22/03/2023
BRONIĆ SIĘ CZY ODPRĘŻYĆ?
Steve Porges pomógł mi uświadomić sobie, że naturalnym stanem ssaków jest jakaś forma czujności. Jednak żeby poczuć emocjonalną bliskość z innym człowiekiem, nasz system obrony musi się czasowo wyłączyć. Żeby móc się bawić, rozmnażać czy wychowywać młode, mózg musi zablokować swoje mechanizmy obronne.
Wiele straumatyzowanych osób nigdy nie traci czujności, nie może więc cieszyć się codziennymi przyjemnościami, jakie oferuje życie. Inne są zbyt odrętwiałe, by przyswajać nowe doświadczenia albo odbierać sygnały prawdziwego zagrożenia. Jeśli mózgowe czujniki dymu działają niewłaściwie, ludzie przestają uciekać gdy trzeba, ani nie walczą, kiedy powinni się bronić.
Przełomowe badanie ACE (Adverse Childhood Experiences, czyli Niepożądane Zdarzenia z Dzieciństwa) pokazało, że kobiety, które w dzieciństwie wykorzystywano i zaniedbywano, siedmiokrotnie częściej bywały gwałcone w dorosłym życiu. Te, które w dzieciństwie widziały, jak ich matki były bite przez partnerów, znacznie częściej padały ofiarą przemocy domowej.
Wiele osób czuje się bezpiecznie, o ile może ograniczyć kontakty społeczne do nic nieznaczących pogawędek, a fizyczny kontakt potrafi wyzwalać silne reakcje. Jednakże, jak podkreślał Porges, osiągnięcie głęboko intymnej relacji – obejmowanie się, spanie z partnerem, seks - wymaga tego, żeby pozwolić sobie na unieruchomienie bez uczucia strachut. To szczególne wyzwanie dla ludzi straumatyzowanych: muszą umieć rozróżnić kiedy są bezpieczni, a kiedy powinni uaktywnić swoje systemy obronne, gdyż grozi im prawdziwe niebezpieczeństwo. To wymaga doświadczeń, które przywracają wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa.
NOWE PODEJŚCIE DO TERAPII
Jeśli zrozumiemy, że osoby straumatyzowane, zarówno dzieci, jak i do rośli, zostają uwięzione w trybie „walcz lub uciekaj" albo trwale wyłączają się z życia, to jak możemy im pomóc przerwać ten zaklęty krąg działań obronnych, które niegdyś zagwarantowały im przetrwanie? Niektórzy utalentowani terapeuci pracujący z ludźmi po traumie wiedzą intuicyjnie jak to robić. Steve Gross prowadził kiedyś program gier w Trauma Center. Steve często przechadzał się po klinice z kolorową piłką, a kiedy widział w poczekalni zagniewane albo zastygłe dziecko, uśmiechał się do niego szeroko. Dziecko rzadko odpowiadało. Wtedy, chwilę później, wracał i ,przy padkiem” upuszczał piłkę blisko miejsca, gdzie siedziało. Gdy pochylał się, żeby ją podnieść, łagodnie popychał ją ku siedzącemu, który zazwyczaj bez przekonania odpychał piłkę w jego stronę. Stopniowo Steve'owi udawało się rozkręcić podawanie piłki i po chwili uśmiechali się już oboje.
Z prostych, rytmicznych ruchów Steve budował małą, bezpieczną przestrzeń, gdzie mógł ponownie pojawić się system społecznego zaangażowania. W ten sam sposób ci, którzy przeżyli ciężką traumę, mogą więcej skorzystać, ustawiając po prostu krzesła przed spotkaniem albo przyłączając się do grupy wybijającej rytm na siedzeniach, niż siedzạc na tychże krzesłach i dyskutując o porażkach swojego życia. Jedno jest pewne: wrzeszczenie na kogoś, kto i tak już stracił kontrolę, może prowadzić tylko do dalszych zaburzeń. Tak jak pies kuli się, gdy na niego krzyczysz, a macha ogonem, kiedy przemawiasz do niego wysokim, śpiewnym głosem, tak i my po prostu nie możemy się powstrzymać przed odpowiedzia na te sygnały: reagujemy na oschły ton strachem, złością albo zamknięciem sie w sobie, a na pogodny głos otwarciem i odprężeniem.
Po prostu nie możemy się powstrzymać przed odpowiedzią na te sygnały bezpieczeństwa lub zagrożenia. Niestety, nasz system kształcenia podobnie jak wiele metod udających, że leczą traumę, ignoruje ten system zaangażowania emocjonalnego, a zamiast tego skupia się na wzmacnianiu kognitywnych zdolności umysłu. Mimo dobrze udokumentowanego wpływu gniewu, strachu i niepokoju na zdolność rozumowania, wiele programów pomija konieczność włączenia - przed próbami wspierania nowych sposobów myślenia – mózgowego układu bezpieczeństwa. Ostatnią rzeczą, jaką powinno się usuwać z programów szkolnych, są zajęcia chóru czy wychowania fizycznego, przerwy i wszystko, co promuje ruch, zabawę i radosne zaangażowanie. Gdy dzieci buntują się albo bronią, sa wycofane lub wściekłe, należy zrozumieć, że takie „złe zachowanie", nawet jeśli jest niezwykle drażniące lub odpychające, może być po prostu powtórzeniem schematów działania służących przetrwaniu poważnego zagrożenia.
Prace Porgesa miały ogromny wpływ na to, jak z moimi kolegami z Trauma Center organizowaliśmy terapię molestowanych dzieci i straumatyzowanych dorosłych. Zapewne w jakimś momencie stworzylibyśmy program jogi terapeutycznej dla kobiet, zwłaszcza, że joga okazała się tak skutecznie pomagać im w wyciszaniu się i ponownym nawiązaniu kontaktu z ciałem, od którego już tak dawno temu się oderwały. Pewnie poeksperymentowalibyśmy z zajęciami teatralnymi w Bostonie, z lekcjami karate dla osób po gwałcie wykorzystującymi specjalny typ owiniętych wojłokiem pozorantów czy z technikami zabawy pracy z ciałem, takimi jak stymulacja sensoryczna, które to metody są obecnie wykorzystywane w pracy z osobami po traumie na całym świecie. Teoria poliwagalna pomogła nam jednak zrozumieć i wyjaśnić, dlaczego różne i niekonwencjonalne techniki tak dobrze działają. Pozwoliła nam bardziej świadomie łączyć metody odgórne (aktywowanie zaangażowania społecznego) z oddolnymi (wyciszanie fizycznych napięć w ciele). Staliśmy się bardziej otwarci na zalety innych, starych, niefarmakologicznych technik leczenia, od dawna praktykowanych w medycynach innych niż zachodnia; od ćwiczeń oddechowych (pranayama) i śpiewnych intonacji, po sztuki walki, takie jak qigong, grẹ na bẹbnach, chóralne pieśni i tańce w kręgu.
Wszystkie one polegają na interpersonalnych rytmach, czuciu ciała oraz porozumiewaniu się głosem i mimiką; to pomaga ludziom wyjść ze stanu "walcz lub uciekaj", przeorganizować postrzeganie zagrożenia i poprawić zdolność do utrzymywania relacji.
Jeśli pamięć traumy jest zakodowane w trzewiach, w emocjach łamiących serce i ściskających żołądek, w chorobach autoimmunologicznych i problemach z układem mięśniowo-szkieletowym, i jeśli komunikacja umysł-mózg-trzewia to królewska droga do wyregulowania uczuć, wymaga to zupełnej zmiany naszych założeń terapeutycznych.
Bessel van der Kolk