20/10/2025
Straciłam wenę. Lekkie pióro też chyba gdzieś się zgubiło… stąd ostatnio brak tu treściwych postów.
A może to nie tylko wena do pisania odeszła?
Podziwiam tamtą Martę – tę, która potrafiła codziennie zapisać kilka stron notesu, która co kilka dni pisała post „o czymś”. A dziś? Dziś w środku nocy powstaje post „o niczym”.
Uśmiecham się do tej Marty sprzed kilku tygodni – tej pełnej energii, siły i werwy do pracy, tworzenia, działania. I staram się z całych sił nie złościć na tę dzisiejszą Martę.
Mignęła mi kilka razy ta rolka – pewnie Wam też:
„Rok 2026 jest za trzy miesiące (bądźmy dokładni – za niespełna dwa miesiące i trochę).
A 2020 był pięć lat temu.
W międzyczasie wszystko się zmieniło – nie głośno, nie nagle, ale powoli.
Straciliśmy bliskich, których mieliśmy nigdy nie stracić.
Porzuciliśmy marzenia, które miały trwać wiecznie.
Żyjemy z pytaniami bez odpowiedzi.
Czas się nie zatrzymał, nie pytał, czy damy radę – po prostu płynął dalej.
A my razem z nim.
Coś nas złamało, coś nas odbudowało.
Ale wszystko nas ukształtowało.”
I choć dalsza część średnio mi się podoba, to cała ta rolka jest o tym, że mimo wszystkiego, co wydarzyło się przez te pięć lat – a w moim życiu to pięć gotowych scenariuszy na niezłe filmy akcji i wyciskacze łez – mimo tego wszystkiego nadal jestem.
Może mniej pewna, może słabsza, ale nadal oddycham, nadal próbuję.
A to więcej, niż nam się czasem wydaje, bo po tym całym huraganie – ja nie zniknęłam.
I żaden z nas nie zniknął.
Kiedy przeczytacie ten tekst jeszcze raz, odnajdziecie w swoich pięciu latach te fragmenty – tak jak ja znalazłam w swoich.
I w wielu momentach wydawało się, że już nic dobrego się nie wydarzy, że słońce już nie zaświeci, że znikniemy.
Nie zniknęliśmy – urośliśmy.
Urosłam. Urosłeś. Urośliśmy.
Za tydzień znowu mam urodziny.
Od sierpnia zarzekałam się, że w tym roku zrobię zrzutkę na mój wyjazd na Islandię – przecież to mój rok nieba i powinnam go uczcić piękną zorzę.
Nic z tego. Sumienie mi nie pozwala.
Co roku w dniu urodzin daję Wam świetne powody, żeby zrobić mi prezent – i w tym roku nie będzie inaczej.
Potrzebuję jednak jeszcze 2–3 dni, żeby pokazać miejsce, ideę, dzieło, które potrzebuje tego wsparcia bardziej niż moja Islandia ;)
A tymczasem… idę spać z nadzieją, że wróci mi wena.
Nie tylko do pisania.
A co do zdjecia... kocham Pazdziernik ❤️ A widzisz to drzewo po prawej? Odrębne? Nadal zielone? Uparte?
No to! Zostawiam Cię z tym - może to jakaś inspiracja?