PsychoPozytywka

PsychoPozytywka Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od PsychoPozytywka, Psycholog, Dietla 11, Kraków.

02/11/2025

Nadano mu numer: 119104.

Ale najbardziej próbowali zabić w nim to, co ostatecznie ocaliło miliony istnień.

1942 rok. Wiedeń.

Viktor Frankl miał 37 lat. Szanowany psychiatra, obiecująca kariera, prawie ukończony rękopis i żona Tilly — jej śmiech potrafił wypełnić cały pokój.

Miał wizę do Ameryki. Otwarte drzwi do wolności.
Ale jego starzy rodzice nie mogli wyjechać.
Został.

Kilka miesięcy później przyszli naziści.
Najpierw Theresienstadt. Potem Auschwitz. Potem Dachau.

Rękopis, nad którym pracował latami, był starannie wszyty w podszewkę płaszcza.
Zabrano go w kilka godzin po przybyciu.
Jego praca. Jego sens. W proch.

Zabrano mu ubranie. Ogolono głowę. Wymazano imię.
Na kartce został tylko numer: 119104.

Ale strażnicy nie rozumieli jednego:
można człowiekowi odebrać wszystko — poza tym, co ma w środku.

A Frankl wiedział coś o ludzkim duchu.
Coś, co miało ocalić jego życie — i odmienić psychologię na zawsze.

Zauważył pewną prawidłowość:
więźniowie nie umierali od głodu czy chorób.
Umierali, kiedy tracili powód, by żyć.

Kiedy człowiek tracił swoje dlaczego, ciało poddawało się w kilka dni.
Lekarze nazywali to chorobą rezygnacji.

Ci jednak, którzy mieli za co się trzymać —
żonę, którą chcieli odnaleźć, dziecko, które czekało, książkę do napisania, obietnicę do spełnienia —
potrafili przetrwać niewyobrażalne.

Frankl postanowił przeprowadzić eksperyment.
Nie w laboratorium. W baraku.

Podchodził do ludzi na skraju rozpaczy i szeptał:
„Kto na ciebie czeka?”
„Jakie zadanie jeszcze ci zostało?”
„Co powiedziałbyś swojemu synowi, by przetrwać ten dzień?”

Nie mógł dać im jedzenia ani wolności.
Ale dawał coś, czego nie dało się skonfiskować:
powód, by zobaczyć jutro.

Ktoś przypomniał sobie córkę. Przeżył, by ją odnaleźć.
Ktoś inny — niedokończoną teorię. Przeżył, by ją spisać.

Sam Frankl przetrwał, odtwarzając w myślach swój rękopis —
strona po stronie, akapit po akapicie.

Kwiecień 1945. Wyzwolenie.
Ważył 17 kilogramów. Żebra przebijały mu skórę.
Tilly — nie żyła. Jego rodzice — nie żyli. Brat — nie żył.
Wszystko, co kochał, zostało zniszczone.

Miał wszystkie powody, by się poddać.
A jednak — usiadł i zaczął pisać.

Dziewięć dni.
Tyle zajęło mu odtworzenie z pamięci książki, którą naziści spalili trzy lata wcześniej.

Ale teraz miała coś, czego tamta nie miała: dowód.
Dowód, że jego teoria działa.

Nazwano to logoterapią — terapią przez sens.
Prosta, ale rewolucyjna myśl:

„Ten, kto ma dlaczego, zniesie prawie każde jak.”

Ukazuje się książka.
Wydawcy najpierw odrzucają: „Zbyt ponura.”
„Kto chciałby czytać o obozach śmierci?”

A potem — rozchodzi się po świecie.
Terapeuci płaczą, więźniowie odnajdują nadzieję.
Ludzie po stracie, chorobie, rozwodzie —
odkrywają, że cierpienie może mieć sens.

Ponad 16 milionów egzemplarzy.
Przetłumaczona na 50 języków.
Jedna z dziesięciu najbardziej wpływowych książek w historii Ameryki.

Ale prawdziwy wpływ jest gdzie indziej:
w każdym człowieku, który w najciemniejszej nocy czyta jego słowa
i wybiera, by zostać — jeszcze jeden dzień.

Bo Viktor Frankl udowodnił, że można odebrać człowiekowi wszystko —
wolność, rodzinę, nadzieję, przyszłość —
ale nie to, jak zareaguje.

Nie możemy kontrolować, co nas spotyka.
Ale zawsze możemy wybrać, co z tym zrobimy.

Dziś Viktora Frankla już nie ma.
Ale jego słowa wciąż brzmią w salach szpitalnych, w więzieniach, w ciszy naszych serc:

„Kiedy nie możemy zmienić sytuacji, musimy zmienić siebie.”
„Można człowiekowi zabrać wszystko — oprócz jednego: wolności wyboru postawy wobec tego, co go spotyka.”

Naziści dali mu numer.
Historia dała mu nieśmiertelność.

Człowiek, który stracił wszystko, odkrył jedyne, czego nikt nie może nam odebrać — sens.

Więzień 119104 nie tylko przeżył.
On zamienił cierpienie w nadzieję.

A gdzieś dziś wieczorem ktoś, stojąc nad przepaścią, przeczyta jego słowa
i zdecyduje się wytrzymać jeszcze jeden dzień.

To nie tylko przetrwanie.
To zwycięstwo nad samą śmiercią.

17/10/2025

Nie wiem, kto powinien to usłyszeć, ale rodzicielstwo bliskości w oderwanym społeczeństwie jest wyczerpujące.
Nie. To nie twoje dziecko.
Nie ma w nich nic złego, jeśli chce być cały czas na rękach.
Nie. To nie ty.
Nie robisz tego źle.
Twoje uczucie wyczerpania, opuszczenia i samotności jest normalne – biorąc pod uwagę ciężar, który nosisz. Te uczucia i głęboki ból pod nimi są przypomnieniem, że nigdy nie miałaś /nie miałeś robić tego sama /sam.
Niemowlęta chcą być noszone. I my chcemy je trzymać blisko. Długie karmienie piersią, współspanie, noszenie dzieci w chuście – wszystko to są intuicyjne praktyki przodków, które utrzymywały nasz gatunek przy życiu przez całą historię. Rodzicielstwo bliskości to tylko rodzicielstwo!!
Ale nigdy wcześniej nie wychowywaliśmy się w takiej izolacji. Zawsze były inne ręce mieszające w garnku, inne ciocie, siostry, wujkowie, babcie, kuzyni i sąsiedzi, którzy pomagali w codziennych zajęciach i wychowaniu dzieci. Inne ramiona dźwigające ciężar noszenia ludzkości. Razem.
A teraz jesteś tylko ty. Sama w kuchni, próbując mieszać zupę i podrzucać dziecko, zabawiać malucha i pilnować starszego dziecka i odebrać telefon, zamiatać bałagan i zająć się praniem i .....
Bez względu na to, jak magiczna jest Twoja chusta dla niemowląt — nie może zastąpić całej wioski.
Więc nie, nie robisz tego źle. Po prostu próbujesz pozostać w kontakcie w świecie, który chce cię rozerwać.
Ale nie rezygnuj. Wiem, że jesteś zmęczona, ale dajesz dziecku dokładnie to, czego potrzebuje. I może pewnego dnia, kiedy będzie wychowywać własne dzieci, wokół niej/ niego powstanie wioska, która pomoże jej / jemu utrzymać to wszystko razem.

Jeśli szukasz wsparcia - jeszcze tylko dziś książki NATULI 20% taniej!
KOD: WSPARCIE20
Tutaj --> https://bit.ly/Książki_Natuli

-------
Grafika i tekst Spirit Y Sol
Tłumaczenie: NATULI

15/10/2025
10/10/2025
10/10/2025

Twoje dziecko nie przyszło na świat, by spełniać Twoje marzenia.
Przyszło, by odkryć własne.
Nie zawsze zrozumiesz jego wybory, nie zawsze Ci się spodobają.
Ale właśnie w tym tkwi piękno –
że możesz być świadkiem, jak ktoś, kogo kochasz najbardziej,
uczy się być sobą.
❤️

Rysunek: Lisa Aisato

08/10/2025

🖤 Julka – historia o hejcie
-lat 13

– „Spójrz jaka świnia!”

To były pierwsze słowa, które usłyszała Julka w nowej szkole.
Nie „cześć”, nie „hej”.
Świnia.

Nie płakała. Nie odwróciła się.
Ale przez cały dzień to jedno zdanie grzmiało w jej głowie jak syrena alarmowa.

Usiadła w ostatniej ławce.
Sama.
Z udawaną odwagą, bo mama prosiła:
– „Córeczko, bądź dzielna. Zaczynamy nowy rozdział. Już bez awantur, damy radę! Jesteśmy dzielne!”

Nowe życie miało być spokojne.
Ale w domu widziała mamę przy stole – rachunki, łzy, rozprawa o alimenty.
Julka wiedziała, że nie może jej martwić.
Więc gdy padało pytanie:
– „Jak w szkole?”
Odpowiadała:
– „Wszystko dobrze, mamo.”

Ale nie było dobrze...
Było tyle dni i tyle sytuacji, o których trudno rozmawiać.
Był dzień, gdy...
znalazła swój plecak w koszu na śmieci.
Zeszyty pogniecione, sok rozlany.
Ktoś zrobił zdjęcie.
Przerobił. Powiększył głowę. Dodał rogi.
Podpisał: „Muu muu”.
Był dzień, gdy...
Na lekcji ktoś rzucił w nią kulką z papieru.
Potem drugą.
I trzecią.
Kiedy odwróciła głowę, pół klasy udawało, że czyta podręcznik.

Był dzień, gdy...
Na przerwie ktoś otworzył jej szafkę i powiesił w środku karteczkę z napisem:
„Dieta cud – nie jedz, to schudniesz.”
I był też taki dzień, gdy... ktoś nagrał, jak odpowiadała na pytanie przy tablicy.
Drżący głos, czerwone policzki.
Film wrócił do niej z podpisem: „Królowa świnia”.
Patrzyła. Jak opowiadała te historię mówi, że patrzyła na wysyp serduszek, emoikonek i nie czuła nic. Jakby zniknęła. I te komentarze... Były okrutne i byłybich tak wiele.
Julia pamieta, jak nocami leżała w łóżku i słyszała to w kółko:
„Świnia.”
„Muu muu.”
„Królowa.”
Wszystkie te słowa były w niej, przy niej, ale ona jakby zapadała się w sobie.
Przykładała dłonie do uszu, żeby zagłuszyć głosy, ale one były w środku. Zbyt głośne.
Jedyna droga, aby przetrwać, to wygłuszyć siebie. Zniknąć.
I to właśnie zdanie pamietam najbardziej - "Pani Kamilo, lepiej byłoby jakby mnie nie było...tak zniknąć"
Dzieci nie znikają nagle, to codzienna walka, która jest nie do wygrania w samotności. Bo z falą niechęci, hejtu i prześladowań, trudno walczyć w pojedynkę, ale wspólnie...To zupełnie inna historia.

Jak rozmawiałam z Julką zaczełam od pytania; -"Julka ja cię Widzę, pogadajmy o tym, co ty widzisz i czujesz..."
To jedno zdanie wystarczyło, żeby zaczęła mówić.
Najpierw szeptem.
Potem coraz głośniej.
O śmiechu. O kartkach. O filmach. O tym, że rano myśli tylko o tym, jak przeżyć do końca dnia.

Julka wciąż nosi w sobie tamte głosy.
Ale teraz ma obok siebie inne:
„Jesteś ważna.”
„Widzę cię.”
„Nie jesteś sama.”

I te głosy zaczynają być głośniejsze niż tamte pierwsze.
Julka jest znów "widoczna".....
Ale te pierwsze głosy też dadzą o sobie znać...idzie nowy rok szkolny i tak myślę...
👉 Ilu takich Julek codziennie wroci do domu, mówiąc: „wszystko dobrze”, a w środku będzie zapadać się w sobie?
👉 Ilu z nich czeka tylko na jedno zdanie: „Stop! NIE POZWALAM na takie traktowanke innych. Widzę cię. Nie jesteś sama.”

Hejt nie jest żartem.
To rana, która boli, nawet kiedy minie już szkoła...

Uczmy dzieci jak działać przeciwko hejtowaniu- reagujmy!

✅ Zobacz jak możemy reagować?

1.Hejt nie jest żartem – zawsze reaguj, nawet jeśli to „tylko śmiech”.

2.Nie zostawiaj dziecka samego z jego milczeniem – cisza często krzyczy najgłośniej.

3.Zauważaj drobiazgi – spuszczony wzrok, samotne siedzenie, nagłe unikanie szkoły.

4.Powiedz prosto: „Widzę cię. Nie jesteś sam/a.” – to czasem więcej niż tysiąc rad.

5.Rozmawiaj z klasą, z rodzicami, z nauczycielami – hejt to problem całej społeczności, nie tylko jednej osoby.

6.Ucz dzieci mówić: „Stop! To nie jest w porządku.” – nawet, jeśli dotyczy kogoś innego.

7.Reagowanie nie oznacza od razu wielkich kroków – czasem wystarczy podejść, usiąść ob0ok i zapytać: „Jak się masz?”

Nie dajmy zniknąć dzieciom...

Przytulam od serducha ❤️
dr Kamila Olga-psycholog

(*Imię i szczegóły w historii zostały zmienione w celu ochrony prywatności. Publikacja za zgodą dziecka oraz rodzica/opiekuna. Historia nie opisuje jednej konkretnej osoby.)

07/10/2025

Moja córka poprosiła mnie, żebym zmienił jej szkołę.
Bez łez. Bez krzyku. Bez buntu.
Po prostu podeszła do mnie, gdy pakowałem torbę do pracy, i cicho zapytała:
— „Tato… mogę uczyć się gdzie indziej?”
Zamarłem. Spytałem, czy coś się stało.
Powiedziała, że nie.
Zapytałem, czy nie ma koleżanek.
Wzruszyła ramionami: „Nie wiem”.
Zapytałem, czy ktoś ją źle traktuje.
Zamilkła.
Tej nocy prawie nie zmrużyłem oka.
Następnego dnia wymyśliłem powód, żeby pojawić się w szkole.
Powiedziałem, że muszę porozmawiać z dyrekcją,
ale tak naprawdę chciałem tylko zobaczyć, co tam się dzieje.
Stanąłem w korytarzu i czekałem na przerwę.
I wtedy ją zobaczyłem.
Stała przy ogrodzeniu, skulona, z termosem w dłoniach, ze spuszczonym wzrokiem.
Obok przechodziła grupa dziewczyn — przepychały się i chichotały.
Jakiś chłopak wylał jej sok na koszulę i uciekł.
Jedna z dziewczyn ukradkiem zrobiła jej zdjęcie, pokazała innym i wybuchnęły śmiechem.
A ona… nic.
Tylko zacisnęła usta. Jakby była do tego przyzwyczajona.
Ale najbardziej zabolało mnie coś innego.
Przechodziła nauczycielka. Spojrzała na moją córkę.
Spojrzała na tamtych.
I poszła dalej.
Jakby nic się nie stało.
Jakby moja córka była niewidzialna.
Po powrocie napisałem do szkoły.
Opisałem wszystko, co mi zasugerowała.
Że chowają jej zeszyty.
Że przezywają ją na korytarzach.
Że w grupie WhatsApp wyśmiewają jej zdjęcia.
Dostałem odpowiedź:
„Proszę się nie martwić, to tylko dziecięce sprawy. Zajmiemy się tym”.
Ale nie zrobili nic.
Wieczorem zapytała szeptem:
— „Myślałeś o tym?”
Powiedziałem, że tak.
I że już nigdy nie musi tam wracać.
Nie zapytała dlaczego.
Po prostu odłożyła plecak w kąt i wzięła głęboki oddech.
Jak ktoś, kto w końcu zrzuca ciężar, który długo dźwigał samotnie.
Dziś chodzi do innej szkoły.
Nie większej. Nie nowocześniejszej.
Po prostu bardziej ludzkiej.
Tam, gdzie patrzą jej w oczy.
Gdzie mówią do niej po imieniu.
Gdzie nie musi się umniejszać, żeby nikt jej nie zranił.
Bo dziecko nie prosi o zmianę szkoły z kaprysu.
Prosi wtedy, gdy już nie ma siły.
A najbardziej boli nie to, co robią inne dzieci…
ale to, czego nie robią dorośli, którzy powinni je chronić.
Nie lekceważmy cichych sygnałów naszych dzieci.
Za prostym „nie chcę tam wracać” może kryć się samotność, strach i poczucie odrzucenia.
Dajmy im prawo mówić, a sobie — odwagę słuchać i działać.
Bo najgłośniejsze krzyki dzieci czasem brzmią jak szept.
Nie czekajmy, aż będzie za późno.
Patrzmy, słuchajmy, reagujmy — bo każde dziecko zasługuje na bezpieczeństwo.

- Autor nieznany, tłumaczenie: Świat jego oczami

07/10/2025

– „NIENAWIDZĘ SZKOŁY! Serio, to jakaś męka jest!”
– „O, mocne słowa...” – próbuję zrozumieć.
– „A co Pani myśli? Pewnie inaczej! Albo wiem, Pani to powie jak moi starzy, że szkoła to podstawa, a jak się nie będę uczył, to skończę na zasiłku i pod mostem. Ogólnie beka mam z tego, ale oni swoje i swoje...”
– „Czyli raczej już nie zwracasz na te ich słowa uwagi, tak?”
– „No, oni se tam ciągle gadają i tyle.”
– „Ok, to pewnie czasem tak ciężko dojść do głosu, jak ktoś ciągle gada.”
– „Ja tam myślę, że oni to nawet nie chcą za bardzo mnie słuchać... Wolą swoje historyjki.”
– „A Twoja historyjka jest inna, tak?”
– „No proszę Pani, oczywiście!”
– „Szkoła to młyn! To jakieś bagno! Chodzisz i próbujesz przetrwać. Jeden chłopak w naszej klasie to tak dostał od innych, że już kolejny tydzień nie chodzi do budy. Tak go wyzwali od 'kolorowego pelikana', że aż mu napisali to na plecaku i w zeszytach! A wie Pani, za co? Za to, że lubi te swoje wisiorki i naszyjniki. A ten pelikan to dlatego, bo długa szyja. I co? Wszyscy wiedzą, Pani nasza u dyrektor była. Rodzice byli i tego... Chłopaki mają się przeprosić i koniec! I co? Powiedzieli i tyle – i wszystko od początku... Albo ta baba od matmy – ja się jej pytam, czy może raz jeszcze powtórzyć, a ona, że jak jestem taki kozak, to żebym lepiej uważał. A ja ani kozak, ani coś... Ja muszę taki... No.”

I nastaje cisza.
Czekam.

– „No, ja muszę tego... być kozakiem, żeby mi dali spokój.”
– „Czyli nie chcesz udawać kozaka, ale boisz się, że oni będą dla Ciebie nieprzyjemni?”
– „No raczej! W tej szkole albo Pani jest silna, albo Panią zadepczą i nikogo to nie rusza. Tak jak mówiłem. Nienawidzę tego bagna.”

– „No raczej! W tej szkole albo jesteś silny, albo cię zjedzą. I nikt nie reaguje. Jak mówiłem – nienawidzę tego bagna.”
– „Brzmi to tak, jakbyś codziennie musiał walczyć, żeby przetrwać?”
– „Bo tak jest! Tylko że nikt tego nie widzi. Rodzice gadają swoje, nauczyciele swoje, a my tu toniemy. Serio, człowiek przychodzi i zamiast się uczyć, to zastanawia się, czy ktoś nie będzie się dziś nabijał.”
– „Czyli masz wrażenie, że to, co naprawdę ważne, umyka nam... dorosłym?”
– „No dokładnie! Wy ciągle o ocenach, przyszłości, że matura, studia... A ja myślę, jak przetrwać kolejną lekcję. Jak usiąść w klasie tak, żeby mnie nie wyzywali. Jak zadać pytanie, żeby mnie nie wyśmiali. To jest survival, nie szkoła.”

Zapada cisza.
Kręci długopisem.
Uważnie patrzy, czy serio chcę usłyszeć dalej jego opowieść.

– „Wie Pani...” – zaczyna ściszonym głosem.
– „...Ja nie chcę być kozakiem. Ale jak nie udajesz twardego, to cię zniszczą. A ja... ja się boję. Boję się, że któregoś dnia po prostu nie dam rady tu wrócić.”

To zdanie wisi w powietrzu.
Ciężkie i prawdziwe.
Kulminacyjny moment.
Wiem, że to więcej niż narzekanie.

– „Słyszę w tym dużo odwagi... bo powiedzieć na głos: boję się – to nie jest przegrana. To jest właśnie siła.”

Chłopak podnosi wzrok.
Na chwilę patrzy prosto.
W oczach widać i gniew, i ulgę.

– „Pierwszy raz ktoś mi tak powiedział. Serio? Nie kumam.”
– „Serio. Bo wiesz... to nie Ty masz się zmieniać, żeby przeżyć szkołę. To szkoła powinna być miejscem, gdzie można być sobą. A nie polem bitwy.”

Chłopak wzrusza ramionami.
– „No, tylko że tu nikt tak nie myśli. Każdy udaje, żeby go nie zjedli. A reszta patrzy w podłogę. I tak się kręci to bagno.”

Zapada cisza.
Ciężka. Prawdziwa.
I wiem, że nie ma prostych odpowiedzi.
I dlatego rozmawiamy.

Słucham uważnie.
A Michał pierwszy raz przyznaje, że i on był ofiarą hejtu. Że kiedyś sam stał z boku i bał się pomóc koledze. I... że boi się o kumpla – Pelikana. Bo nawet go lubi.

Hejt to nie jest proste zjawisko.
Hejtowanie jest złe.
Szczególnie wtedy, gdy nikt nie reaguje.

I...
👉 Dlatego, kiedy widzisz hejt – nie udawaj, że go nie ma.
👉 Nie mów: „To tylko żarty”. Bo nie są.
👉 Nie mów: „Odpowiedz im”, „bądź twardy”, „pokaż, że jesteś silniejszy”. Bo nie każdy ma siłę grać kozaka.
👉 Zamiast tego powiedz: „Widzę, że to boli. Jestem z Tobą.”
– i zacznij działać.

Bo hejt nie zabija od razu.
On podcina kawałek po kawałku – poczucie wartości, bezpieczeństwa, nadzieję.
Aż w końcu dziecko mówi:
„Nie dam rady wrócić.”

I wtedy już nie chodzi o oceny, maturę czy przyszłość.
Chodzi o życie.

Porozmawiaj – zareaguj.
Ja słucham i rozmawiam, bo wierzę, że zmiana zaczyna się od uważnej rozmowy.
Prowadzę warsztaty i krótkie pogadanki dla nauczycieli, rodziców i młodzieży — zawsze praktyczne, oparte na realnych potrzebach.

👉 Jeśli chcecie porozmawiać o tym w Waszej szkole — napiszcie: kamilaolga@gmail.com
(podaj adres szkoły/telefon) Porozmawiamy o formie, czasie i tym, czego naprawdę potrzebujecie.

RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!

Przytulam Was od serducha ❤️
Dr Kamila Olga – psycholog

(*Imię i szczegóły w historii zostały zmienione w celu ochrony prywatności. Publikacja za zgodą dziecka oraz rodzica/opiekuna. Historia nie opisuje jednej konkretnej osoby.)











04/10/2025

Obyś dostał piękny dar
Dar w postaci dziecka, które czasem nie słucha - żebyś miał szansę zobaczyć inną perspektywę.
Dziecka, które się nie spieszy - żebyś miał szansę doświadczyć powolności i piękna zwyczajnych dni.
Dziecka, które zapomina - żebyś i ty nauczył się odpuszczać.
Dziecka, które się buntuje - żebyś nauczył się myśleć nieszablonowo.
Dziecka, które głośno wyraża emocje - żebyś ty nauczył się regulować swoje.
Dziecka wyjątkowo wrażliwego - żebyś ty odnalazł w sobie spokój i zaufanie.
Obyś dostał piękny dar w postaci dziecka, które nauczy cię, że nigdy nie chodzi o jego zachowanie, ale o ciebie i twoją reakcję.

----------------------------
Książki dla mądrych rodziców --> https://natuli.pl/
----------------------------
Słowa: Dr Shefali Tsabary, tłumaczenie: NATULI Dzieci są ważne, 📷 by Tails and WIngs

Adres

Dietla 11
Kraków
31-070

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy PsychoPozytywka umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria