27/10/2025
🌿 Potrzebujemy drugiego człowieka, który nas widzi z czułością
„Z wielu ważnych powodów musimy uznać, iż człowiek nie jest wcale jednością. Bo składa się z różnych procesów i tendencji, które mają różne cele i pochodzenie.
- I w ogromnej mierze są nieświadome.
Tak! I kiedy jesteśmy w kryzysie, uruchamiają się w nas te różne procesy, często sprzeczne, które albo będą nam w zmaganiu się z nim pomagać, albo będą nam w tym przeszkadzać.
Innymi słowy, wielki problem człowieka, niezależnie od tego, w jakim jest stanie, choć w kryzysie jest to zwielokrotnione, stanowi fakt, że nie jest on jednością. Myśl, która
towarzyszyła zachodniej kulturze przez setki lat, że jesteśmy świadomi i wolni, i która wciąż jest traktowana jako punkt wyjścia w wielu sytuacjach, jest po prostu iluzją. W związku z tym te wszystkie nawoływania, kiedy człowiek się zmaga z trudnościami: „Weź się ogarnij”, „Weź się w garść”, „Jesteś dorosły”, „Opanuj się!”...
- Są o kant potłuc.
A mówiąc mniej dosadnie, są nieadekwatne do współczesnej wiedzy o człowieku.
Prawda jest raczej taka, że w ogromnym stopniu jesteśmy sami dla siebie nieprzejrzyści i nierozporządzalni. Ani nie znamy siebie zbyt dobrze, ani też nad sobą nie panujemy w takim stopniu, jak nam się wydaje.” Fragment pochodzi z książki „Tańcząc. Rozmowy o kryzysie i przemianie.” i Bartłomiej Dobroczyński
Współczesna psychologia, neurobiologia i doświadczenie psychoterapeutyczne pokazują, że człowiek jest złożonym z wielu części, potrzeb, impulsów, głosów, które czasem współpracują, a czasem w swoje różnorodności walczą ze sobą.
Kiedy ktoś patrzy na nas bez oceny, z empatią i spokojem może coś w nas się rozpuścić. Czułość z zewnątrz może z czasem zrodzić czułość do siebie samego — do tych pogubionych, lękliwych części, które wcześniej próbowaliśmy stłumić.
Może można powiedzieć, że MIŁOŚĆ i uważność drugiego człowieka pomagają nam spotkać samych siebie? W całej złożoności, bez przymusu spójności? Może nie chodzi o to, żeby się „ogarnąć”, tylko żeby się zobaczyć w pełni?