29/03/2025
⭕Tam gdzie coś znika w rodzicu ... Znika coś w dziecku, a w to miejsce pojawia się krzyk lub agresja ⭕
Tam, gdzie coś w rodzicu milknie, dziecko zaczyna krzyczeć. Nie dlatego, że dziecko chce ranić.
Często wręcz przeciwnie, desperacko próbuje nawiązać kontakt, choćby w sposób, który dla otoczenia brzmi jak trudnego: „bunt”, „przemoc”, „brak granic”.
W ramach mojej pracy z młodzieżą i rodzicami oraz równie często w superwizjach, które prowadzę, spotykam się z tym momentem: kiedy terapeuta mówi o rodzicu, który „zgasł”, „jest jakby nieobecny w środku”, „nie wie, co ma robić”, “zgubił się”
Z zewnątrz wygląda to jak brak kompetencji, brak motywacji, wrogość, niechęć. Z bliska niemal zawsze to ból, który nigdy nie został przyjęty.
W EFT for Youth mówimy, że zachowania problemowe dziecka – w tym agresja – to emocje wtórne, które przykrywają emocje pierwotne: zranienie, wstyd, samotność, przerażenie.
Ten sam proces dotyczy rodzica.
Tyle że rodzic nie zawsze umie lub może się do tego przyznać.
Bo musi „ogarniać”, być „dorosły”, „nie dać się sprowokować”, bo “tak rodzic postępuje”.
A tymczasem w środku dzieje się: krucha samotność, złość, wstyd: poczucie porażki.
I ta głucha myśl: „Nie umiem być rodzicem. Co ze mną nie tak?”
Można pomyśleć, że ten rodzic się nie nadaje, nie stara się wystarczająco.
Jednak tak naprawdę jest to utrata funkcji rodzicielskiej, czyli zdolności do emocjonalnego bycia z dzieckiem. Nie do kontrolowania, ale do bycia. Do widzenia. Do trzymania relacji, gdy dziecko testuje, ucieka, atakuje; czyli nic innego jak ustanawiania i podtrzymywania granic.
To właśnie tam, dokładnie w tej chwili, gdy rodzic milknie, bo nie wie już, jak towarzyszyć, dziecko często zaczyna krzyczeć, być agresywne
Krzyczy, bo czuje pustkę, bo jego emocje nie napotykają życia emocjonalnego po drugiej stronie, a tylko mur.
Nie mówię tego, by osądzać lub winić rodzica, bo winić rodzica, że sam ledwo daje radę jest niemądre i nieefektywne!
Mówię to, bo widzę to codziennie w gabinecie i słyszę to od terapeutów, którzy próbują pomóc rodzicom, ale czują, że „wszystko się rozjeżdża”.
Rodzic mówi: „Ja już nie wiem, jak do niego mówić.”
Terapeuta czuje bezradność, sam znika.
Dziecko zaczyna jeszcze mocniej, jeszcze bardziej, jeszcze gwałtowniej domagać się kontaktu.
Ktoś by pomyślał, że “ten dzieciak jest złośliwy”.
Ja bym powiedział: “walczy o przetrwanie”
Co się dzieje kiedy znika coś w rodzicu? Co się dzieje kiedy znika coś w terapeucie? Obezwładnia bezradność!
W superwizjach z psychoterapeutami z którymi pracuję często zatrzymujemy się przy tym miejscu.
Nie po to, żeby szukać kolejnej techniki czy procedury, ale żeby przywrócić uważność na złożoność tej relacji.
Co się dzieje w terapeucie, kiedy słyszy o agresji dziecka? Czy potrafi utrzymać w sobie emocjonalną złożoność tej sytuacji? Czy czuje presję, by „naprawić”, zamiast towarzyszyć, eksplorować i pogłębiać?
Bo czasem to my, terapeuci, musimy wytrzymać to, czego nie umiał utrzymać rodzic, żeby dać temu rodzicowi przestrzeń na powrót.
Funkcji nie odbudowuje się przez strategie.
Funkcję odbudowuje się przez kontakt:
1. najpierw terapeuty z rodzicem.
2. Potem rodzica z samym sobą.
3. A dopiero potem odzica z dzieckiem.
Czasem, zanim rodzic coś powie, ciało już zamarzło.
Czasem brzuch boli od wstydu, gardło od słów, których nie sposób wypowiedzieć.
Dopiero w ciele zaczyna się powrót do siebie, kiedy rodzic pozwala sobie poczuć to, co długo było zamrożone.
To często bardzo cichy, niewidoczny proces.
Nie ma w nim szybkich efektów.
Ale są momenty, które zostają:
Matka, która po raz pierwszy potrafi powiedzieć do sobie: „Bałam się swojego dziecka, bo sama byłam kiedyś zranionym dzieckiem.”
Ojciec, który przestaje krzyczeć i mówi: „Nie wiem, jak ci pomóc, ale jestem, zrobimy to razem.”
To są chwile, w których funkcja zaczyna się regenerować, a serce rośnie
Nie trzeba być zawsze spokojnym. Nie trzeba znać odpowiedzi.
Czasem wystarczy, że rodzic zostaje, nie odwraca wzroku, nie znika, nie przenosi swojego bólu na dziecko. To już bardzo dużo!
Funkcja rodzicielska to nie narzędzie!
To jak światło, które może zgasnąć w burzy, ale ono nie znika.
Można je rozpalić na nowo, jeśli ktoś pomoże osłonić płomień.
💗,
Krzysiek