01/05/2025
Ostatnio coraz tu więcej o terapii czaszkowo-krzyżowej.
I tak pozostanie, póki co :)
Kilka lat temu ciało zaprosiło mnie, żebym bardziej zaczęła się nim zajmować. Przyszła myśl, że skoro na lekcjach śpiewu w zasadzie każdy ma jakiegoś rodzaju problem z posturą, napięciami w ciele, hipotonią, językiem, mową, migrenami, miednicą czy traumą, to dlaczego ciągle muszę odsyłać do specjalistów, skoro mogę sama stać się taką specjalistką i pomagać?
Zaczęło się od masażu. Na pierwszy rzut: ajurwedyjski, który jednak nie podbił mojego serca w jakiś szczególny sposób. Tkanki głębokie - już prędzej, w połączeniu z pracą na powięzi. To idźmy za ciosem: technik masażu. Ale ciągle niedosyt: to tak mało, ślizgać się po powierzchni (nawet jeśli mięśnie są głębokie). W czasie szaleńczego zamykania ludzi w domach pierwszy raz trafiłam na terapię czaszkowo-krzyżową i szczerze mówiąc, pewnie uratowała mi życie, a na pewno w ogromnym stopniu zdrowie (dziękuję, Soma Group - Gabinet osteopatii, fizjoterapii i masażu). I tak od października się szkolę, z każdym kolejnym modułem kłaniając się ciału fizycznemu i subtelnym z coraz większą pokorą.
grafika: Pinterest