10/11/2025
Poznajcie Gabriela Józefa – urodzony 27.10 br. chwilkę po 5:00 rano, 3 godziny przed tym jak miałam stawić się w szpitalu na wywoływanie porodu… i po utracie wszelkiej nadziei na naturalny poród… Ale on dosłownie w ostatniej chwili ruszył tak, że nie zdążyłam dostać znieczulenia…
*
Z całego serca dziękuję Doula Bogusia Bieniek, z którą rodziłam i bez której nie dałabym rady. Dziękuję za WSPARCIE w czasie niełatwej dla mnie ciąży, za wszystkie nagrania z relaksacjami porodowymi i za nagranie połogowe:), ale zwłaszcza za poczucie bezpieczeństwa jakie dzięki Bogusi miałam - czułam, że będę rodzić w środku nocy i że wobec tego będę sama, bez męża, który będzie musiał zostać z dziećmi w domu, co było dla mnie dużym stresorem… Dziękuję za to, że była ze mną w czasie porodu, że trzymała mnie za ręce w czasie najgorszych momentów, uspokajała, dodawała otuchy, ocierała pot z czoła i poiła pyszną ciepłą herbatką z miodem. Dziękuję, że została na czas kontaktu skóra do skóry, zadbała o moje rzeczy i była do dyspozycji zawsze kiedy tego potrzebowałam, rozwiewając moje różne wątpliwości i służąc radą w razie potrzeby.
*
Pomimo koszmarnego bólu (nie zdążyłam na ZZO, a mam bóle krzyżowe – kto to przeżył, ten rozumie o czym mówię…) to był UDANY PORÓD. Udany dzięki kobietom, które ze mną były i się mną zaopiekowały. Bezcenna Bogusia, empatyczna, po prostu dobra położna (która pozwoliła mi rodzić tak jak czuję, dzięki czemu pierwszy raz nie rodziłam na leżąco na plecach…), z którą Bogusia się świetnie rozumiała i uzupełniała oraz Kinga, dzięki której sprawnie dotarłam do szpitala, mam piękne zdjęcia i która została ze mną aż do końca kontaktu skóra do skóry. Dziękuję raz jeszcze.
*
A teraz przyznać się, kto to mówił, że trzecie dziecko chowa się samo??? Bo chciałabym reklamację złożyć... Gabik to chyba moje najbardziej wymagające dziecko, w zasadzie nie schodzi ze mnie, jedyny plus to to, że nie muszę się martwić o laktację, bo je i przybiera jak smok. No ale nie byłabym sobą gdybym się nie martwiła... no bo za płytko chwyta, bo skoro tak ciągle chce cycusia i się awanturuje to może jednak mam za mało pokarmu? Może się nie najada?? Takie myśli plątały mi się po głowie już po wyjściu ze szpitala, a przecież mam już doświadczenie i jakąś tam wiedzę dotyczącą laktacji, wykarmiłam piersią 2 starszych dzieci, ale jak widać hormony i zmęczenie robią swoje i nawet obiektywne dowody w postaci moczonych pieluszek i kupek nie były w stanie mnie uspokoić dopóki nie przyszła położna i nie zważyła dziecka… Może gdybym otrzymała wsparcie w szpitalu zamiast podważania moich kompetencji byłoby inaczej…
*
Niestety OPIEKA LAKTACYJNA w PL leży niezależnie od tego, co mówią rządzący i to nie tylko moje zdanie… Nikt w szpitalu nie zapytał mnie, jak będę karmić (a nie wiedzieli tego z planu porodu, bo z tego wszystkiego zapomniałam go wręczyć położnej i wrócił ze mną do domu…), czy potrzebuję pomocy, etc., za to kiedy Gabriel wrzeszczał wniebogłosy przy przebieraniu kilka razy przybiegły zaalarmowane położne przekonując mnie, że dziecko jest głodne… Na nic zdały się moje tłumaczenia, że przed chwilą jadł, że płacze, bo albo nie lubi być przebierany po kupie, albo nie lubi jej robić, albo z powodu niedojrzałości układu pokarmowego, albo dlatego, że po prostu taki jest i ma mega donośny głos, a nie dlatego, że jest głodny... Doszło do tego, że jedna wyjątkowo nieprzekonana położna kazała mi pokazać piersi i sprawdziwszy, że mam pokarm zdziwiła się bardzo (mina bezcenna i choćby dlatego było warto jej pokazać), twierdząc, że pewnie źle karmię. Pokazana przeze mnie pozycja biologiczna jej nie przekonała, coś tam przy mnie pomajstrowała, po czym oznajmiła, że ona by jednak dokarmiła mlekiem modyfikowanym. Na co odparłam stanowczo (cieszę się, że miałam w sobie tyle siły), że ja bym jednak nie dokarmiała i podziękowałam za „pomoc”. A co by zrobiła matka, która po raz pierwszy próbuje karmić piersią?? Można się tylko domyśleć… W pokoju ze mną była dziewczyna, która dokarmiała dziecko profilaktycznie – tylko dlatego, że bała się, że mała nie przybierze ile trzeba i będą musiały zostać dłużej w szpitalu… Próbowałam ją uspokajać, że skoro córeczka moczy pieluszki i robi kupki i słychać, że aktywnie ssie pierś, to nie ma potrzeby profilaktycznie dokarmiać, ale ona chciała jak najszybciej wyjść do domu, żeby móc spokojnie u siebie karmić już tylko piersią… Smutne to bardzo, bo pokazuje rzeczywisty obraz (braku) opieki laktacyjnej w PL… Ile jest takich dzieci, które są niepotrzebnie dokarmiane mlekiem modyfikowanym? Ile matek, które nie otrzymały wsparcia w szpitalu w karmieniu piersią? Na pewno za dużo. I oby to się jak najszybciej zmieniło…
*
A Wy jakie macie doświadczenia porodowe i laktacyjne?
Mogłyście rodzić, tak jak czujecie?
Jesteście zadowolone z Waszego porodu?
Zapytano Was, czy potrzebujecie pomocy w karmieniu piersią? Otrzymałyście taką?
A może sugerowano Wam, by „na wszelki wypadek” dokarmić dziecko mieszanką?
Podzielcie się w komentarzach😊.