16/11/2025
Kobieta w „kolejce” czuje się jak cień, który stoi obok.
Jej serce bije pełne nadziei, a jednocześnie pojawia się cień pytania:
„Czy naprawdę mnie wybierze?
Czy ja kiedykolwiek będę wystarczająca?”
Każde „może później” czy „teraz nie mogę” od kogoś, kogo kocha, odbija się echem w jej wnętrzu.
To uczucie, jakby stale była tymczasowa, jakby jej miejsce było tylko wynikiem ustępstw i zdradzania siebie.
Stojąc w kolejce za inną kobietą, rodzicami, czy nałogiem partnera, taka kobieta często doświadcza porównywania się.
Widzi innych jako pełniejszych, lepszych, bardziej potrzebnych, bardziej „wartościowych”.
Czuje ukłucie zazdrości i poczucie niesprawiedliwości, a równocześnie wstyd, że te emocje w ogóle się w niej pojawiają.
W jej sercu rodzi się myśl: „Ja nie powinnam czuć się tak źle, przecież powinnam być wdzięczna za to, co dostaję, za to co mam”.
Ta kobieta żyje w paradoksie: boi się stracić to, co ma — nawet jeśli jest to tylko odrobina uwagi lub fragment miłości —
a równocześnie pragnie pełni, której nie dostaje.
Każda cisza, każde opóźnienie w odpowiedzi partnera, w decyzjach rodziców, czy każda nowa osoba w jego życiu, wywołuje wewnętrzną panikę i pustkę.
Czuje jakby jej serce balansowało na krawędzi: „Nie mogę odejść, bo stracę wszystko, a nie mogę zostać, bo to mnie rani”.
Stojąc w kolejce, kobieta często obwinia siebie:
„Może jestem za słaba, może daję za mało, może coś jest ze mną nie tak”.
Wstyd miesza się z poczuciem pustki i niezrozumienia samej siebie.
To nie tylko smutek, to poczucie bycia częścią czyjegoś życia, którego nie dostaniesz nigdy w całości.
Z czasem pojawia się zmęczenie.
Zmęczenie czekaniem, nadzieją, podnoszeniem się po kolejnym odrzuceniu.
Jej dusza zaczyna się izolować, chronić się przed kolejnym bólem.
Czasem nawet zaczyna usprawiedliwiać partnera, jego nałóg lub inną kobietę, by nie czuć gniewu i smutku.
To jednak kosztuje jej własną autentyczność i często zdrowie.
W jej wnętrzu jest pragnienie pełnej obecności i uznania:
chce być świadomym wyborem, a nie dodatkiem.
Chce być zauważona, szanowana i kochana w całości.
Chce być tą jedyną stojącą u jego boku.
To pragnienie rodzi w niej poczucie samotności, ale też subtelne przebudzenie świadomości:
„Jeśli nikt mnie nie wybiera jako pierwszej, może sama muszę stanąć na pierwszym miejscu”. Na 1 miejscu dla siebie.
Bycie „drugą” zawsze niesie w sobie paradoks: czekasz, prosisz, godząc się na półmiary, bo boisz się stracić to, co choć w kawałkach jest Twoje.
Ale kiedy zrozumiesz co sobie robisz, przychodzi moment przebudzenia.
Moment, w którym słyszysz własny głos:
„To ja zasługuję na pierwsze miejsce w swoim własnym życiu.”
Nie oznacza to buntu wobec innych, ani gniewu.
To decyzja, że Twoje serce, ciało i dusza są Twoją odpowiedzialnością.
Że nikt nie może wypełnić pustki, którą od dawna w sobie nosisz — poza Tobą samą.
Stawanie na pierwszym miejscu dla siebie to akt miłości duchowej.
To granica, która chroni, twoje uczucia.
Kiedy zaczynasz wybierać siebie, wszystko przestaje być walką.
Nie jesteś już „drugą” w cudzym życiu — jesteś pierwszą w swoim własnym świecie.
Twoje serce nie czeka, nie prosi, nie usprawiedliwia siebie ani innych.
Twoja miłość wypływa z Ciebie i wraca do Ciebie w całości, a nie w okruchach.
Bo stawianie siebie na pierwszym miejscu to nie egoizm.
To powrót do pełni.
Do prawdy o sobie.
Do własnej godności i szacunku.
Cudownej miłości do siebie wam życzę,
która daje spokój w sercu