09/11/2023
Ważny głos...do rozwagi...
Podzielę się z Wami refleksją po wielu spotkaniach jakie z Wami odbyłam. Ostatnio dużo myślę na temat pozycji dziecka w społeczeństwie, które tworzymy. Temat ten regularnie pojawia się w moim życiu, a ostatnio wybitnie często widzę niezadowolonych dorosłych z powodu obecności dziecka przy sąsiednim stoliku restauracyjnym. Wiecie, że Konwencja Praw Dziecka to w zasadzie bardzo młody dokument? A pozycja młodego człowieka w rodzinie diametralnie zmieniła się na przestrzeni ostatnich 100 lat? Dzieci dopiero niedawno zaczęły być postrzegane jak ludzie i uzyskały pełne prawa. Szokuje nas to, że tak późno, prawda? To co takiego dzieje się w naszej społeczności, że zaczynamy powoli, małymi krokami ale jednak ponownie odbierać dzieciom prawo do pełnego udziału w życiu społecznym, w tym prawo do prawidłowego rozwoju, który czasem polega na tym, że dzieci są głośne, ruchliwe i „widzialne”. Codziennie widzę w komunikacji miejskiej ludzi, którzy robią wszystko by ich dzieci były ciche i niewidzialne - co by nikomu przypadkiem nie przeszkadzały. Bardzo mnie to niepokoi, podobnie jak publiczne przyzwolenie na dyskusje dotyczące pomysłów na tworzenie przestrzeni dla dzieci niedostępnych i nie myślę tu o ograniczaniu dostępu dzieciom do miejsc, w których czeka na nie zagrożenie. Niepokoi mnie to, bo od hasła„ dzieci przeszkadzają mi w spokoju lecieć samolotem” jest niewielki krok do - dzieci nie mają takich samych praw jak dorośli. Dlaczego nie rozmawiamy o tym, jak uczyć się większej zdolności do znoszenia naszych osobistych frustracji wynikających z hałasu, konieczności poczekania dłużej w kolejce, czy przepuszczenia dziecka w publicznej toalecie, gdy bardzo chce mu się siusiu. Takie rozmowy nie powinny odbywać się w przestrzeni publicznej - w zamian za to proponuję poddanie pod rozwagę pytania o to, jak my dorośli możemy zarządzać własnym zmęczeniem i emocjami bez ograbiania z praw innych ludzi. Dzieci maja prawo rozwijać się podobnie jak my dorośli. A ich rozwój polega na eksploracji świata do którego przynależą - w bezpiecznych i sprzyjających warunkach, jakie tworzą dla nich dorośli. Rozumiem, że bywa to męczące. Ale dojrzałym sposobem na radzenie sobie w życiu społecznym nie jest ograniczanie praw innym ludziom. Dzieci nie są rybami i mają głos - dlaczego tak bardzo nam ten głos zaczyna przeszkadzać? Plaże bez dzieci? Strefy ciszy bez dzieci? Restauracje bez dzieci? Serio? To rozwiązanie jakie proponują dorośli ludzie, gdy czują się zmęczeni? Rozumiem motywację, ale metoda której próbujemy użyć - to metoda, która prowadzi do bardzo paskudnych postaw. W historii wykluczenia, dyskryminacji i przemocy było ich już zbyt wiele by bez refleksji otwierać kolejne tego typu narracje. Myślę, że mamy dużo do zrobienia.