06/09/2023
Czy psychoterapia to „orka na ugorze”?
Zacznijmy od tego, że są różne szkoły i podejścia psychoterapeutyczne. Być może części z Państwa obiły się o uszy następujące hasła: terapia poznawczo-behawioralna, psychodynamiczna, systemowa, humanistyczna (na przykład Gestalt), terapie w nurcie egzystencjalnym (na przykład logoterapia) i inne. Podejścia te mają swoje mocniejsze i słabsze strony, używa się w nich trochę innej terminologii, korzysta z różnych teorii i metod, rozkłada się nieco inaczej akcenty. Nie będziemy się teraz jednak skupiać na żadnym konkretnym podejściu, ale opiszę w skrócie, czego można się spodziewać na psychoterapii. Tym, co łączy różne nurty, jest dążenie do ulżenia w cierpieniu lub/i wspomaganie rozwoju pacjenta/klienta (osobiście wolę sformułowanie „klient”).
W psychoterapii ważne jest obopólne zaangażowanie. Nie należy oczekiwać, że terapeuta to mechanik, który będzie klienta stopniowo naprawiać i rewitalizować. Człowiek to nie stary samochód. Trudno też doszukiwać się tu analogii z pacjentem, który ma chory kręgosłup i jedzie do sanatorium na trzy tygodnie, żeby poddać się serii zabiegów. W psychoterapii chodzi o współpracę. W jej trakcie klient szuka rozwiązania swoich problemów lub optymalnego dla siebie sposobu funkcjonowania. Dzieje się to przy asyście terapeuty, który ma ku temu pewne kompetencje i wiedzę. Żądanie, żeby terapeuta dawał nam gotowe „recepty” czy „instrukcje obsługi samych siebie” jest niepoprawne i nierealistyczne.
Psychoterapia to nie przesłuchanie ani rozmowa z urzędnikiem, ale nie jest to również koleżeńska pogawędka. Pewien small talk na początek i koniec spotkania czy jakieś luźniejsze dygresje w trakcie sesji nie są niczym złym – wręcz przeciwnie – mogą się okazać pomocne i rozluźniać atmosferę w obliczu poruszanych tematów, które często do łatwych nie należą. Właściwe proporcje muszą jednak zostać zachowane.
Wracając do pytania początkowego – czy psychoterapia to „orka na ugorze”? Nie, psychoterapia nie powinna tak wyglądać. Trzeba być jednak gotowym na pewne wyzwania pojawiające się w jej trakcie. Nie na zagrożenia, ale na wyzwania. W toku psychoterapii może nastąpić tak zwany opór. Wówczas klient „blokuje się” – w różnym stopniu świadomie lub nie – i z jakiegoś powodu nie chce iść naprzód. To się zdarza i jest „wkalkulowane” w psychoterapię, jednak dobra relacja pomiędzy klientem a terapeutą powinna przyczynić się do przełamania oporu. Stan ten wymaga omówienia i przepracowania. Czasem może trochę potrwać, zanim nastąpi progres. Wyzwaniem dla klienta bywa skonfrontowanie się z jakąś treścią – na przykład ze spychanym na margines świadomości trudnym doświadczeniem sprzed lat. Z faktem, że nie jest idealny i popełnia błędy. Z tematem odpowiedzialności za swoje życie. Z tym, że relacja z bliską osobą może być toksyczna i warto się zastanowić nad rozstaniem.
Na koniec chciałbym zaznaczyć, że dobrze przebyta psychoterapia (czy będzie trwać pół roku, czy rok, czy pięć lat) przyczynia się do rozwoju i wzrostu dojrzałości. Osobowość człowieka ulega większej integracji. Jest też wyposażony w narzędzia, które pomagają mu radzić sobie w życiu codziennym, w relacjach z samym sobą i z innymi. Zyskuje wędkę, a nie rybę – i odróżnia jedno od drugiego. Uczy się korzystać z wewnętrznych i zewnętrznych zasobów, a każdy takowe ma – czasami trzeba je po prostu znaleźć. Bo przecież psychoterapia się kiedyś kończy. A życie trwa dalej.
Rysunek wykonany przez: Marek Felsman
Konsultacje psychologiczne i psychoterapia - stacjonarnie oraz online.