09/11/2025
Z serii: Muszę..... "bo się uduszę"
Powtarzać będę to stwierdzenie jak mantrę "AAC nie hamuje mowy, a ją wspiera"
📌 Dziewczynka 8.l, niedosłysząca, nie rozumie komunikatów słownych, pozostawiony bez umiejętności porozumiewania się gestami. Nie czyta i nie zna liter. Występowały formy agresji i autoagresji. Próbowano na siłę wdrożyć program "Mówik", bo, jak stwierdzono "nauczycielom będzie wygodniej". To bardzo pomocny syntezator mowy, który zazwyczaj nie jest do końca akceptowany w komunikacji przez osoby niesłyszące, chociażby dlatego, że mają rozwiniętą mowę wewnętrzną tak jak osoby słyszące. Po wprowadzeniu AAC, tzn. języka migowego, w szczególności daktylografii dziewczynka zaczęła doskonalić umiejętności szkolne ( m.in. w rozróżnianiu wzorów graficznych liter). Ustąpiły również zachowania trudne, spokojniejsza jest w domu i w szkole, poprawiły się relacje i wyrazistość mowy. Przez tyle lat w terapii, więc pozostaje pytanie: Czy na pewno tak powinna była wyglądać pomoc terapeutyczna?
📌 Dziecko 4,6 r.ż., niewerbalne, od ponad roku w przedszkolu. Już na pierwszych zajęciach logopedycznych wchodzi w relacje i poprzez wskazanie przedmiotu/zabawki odpowiada na pytania. Mimo, że pierwszy raz ma styczność z programem "Mówik" to bardzo szybko zaczyna się w nim orientować i w tej formie odpowiadać na pytania próbując dodatkowo wydobyć z siebie odpowiednią głoskę i ułożyć w poprawny sposób usta. Prowadzony jest IPET w przedszkolu, są zalecenia z PPP, diagnoza logopedy w stylu ORM i ...zarzut do rodzica, od wychowawcy, że rodzic nie ćwiczy i dlatego do tej chwili dziecko nie mówi.
Na pewno rodzic powinien ćwiczyć, jednak specjalista powinien zauważyć, że to nie tylko "zwyczajne" ORM (opóźniony rozwój mowy) i trzeba wdrożyć działania specjalistyczne ( oprócz terapii zabawą), między innymi AAC.
Zamiast zarzutu w kierunku rodziców (który nie ma wiedzy specjalistycznej) nasuwa się pytanie : Jakie podjęte przez rok zostały działania podczas pracy w grupie, by wspomóc dziecko? Czy zostały wprowadzone symbole,gesty, tablice tematyczne, tablice kontekstowe? Czy naprawdę lepiej jest powiedzieć "bo ono nie mówi" i uważać, że przecież wszystko jest dostosowane, tylko rodzic nie ćwiczy?
📌 Dziewczynka l. 5, zdiagnozowany autyzm, niewerbalna z zaburzeniami w zakresie imitacji motorycznej, oboje rodzice są osobami niesłyszącymi. Nauczyciele to przemiłe Panie ale nie wprowadzają żadnych form komunikacji z zakresu AAC. Do tych działań nie zabierają się również pracujący tam specjaliści. Do rodziców kierowana jest propozycja o zmianę przedszkola. Mogłabym zrozumieć gdyby przez rok podjęto jakieś działania w kierunku AAC, bo ta dziewczynka nie funkcjonuje jak osobya słyszącą. Mimo, że słyszy to nie rozumie kierowanych do niej komunikatów słownych (autyzm) i żyje tak naprawdę w "świecie ciszy" ( rodzice to osoby niesłyszące), więc jej odbiór rzeczywistości przebiega tylko drogą wizualną, bo gestowo -wizuala ( język migowy) też nie jest na tym etapie możliwa ze względu na brak imitacji motorycznej , która często zauważalna jest u dzieci z ASD. Czy wszystkie środki komunikacyjne zostały w tym przypadku wyczerpane? Czy zasadne jest zalecenie kierowane do rodzica o wypracowanie zachowania, bo dziecko nie współpracuje? Hm..., a niby jak rodzic ma to zrobić skoro nie wie jak dotrzeć do dziecka, a specjaliṣ̌ci nie dają żadnych rozwiązań jak ma to zrobić.
Odpowiedzi na powyższe pytania dotyczące wprowadzania AAC są oczywiste. Mimo to nadal słyszę, że AAC hamuje mowę. Pozwalam sobie wówczas na dygresję w stylu "Proszę się dokształcać". Co ciekawe, to często sam rodzic poszukuje tych, którzy mają odmienne zdanie. Zdarza się, że dziecko ma tak duże trudności, że wprowadzanie Komunikacji Alternatywnej I Wspomagającej wymaga bardzo długiego czasu i nie zawsze będzie osiągalna pełna komunikacja, ale zawsze warto działać w tym kierunku, by wspomóc funkcjonowanie dziecka i wesprzeć jego środowisko rodzinne. W tych opisanych przeze mnie sytuacjach rodzic sam szukał pomocy. Czego więc zabrakło osobom z kwalifikacjami? Wiedzy, umiejėtności czy chęci? Bardzo podoba mi się słowo, które istnieje w słowniku naszych babć i dziadków, a tu chyba pasuje. Powiem najprościej, że chyba zabrakło "zdrowego pomyślunku" czyli przeanalizowania i wprowadzenia racjonalnych rozwiązań w życie, by jak najlepiej wspomóc dziecko niewerbalne.