10/11/2025
Obejrzałam "Dom dobry" W.Smarzowskiego. Wyszłam z kina w ciszy.
Nie dlatego, że czegoś mi brakowało ale dlatego, że zobaczyłam w tym filmie to, co widzę w gabinecie od lat – i co zawsze budzi mój ogromny sprzeciw i co zawsze trzeba nazywać wprost.
Przemoc domowa to nie problem pojedynczego związku. To dysfunkcja całego niewydolnego systemu.
Gośka poznaje mężczyznę, który wydaje się idealny. Kwiaty, Wenecja, oświadczyny. Jednak powoli – scena po scenie – obraz pęka. Czarujący partner zamienia się w despotę. Dom staje się więzieniem. A kobieta wraca do oprawcy, bo... bo system ją zawodzi.
I tu zaczyna się to, o czym co terapii nazywany "uwikłaniem". Smarzowski nie oskarża tylko sprawcy przemocy. Pokazuje, jak instytucje milczą, jak otoczenie odwraca wzrok, jak brak wsparcia tworzy pętlę, z której nie da się wyjść samemu.
To, co mnie uderzyło jako psychoterapeutkę:
Mit rodzinny, ukryte reguły i zamknięte granice systemu.
W filmie genialnie pokazany jest mechanizm, który w terapii systemowej nazywamy "mitem rodzinnym" (Antonio Ferreira). Mit to wspólna narracja: "Jesteśmy kochającą się parą. Mamy dom dobry". Na zewnątrz – czarujący partner, przykładny dom. Wewnątrz – despotyzm, kontrola, izolacja.
Wszyscy w systemie muszą podtrzymywać mit. Obowiązują ukryte reguły (Virginia Satir, Jay Haley): "Nie wynosimy brudów na zewnątrz. Nie mówimy o przemocy. Jesteśmy lojalni wobec obrazu rodziny".
System funkcjonuje na zasadzie patologicznej homeostazy (Jackson, Haley) – utrzymuje równowagę kosztem jednostki. Przemoc staje się mechanizmem tej równowagi. A sztywne granice (Salvador Minuchin) sprawiają, że system zamyka się na pomoc z zewnątrz – izoluje osobę doświadczającą przemocy, nie wpuszcza wsparcia, odcina od rodziny i przyjaciół.
Gośka tkwi w tym systemie, bo jest lojalna wobec mitu (Ivan Boszormenyi-Nagy) – wobec obrazu "domu dobrego", który wszyscy współtworzą. I dopóki nikt nie przerywa tych reguł, dopóki granice pozostają zamknięte – nie ma wyjścia.
To nie kwestia "dwóch twarzy" jednej osoby. To dysfunkcja całego systemu – z regułami, mitami, lojalnościami i granicami, które więzią osobę doświadczającą przemocy skuteczniej niż fizyczne zamki.
W terapii indywidualnej spotykam osoby po doświadczeniu przemocy, które mówią: "Ale on w pracy jest taki uprzejmy. Wszyscy go lubią. Może to ja przesadzam?". Z wieloletniej pracy w zespołach interdyscyplinarnych, w procedurze Niebieskiej Karty, pamiętam to dobrze – sprawca na zewnątrz czarujący, w domu despota. To właśnie pokazuje, jak działa mit rodzinny i jak trudno jest osobie doświadczającej przemocy nazwać ją po imieniu, gdy nikt jej nie wierzy.
I pytanie, które sobie zadaję: jak rozpoznać ten mechanizm, zanim system się zamknie całkowicie i dojdzie do tragedii ( choć przecież dramat już trwa)?
Cykl przemocy i jego cyrkularność.
Smarzowski nie pokazuje jednego aktu przemocy. Pokazuje cykliczność – to, co w terapii nazywamy spiralą przemocy, pętlą, z której nie ma wyjścia.
Film ukazuje klasyczne fazy cyklu przemocy:
- Uwodzenie (kwiaty, Wenecja, obietnice)
- Stopniowa kontrola (izolacja od rodziny, nadzór, manipulacja)
- Eskalacja napięcia (chłód, groźby, zastraszanie)
- Eksplozja (przemoc fizyczna, psychiczna)
- Faza skruchy ("Przepraszam, to się nie powtórzy")
I znowu od początku. Tylko że każdy obieg jest intensywniejszy. Faza "miodowego miesiąca" coraz krótsza. Przemoc coraz częstsza. To spirala, która zaciska się coraz mocniej.
W terapii spotykam kobiety (rzadziej mężczyzn), które mówią: "Ale przecież potem przeprosił. Przyniósł kwiaty. Obiecał, że to ostatni raz".
I tu mówię: to nie ostatni raz. To element cyklu. Dopóki nie przerwiemy mechanizmu – będzie się powtarzać.
Transgeneracyjność przemocy.
Smarzowski nie mówi tego wprost, ale to widać – przemoc przenosi się z pokolenia na pokolenie. Dzieci, które dorastają w domach, gdzie krzyk jest normą, gdzie kontrola zastępuje miłość, uczą się ról: osoby doświadczającej przemocy i sprawcy.
I potem przychodzą do mnie jako dorośli – z przekonaniem, że "tak po prostu jest w związkach". To normalne. "Wszyscy tak mają".
Nie. Nie wszyscy. I nie musi tak być.
Niewydolność systemu.
Film pokazuje, jak trudno jest wyjść z przemocy, gdy brakuje realnego wsparcia. Gdy instytucje zadają pytania w stylu "dlaczego nie wyszłaś wcześniej?", zamiast "jak możemy Ci pomóc?".
Niebieska Karta to narzędzie. Sama w sobie nie wystarczy. Potrzeba skoordynowanego działania – prawników, kuratorów, terapeutów, ośrodków wsparcia. I – co najważniejsze – zrozumienia, że osoba doświadczająca przemocy nie potrzebuje osądzania. Potrzebuje bezpieczeństwa.
W procesie terapeutycznym kobiety( rzadziej mężczyźni) często przychodzą z poczuciem winy. "Dlaczego wróciłam/wróciłem?", "Dlaczego uwierzyłam/em, że się zmieni?".
I tu mówię: to nie Twoja wina. Mechanizm przemocy działa jak pętla. Wyjście wymaga czasu, wsparcia i – często – wielokrotnych prób.
Chaos wewnętrzny osoby doświadczającej przemocy.
Smarzowski używa achronologii, by oddać stan psychiczny bohaterki. Rzeczywistość przeplata się z jej lękami, wspomnieniami, próbami zrozumienia. To dokładnie tak, jak wygląda trauma.
W pracy z osobami po doświadczeniu przemocy widzę to – fragmentaryczność wspomnień, trudność w linearnym opowiedzeniu historii, poczucie nierealności. Mózg broni się przed tym, co nie do zniesienia. I potrzeba czasu, by poskładać to w całość. By nazwać. By odzyskać kontrolę nad narracją o sobie.
Bez separacji nie ma rozwoju.
To zdanie powtarzam w gabinecie często. Żeby wyjść z przemocy, potrzeba odrębności – psychicznej, fizycznej, emocjonalnej. Potrzeba powiedzieć: "To nie jest moja wina. To nie jest miłość. I mam prawo wyjść".
Ta separacja to nie tylko decyzja. To proces.
I potrzeba na niego wsparcia – systemowego, instytucjonalnego, terapeutycznego.
Smarzowski nie daje odpowiedzi. Zadaje pytania, które musimy sobie zadać jako społeczeństwo:
– Dlaczego tyle kobiet (i mężczyzn) tkwi w związkach, które ich niszczą?
– Dlaczego system nie chroni skutecznie?
– Jak możemy przerwać transgeneracyjny cykl przemocy?
- Czy możemy psychoedukować o zjawisku przemocy w rodzinie jeszcze więcej?!
Film trudny. Bezwzględny. Uczciwy.
I jako psychoterapeutka powiem – to jest materiał, który warto omówić w zespołach interdyscyplinarnych i interwizjach. To jest film, który powinni zobaczyć wszyscy, którzy pracują z osobami doświadczającym i przemocy. Bo pokazuje nie tylko dramat jednostki, ale też systemową niewydolność.
"Świata nie zmienię, ale trąbić mogę" – to cytat ze Stachury, który pada w filmie.
I ja trąbię. Od lat. W gabinecie wzmacniam osoby doświadczające przemocy i z bólem serca muszę powiedzieć, że czasami pętla jest zbyt mocna.
Bo przemoc da się przerwać. Tylko wtedy, gdy przestaniemy milczeć.
Jeśli doświadczasz przemocy:
Niebieska Linia: 800 120 002 (całodobowo, bezpłatnie)
Jeśli jesteś świadkiem przemocy:
Zawiadom policję. Nie odwracaj wzroku. Czasem to może uratować życie.
"Dom dobry": kadr z filmu