08/10/2025
To nie bajka - to nie film - to nasze życie. Przeczytaj do końca.
Mimo, że widziałem już wiele to ta historia porusza wyjątkowo.
Zadzwoniła do mnie mama czteroletniego Krzysia. Pani Asia (imiona zmienione).
Była zrozpaczona, zmęczona i – jak sama mówiła – na granicy sił. To był jeden z tych telefonów, po którym długo nie można dojść do siebie. Rozmowa była długa. Tak długa, że po raz pierwszy odkąd prowadzimy naszą fundację, płakałem razem z mamą.
Krzyś od najmłodszych lat doświadcza cierpienia, którego żadne dziecko nigdy nie powinno poznać. Jego tata – człowiek wpływowy, znany, mający „plecy” w wielu instytucjach – znęca się nad nim. Fizycznie, psychicznie i niestety również seksualnie. I choć mama od początku woła o pomoc, spotykała się jedynie z obojętnością i zamykaniem drzwi.
Przedszkole, które powinno być miejscem bezpieczeństwa, bagatelizowało sygnały. Instytucje państwowe – te, które powinny stanąć po stronie dziecka – odwracały wzrok. Sądy przedłużały sprawę powodując zniechęcenie i rezygnację.
Nawet wynajęty prawnik, który miał reprezentować panią Asię, w pewnym momencie zaczął działać przeciwko niej. To uczucie zdrady, bezradności i samotności było dla niej nie do zniesienia.
Ten moment był dla niej ciosem, którego długo nie mogła unieść. Kiedy odkryła, że mecenas, któremu zaufała, zdradził jej sprawę i działał na jej szkodę, była bliska załamaniu. Opowiadała mi, że wróciła do domu, usiadła na środku pokoju i po prostu zaczęła płakać. Nie wiedziała, co robić dalej. Czuła, że została już kompletnie sama, bez żadnej szansy na ratunek dla siebie i swojego synka. Wtedy, w akcie desperacji, zaczęła się modlić. „Boże, daj mi kogoś, kto mi pomoże” – szeptała.
I wtedy zadzwonił telefon.
Po drugiej stronie odezwała się nowa kancelaria, która usłyszała o jej sprawie. To był moment, który pani Asia do dziś wspomina jako przełomowy. Jakby jej modlitwa została wysłuchana.
Pani Asia jest wyjątkową mamą. Choć w jej głosie słychać było drżenie, choć łzy płynęły jedna po drugiej, czułem w niej ogromną siłę. Siłę, która płynie z miłości do syna. „Nie zostawię go. Nigdy” – mówiła. I ja jej wierzę.
Krzyś, mimo swojego młodego wieku, nosi w sobie rany, których nie widać gołym okiem. Ma problemy natury psychologicznej, nie radzi sobie z emocjami, często zamyka się w sobie. Ale powoli, krok po kroku, zaczyna mówić. Zaczyna opowiadać mamie, co tata mu robił. Każde zdanie to dla niego ogromny wysiłek, przełamywanie strachu i lęku. I choć serce płacze kiedy słucha się tych słów, to właśnie one są dowodem, że w nim wciąż tli się nadzieja.
Dzięki determinacji mamy i wsparciu nowej kancelarii sprawy zaczynają nabierać tempa. Nasza fundacja, wspólnie ze Stowarzyszenie STPD, przygotowuje pisma, wspiera panią Asię i przyjęła rolę obserwatora w postępowaniu. To spowodowało, że instytucje – które do tej pory milczały – zaczęły reagować.
Sytuacja jest jednak wciąż bardzo trudna. Pani Asia jest zastraszana. Czuje, że wpływy ojca Krzysia sięgają daleko. A mimo to walczy. Walczy jak lwica o swojego synka. Każdego dnia staje do nierównej walki z systemem, który zawiódł.
Kiedy z nią rozmawiam, widzę zmęczenie, ale też ogromną determinację. Widzę matkę, która jest gotowa zrobić wszystko, by jej dziecko było bezpieczne. Widzę kobietę, która – choć czuje się samotna – nie przestaje wierzyć, że światło prawdy w końcu przebije się przez mrok obojętności i układów.
Ta historia trwa. Wciąż pisze się na naszych oczach. I wiemy jedno: Pani Asia nie może zostać sama.
Dlatego prosimy Was – tych, którzy to czytają – o okazanie jej wsparcia. Wystarczy nawet komentarz. Kilka słów otuchy, które ona przeczyta. Dla kogoś, kto każdego dnia toczy walkę o życie swojego dziecka, taki drobny gest ma ogromne znaczenie.
Niech Pani Asia wie, że nie walczy sama. Niech poczuje, że są ludzie, którzy stoją po jej stronie i trzymają kciuki za nią i Krzysia.
Bo czasem to właśnie słowo – proste „jesteśmy z Wami” – staje się siłą, która daje oddech i pozwala przetrwać kolejny dzień.
Pozdrawiam gorąco
~Sebastian~