05/12/2025
No powiem to wprost: nie popłyniesz przez kawałek ciasta. Popłyniesz przez swoje myśli 🙄
Za każdym razem, gdy „polecisz” po słodycz, uruchamia się w głowie ta sama kaseta, prawdopodobnie powtarzana w głowie od dawna:
– „zmarnowałam cały dzień”,
– „i tak już po wszystkim”,
– „skoro już zjadłam, to lecę dalej”,
– „zacznę od jutra, skoro dzisiaj już wszystko popsułam”
- „dzisiaj to już nic nie ma sensu, wrócę do diety jutro"
No i lecimy w kompulsję: jedno ciastko → trzy → „a co mi tam już za różnica”.
TO NIE JEDZENIE ROBI TU BAŁAGAM I TO NIE SŁODYCZE SĄ PROBLEMEM 😝
To zero-jedynkowe myślenie, przez które nakręcasz samosabotaż.
Prawda jest taka:
Żeby mieć efekty, wystarczy 80% trzymania diety.
20% może być elastyczne, normalne, ludzkie, niezaplanowane...
Zjadłaś ciasto? I dobrze, było pyszne, miałaś na nie ochotę.
To było Twoje 20% i zostaw to tak, jak jest.
Nie musisz teraz robić czystek w kuchni, bo „i tak już po ptakach”. Tym sposobem z 20% jedzenia "bez planu i od czapy" idziesz w stronę 30,a może i 40%.
Powiedz sobie tak: „Zjadłam coś ekstra. Spoko. Przyjemność była. Było warto. Teraz kolejny posiłek robię lekki i zdrowy.”🥹
I tyle. Tak wygląda dojrzałe podejście do diety. Bo normalne jest zjedzenie raz na jakiś czas czegoś "ekstra" czy wyłącznie w ramach przyjemności. Ale otwieranie bramy do zjedzenia jeszcze większej ilości słodyczy poprzez niewspierajace gadanie do siebie w głowie to nieskuteczna droga. I to nigdy nie zadziała. Nie musisz zmieniać jedzenia - to nic nie da. Zmień myśli ❤