12/11/2019
O bliskości...
LĘK PRZED MIŁOŚCIĄ
Boimy się miłości, bo boimy się zranienia. Przeżyliśmy już (może nawet nie raz) cierpienie porzucenia, zdrady lub jakiś inny zawód związany z naszym zaangażowaniem. Bardzo prawdopodobne, że nasza historia z tym związana zaczęła się bardzo dawno temu, w dzieciństwie, kiedy poczuliśmy odrzucenie przez własnych rodziców lub jednego z nich, a potem, jako nastolatkowie lub dorośli ludzie zawiedliśmy się ponownie. Trudno się nie dziwić, że w takiej sytuacji pojawia się lęk przed zaangażowaniem w uczucie, które jest przecież tak intensywne, a wymagające od nas ryzyka otwarcia swojego delikatnego wnętrza dla drugiej osoby.
SCHEMATY ZACHOWANIA
Jeśli boimy się zaangażowania lub wycofujemy się z niego, najprawdopodobniej jesteśmy uwikłani w schemat porzucenia lub deprywacji emocjonalnej. Te dwa schematy życiowe najmocniej wpływają na budowanie w nas obaw dotyczących zaangażowania w głębokie relacje, takie jak przyjaźń czy miłość, bo obie opierają się na odkrywaniu siebie przed drugą osobą i ofiarowywaniu jakiejś części swojej przestrzeni i siebie.
Pierwszy schemat związany jest z doświadczeniem porzucenia, wycofania emocjonalnego, rozłąki lub śmierci partnera i zapewne wcześniej rodzica. Drugi dotyczy braku zaspokojenia naszych podstawowych potrzeb emocjonalnych przez rodziców, zwłaszcza matkę, w okresie, kiedy byliśmy dziećmi. Im wcześniejsze to doświadczenia, tym głębiej rzutujące na nas w dorosłym życiu.
Dlatego właśnie z lęku przed ponownym rozczarowaniem i bólem zaczynamy się asekurować i tworzyć swoje misterne konstrukcje obronne…
NASZE TAKTYKI
Pomysłów na to, co zrobić, aby skutecznie ochronić się przed cierpieniem zadanym przez bliskiego nam człowieka, na którym nam zależy jest dużo. Wymienię tylko kilka tych najczęściej stosowanych.
• ZAMRAŻANIE SIĘ EMOCJONALNE
To bardzo częsta postawa – „nie czuję”, „miłość mnie nie dotyczy”… Można tak przejść całe życie, nie odczuwając żadnych głębszych emocji i uczuć. Blokujemy się po prostu na silniejsze doznania i odcinamy od nich mentalnie. Tak jakbyśmy mówili: „to nie moje, to mnie nie dotyczy – to jakiś całkiem obcy element, którego nie mam zamiaru wpuszczać nawet w swoje okolice”.
• STAWIANIE ZAPORY DLA WŁASNYCH UCZUĆ
Tym razem możemy się nawet częściowo otworzyć na uczucia np. zakochać się, ale w momencie, gdy dostrzeżemy, a przede wszystkim odczujemy, że nasze zaangażowanie zaczyna być duże, otwieramy zapadnię dla miłości, a sami kryjemy się za jakimś dobrze uzbrojonym murem. Taka postawa związana jest z silną samokontrolą, która nie pozwala nam na pełne zaangażowanie i rozwój uczucia, którego de facto potrzebujemy i o którym niejednokrotnie marzymy.
• WYBIERANIE PARTNERÓW NIEDOJRZAŁYCH EMOCJONALNIE
Szukamy po prostu partnerów, którzy są wewnętrznie dziećmi, ludźmi niesamodzielnymi, niezaradnymi, niefrasobliwymi, na których nie można polegać. Oczywiście my tego (zwłaszcza na początku relacji) zazwyczaj nie widzimy albo po prostu nie chcemy widzieć. Bo taki właśnie dobór może nam w większym stopniu zagwarantować, że nie zbudujemy stabilnej relacji, że prawdopodobnie rozpadnie się ona zanim w pełni rozkwitnie. Jaki w tym sens? Jasny i prosty: nie będzie między nami bliskości, której się tak bardzo obawiamy. A co za tym idzie, nie będziemy intensywnie cierpieć.
• ANGAŻOWANIE SIĘ W RELACJE Z PRZESZKODAMI
Analogicznie do poprzedniej sytuacji, wybieramy partnerów, którzy nie są całkowicie dyspozycyjni. Albo funkcjonują w innym związku, albo mieszkają daleko od nas, albo wykonują pracę wymagającą częstych rozstań, albo ich życie w jakiś inny sposób nie pozwala w chwili poznania się na pełne zaangażowanie. Wymienione przeszkody na pewno nie pomagają w stabilizacji związku, więc jeśli nie mamy odpowiedniej determinacji, cierpliwości i woli dokonania zmian wspierających związek, może on nie przetrwać.
• PRZYBIERANIE MASEK
Taka taktyka polega na tym, że udajemy kogoś, kim w gruncie rzeczy nie jesteśmy. Możemy chować się za maską cynika, który pokpiwa z miłości i zaangażowania. Możemy udawać donżuanów lub kobiety demoniczne, preferujące ilość, a nie wartość partnerów. Możemy udawać obojętnych na uczucia lub wmawiać sobie aseksualność. Możemy zasłaniać się ideologiami i przewrotnymi systemami wartości. Pole do popisu ogranicza tu tylko nasza fantazja, ale w każdym przypadku (wg mnie fałszywie) przeczymy potrzebie miłości i bliskości.
• UCIEKANIE
To stały nasz numer przy bardzo wielu trudnych dla nas sytuacjach. Świetnie też działa w temacie miłości. :) Bo można tak sobie zorganizować życie, że po prostu nie będzie czasu (lub przestrzeni w naszym umyśle) na miłość i zaangażowanie. Wszystkie „holizmy” i nałogi świata mamy tu do wyboru: pracoholizm, alkoholizm, seksoholizm, narkomania, hazard, bardzo angażujące hobby, działania uzależniającej od adrenaliny, poświęcanie się dla innych (nie mam tu na myśli zwykłej pomocy) itd. Jest w czym wybierać. :)
• PORZUCANIE
To taktyka pokrewna wycofaniu się emocjonalnemu, z tym, że w tym przypadku nie czekamy aż relacja się rozpadnie lub zostaniemy porzuceni, ale sami, w momencie krytycznym dla nas, czyli w chwili, gdy uczucie zaczyna rozkwitać, czym prędzej wycofujemy się i zrywamy. Ostre cięcie i po krzyku, można by powiedzieć… Ale czy na pewno?
WNIOSKI ŻYCIOWE
Nie będę nikogo pouczać w tej najbardziej osobistej dla nas kwestii – w miłości. Każdy wie przecież swoje. :) Pisząc ten tekst, chciałam jedynie zwrócić uwagę na to, że z powodu naszej nieświadomości i lęku, możemy nie dać sobie szansy na coś, co generalnie dla ludzkości (nie obawiam się użyć tu tego słowa) zawsze stanowiło i nadal stanowi najważniejszą z ważnych kwestię. Bo miłość buduje nas jako ludzi, pozwala być najpiękniejszymi i najszlachetniejszymi istotami na naszej planecie. Bez niej (jeśli jej nigdy nie doświadczyliśmy) tracimy naprawdę bardzo wiele jako ludzie.
Obalajmy więc niepotrzebne między nami mury, kruszmy nasze lęki, ufajmy sobie i dawajmy szansę na to potwierdzające sens życia uczucie.