15/08/2025
Drogi pamiętniku,
w te feralne wakacje postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Inspirację znalazłam u Kolcza, gwiazdy Fit-Toka, który obiecywał, że w miesiąc zrzucę 10 kilogramów, pijąc szejki „Ziołolife”. Wiedziałam, że ta dieta to totalna bzdura, a insulina poszybuje mi po niej do kosmosu, niczym Sławosz. Jednak 10 kilogramów w miesiąc brzmiało jak bajka, prawda? No to ja byłam księżniczką w tej bajce, która po trzech dniach miała taką ochotę na chipsy, że mogłaby zabić. Moje życie zamieniło się w pasmo wyrzeczeń, a ja zamiast królowej życia, byłam królową rozpaczy.Pamiętam moment, gdy siedziałam sama w kuchni, patrząc na herbaszejka, podczas gdy marzyłam o schrupaniu prawdziwego Drwala z Macka.Wtedy właśnie olśniło mnie, że moja przyjaciółka Kaśka, po moich marudnych historiach o dietach cud, wcisnęła mi do torebki wizytówkę. Psychodietetyk. No tak, Kaśka to mistrzyni subtelnych aluzji. Westchnęłam, bo tak naprawdę nie wiedziałam, czy to ja jestem szalona, czy ta dieta. Zresztą, co za różnica? Głodna i tak byłam.
*Teraz Twoja kolej! Wyobraź sobie, że jesteś psychodietetykiem i to właśnie do Ciebie trafiła Bridget. Co jej doradzisz? Jaka potoczy się dalej jej historia?😃