03/09/2025
Chciałabym napisać kilka słów o TUS-ach. Coraz częściej słyszę, że Trening Umiejętności Społecznych bywa polecany ,,na wszystko", jak uzdrawiająca pigułka. A przecież to nie tabletka. To proces. Spotkanie z drugim czlowiekiem, w którym liczy się bezpieczeństwo, szacunek i tempo uczestnika.
U nas TUS prowadzi dwóch certyfikowanych trenerów - psycholog i pedagog. Nie „przerabiamy tematów", a projektujemy doświadczenia - takie, które można poczuć w ciele i nazwać własnymi słowami. Zamiast wykładu jest współdziałanie. Od pierwszych minut budujemy wspierającą społeczność, w której każdy ma głos i wpływ. Dzieci i młodzież współtworzą program, decydują, co dziś ćwiczymy, jak długo i w jaki sposób. To nie detal - to źródło sprawczości, a bez niej żadna umiejętność nie „zadziała".
Emocje traktujemy jak informacje, a nie problem. Złość informuje, że granice lub ważne potrzeby zostały naruszone albo są zagrożone (bywa też sygnałem frustracji, przeciążenia, poczucia niesprawiedliwości). Wstyd podpowiada, że potrzebuję akceptacji. Lęk sygnalizuje, że poczucie bezpieczeństwa jest zagrożone.
Uczymy sie je zauważać, nazywać i regulować - bez tłumienia i maskowania. Wspólnie szukamy sposobów jak poprosić o przerwę, jak powiedzieć „nie", jak wrócić do rozmowy po konflikcie. Czasem to drobne gesty - jedno „dziękuję", jedno „spróbuję jeszcze raz". A jednak w tych drobiazgach wzrasta relacja - ta, która leczy bardziej niż najlepsza technika.
Wierzę, że trening działa, gdy opiera sie na trzech filarach: autonomii, kompetencji i relacji. Autonomia - kiedy mogę wybierać i mieć wpływ. Kompetencja - kiedy dostaję zadania „w sam raz" ani za łatwe, ani za trudne. Relacja - kiedy wiem, że jestem widziany i akceptowany bez spełniania określonych warunków. To dlatego u nas zasadą numer jeden jest szacunek do emocji, granic i różnorodności. Zasada numer dwa to bezpieczeństwo - najpierw je budujemy, reszta przychodzi później.
Czasem ktoś pyta po ilu zajęciach będą efekty, odpowiadam, że zobaczycie je wtedy, gdy codzienność zacznie inaczej brzmieć. Gdy dziecko pierwszy raz samo zaproponuje zabawę, poprosi o pomoc, zatrzyma rękę w pół gestu, gdy nastolatek powie, że dziś powiedziałem koledze, nie, że to dla mnie za dużo, i... zadziałało, nic się nie stało. Nic strasznego o czym myślałem.
Ważna jest też świadomość, że TUS nie zastąpi diagnozy, ani terapii. Bez współpracy z rodzicami i nauczycielami wiele się nie utrzyma. Dlatego dbamy o spójność: podsumowania po cyklach, czasami konsultacje rodzinne pomiędzy treningami, proste strategie „do domu" i „do klasy", wspólne świętowanie małych kroków. Bo zmiana nie dzieje się na sali - ona dzieje się pomiędzy spotkaniami.
Kiedy patrzę, jak grupa, która na początku siedzi w rozproszeniu, po kilku tygodniach sama przypomina zasady, ustępuje sobie miejsca, rozmawia - wiem, że to ma sens. Nie dlatego, że mamy idealne scenariusze. Dlatego, że jesteśmy razem: z ciekawością, uważnością i gotowością, by spróbować po raz kolejny. TUS nie jest cudowną pigułką. Jest przestrzenią, w której można bezpiecznie ćwiczyć bycie sobą wśród innych. I to co jeszcze ważne, to liczebność grupy- nie wyobrażam sobie, aby liczyła więcej niż 8 osób. Trening nie jest dla każdego. Jeśli zauważamy, że dziecko nie dojrzało do takiej formy pracy, szukamy innych rozwiązań dostosowanych do jego potrzeb.
Jeśli czujesz, że właśnie takiej przestrzeni potrzebujesz Ty, albo Twoje dziecko zapraszamy, ale dopiero od kolejnego cyklu.