27/03/2024
Mój prawie niemówiący, dziesięcioletni syn, przynosi mi i układa obok mojego komputera małe zlepki plasteliny.
Za każdym razem kiedy stawia mi kolejną figurkę mówię do niego
“ O Staszek…. zrobiłeś figurkę. Ma oczy w trzech wymiarach. Ooo! Przyniosłeś kolejną, ta ma niebieskie boczki. Myślę, że to ptak" Chciał, żebym moim paznokciem docisnęła odpadającą nogę.
"O, temu noga odpada, chcesz, żebym docisnęła" stwierdzam i robię to, o co mnie prosił. "Teraz mam już cztery figurki na stole, chyba nawet się znają. Ustawiłeś je tak, jakby się przytulały”.
Przy szóstej figurce Staszek udawał, że przyfrunęła do grupy. Ponieważ ja patrzyłam w komputer, więc obrócił moja głowę, żebym to zauważyła. Przy siódmej wydawało mi się, że chce mi ją włożyć do ucha. Szybko zrozumiałam, że chodzi o to, żebym zauważyła, że ta ma kolczyki.
Powiedziałam “o, ten ma kolczyki” a Staszek na to - “ No… kolcyki, łajt perls” ( white pearls - białe perły)
Staszek nie mówiąc, opowiedział mi bajkę o ptasiej awanturze. Wybrał mnie, żeby przejść ze mną przez swój sukces ulepienia postaci, którymi mogliśmy się pobawić. Oddał mi prawo głosu, nawet prawo do popełniania błędów, bo nie znałam treści.
To była dobra rozmowa o kształtach, kolorach wielkościach i kumpelstwie. O plastelinowych ptakach z bajki.
A jak to widzą inni?
Ten chłopiec prawie w ogóle nie mówi a matka zamiast ćwiczyć z nim jakieś masaże logopedyczne i słówka czy coś, to pozwala mu ciągle tylko lepić z tej modeliny. I on tak chodzi i lepi jakieś literki albo układa z klocków literki i jakieś zdania nie wiadomo o czym.
Jak u nich byłam to naprzynosił na stół takich małych zlepków. Wszystko jakieś takie niby do siebie podobne, oczy wyłupiaste, po kilka warstw. Takie niby ładnie brzydkie. A ta nic mu nie powie, że ładne albo żeby zrobił większe, bo nic nie widać tylko każdego ogląda i mu opisuje, jakby on nie wiedział, co sam zrobił. No i pozwala mu stawiać na drewnianym stole zamiast gdzieś na jakimś kartonie z boku, a to tłuste, to plamy z tego będą nie do wyczyszczenia. Ona coś pisze, to ten ją za włosy ciągnie żeby tylko na niego patrzyła, a ona nic, no nic mu nie powiedziała. Ani „Nie ciągnij za włosy!”, ani „Nie rób tak, bo mnie to boli!”. Zero jakiegoś wychowania, zakazu, reprymendy. Później pewnie w szkole też będzie za włosy innych ciągnął. No i patrzę a on jej zakleja tą plasteliną uszy. Pewnie jest mu za głośno w tym domu to tak robi. No ale on ma autyzm, to w ogóle nie ma empatii i pewnie nic z tego nie rozumie. Ja nie wiem, czy on tej plasteliny nie zjada. A jak coś powiedział, to było niezrozumiałe, żadne słowo to nie było, a matka się cieszyła, jakby inwokacje wyrecytował. Nic z tego dzieciaka nie będzie.
Joanna Klaga, mama autystycznego Staszka, wiceprezes Fundacja Autika.