11/10/2025
Jestem tu dziś po to, żeby wywrócić Wam częste rozumienie zdrowia psychicznego do góry nogami 🙂 💌 a że Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego za chwile, to żal z tej okazji nie skorzystać 😄
💫 Dlaczego?
Ano dlatego, bo przez ostatnie lata ulubione słowo wielu osób, czyli "rezyliencja", stało się jednym z najmodniejszych pojęć w psychologii., ale tez w poppsychologii. Występuje w prezentacjach HRowych, w ofertach warsztatów, w postach na Instagramie. Ma oznaczać odporność psychiczną, zdolność do radzenia sobie z trudnościami, do „powstawania po upadku”. I w praktyce zwykle redukuje się je do jednego obrazu: kogoś, kto mimo przeciwności nadal stoi, działa i znosi. Generalnie RADZI SOBIE.
Ten obraz wydaje się pozytywny, ale niesie ze sobą dość szkodliwe zniekształcenie. Utrwala w nas przekonanie, że zdrowie psychiczne polega na biernym wytrzymywaniu. Czyli ze im więcej potrafimy znieść, tym bardziej jesteśmy „odporni”, albo ze im lepiej adaptujemy się do trudnych warunków, tym bardziej świadczy to o naszej sile (katastrofa), i w efekcie zaczynamy traktować rezyliencję jak coś pomiędzy zaciśniętymi zębami a stoickim spokojem, czyli jako umiejętność „trzymania się”, niezależnie od tego, co się dzieje wokół.
Problem polega na tum, że takie rozumienie odporności jest tylko częścią prawdy, a czasem wręcz jej wypaczeniem. Rezyliencja nie polega wyłącznie na tym, że potrafimy się dopasować. Oznacza również, że potrafimy aktywnie wpływać na środowisko, które nas kształtuje. Innymi słowy, ze nie tylko znosimy trudności "z godnością", ale ROWNIEZ ZMIENIAMY warunki, w których te trudności powstają. Czyli ze nasza siła nie przejawia się w biernym „trwaniu”, ale w PODEJMOWANIU DECYZJI, które realnie zmieniają nasze życie.
Chodzi mi tu o taką koncepcję, jak "agency as resilience", czyli o odpornośc rozumiana jako sprawczość. Zdolność do tego, by powiedzieć „to nie jest środowisko, które sprzyja mojemu zdrowiu, więc go nie wybieram”, albo tez„to są granice, które muszę postawić, żeby móc dalej się rozwijać”, albo inaczej „to są warunki, które mogę zmienić, zamiast ciągle dopasowywać się i je znosić”.
To turbo ważna zmiana perspektywy, bo, zobaczcie, pokazuje, że odporność nie zawsze polega na „byciu silnym” w tym samym miejscu, relacji, pracy. Czasem największą oznaką siły jest odejście z relacji, pracy, środowiska, które nas nie wspiera. Czasem jest nią również negocjacja, czyli próba zmiany zasad gry zamiast dopasowania się do nich. A może być nią również działanie, które nie polega na znoszeniu stresu, tylko na zmniejszeniu jego źródeł.
Ten rodzaj rezyliencji jest trudniejszy, bo wymaga więcej niż tylko tzw. emocjonalnej regulacji. Wymaga odwagi, by uznać, że nie wszystko da się „przepracować” w środku i niektóre rzeczy trzeba przekształcić na zewnątrz. A przede wszystkim, ze zdrowie psychiczne to nie tylko umiejętność radzenia sobie z rzeczywistością, ale też nasze realne prawo do jej współtworzenia.
I idę o zakład, ze miedzy innymi właśnie dlatego tak wielu z nas czuje się wyczerpanych, mimo że „pracujemy nad sobą” od lat. Ile można. Bo cała ta praca często sprowadza się do prób coraz lepszego znoszenia warunków, które nigdy nie powinny być znoszone, uczymy się oddychać w dusznym pokoju zamiast otworzyć okno, uczymy się „radzić sobie z krytyką” zamiast zakwestionować to co ktoś robi, albo tez uczymy się „przyjmować stres” zamiast zadać pytanie, dlaczego w ogóle jest go tak dużo i co możemy zrobić dla siebie, żeby było go mniej.
Zobaczcie, rezyliencja rozumiana jako sprawczość przesuwa akcent z wytrzymywania na działanie. Wcale nie pyta „jak mogę lepiej znosić?”, tylko „co mogę zmienić?”. I myślę sobie, ze to właśnie ta zmiana perspektywy często oddziela życie, w którym ciągle walczymy, od życia, w którym możemy mieć wpływ 🙂
I co Wy na to? ☀️
- - -
Jeśli to co piszę jest dla Ciebie pomocne i Cię wspiera, może chcesz wesprzeć mnie w tworzeniu dla Was dalej?
💌 https://buycoffee.to/dr.izajaderek
💌 https://patronite.pl/drizajaderek