22/09/2025
Wywiad z położną
Fundacja Tęczowy Kocyk: Jako położna byłaś przy porodach pełnych radości, ale i przy tych najtrudniejszych, gdy dziecko rodzi się martwe. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Położna: To są chwile, które zostają w sercu na zawsze. Każde takie doświadczenie jest ogromnym ciężarem, ale też wielką odpowiedzialnością – bo wiem, że jestem z rodziną w jednym z najbardziej bolesnych momentów ich życia. Muszę być profesjonalna, a jednocześnie niezwykle delikatna i ludzka.
FTK: Z czym mierzą się wtedy rodzice?
Położna: Przede wszystkim z ogromnym szokiem. Często wchodzą na salę porodową z nadzieją, że jeszcze coś da się uratować. A potem dociera do nich, że to pożegnanie, a nie powitanie. Towarzyszy im cisza, która boli najbardziej. Widzę w ich oczach rozpacz, bezradność i pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi.
FTK: A co jest najtrudniejsze dla Ciebie jako położnej?
Położna: Najtrudniejsze jest to, że nie mogę dać im tego, czego najbardziej pragną – życia dla ich dziecka. Mogę tylko być, potrzymać za rękę, czasem po prostu milczeć razem z nimi. Bardzo ciężkie jest też zachowanie równowagi: z jednej strony muszę wykonać wszystkie procedury medyczne, z drugiej – zadbać o godność tego momentu i o emocje rodziców.
FTK: Czy w takich chwilach położna też potrzebuje wsparcia?
Położna: Tak. My też jesteśmy ludźmi. Często wracam do domu i długo nie mogę zasnąć. Zastanawiam się, czy zrobiłam wszystko, co mogłam, czy dobrze ich poprowadziłam. To są obrazy, które wracają. Potrzebujemy superwizji, rozmowy, czasem łez. Bo jeśli nie pozwolę sobie tego przeżyć, to przy kolejnym porodzie nie będę w stanie być naprawdę z rodzicami.
FTK: Zdarza się, że rodzice po stracie wspominają bardzo bolesne zdania, które usłyszeli od personelu medycznego. Dlaczego tak się dzieje?
Położna: Niestety, to prawda. Czasem położne czy lekarze wypowiadają słowa, które nie powinny nigdy paść. Wynika to z bezradności, braku odpowiedniego przygotowania psychologicznego albo z przekonania, że „trzeba coś powiedzieć”. Bywa, że padają zdania: „Jesteście młodzi, jeszcze będziecie mieli dzieci” albo „Lepiej teraz niż później”. To miało być pocieszenie, ale w rzeczywistości rani i zostaje w pamięci na lata. Trzeba też pamiętać, że personel pracuje w ogromnym napięciu. Myślimy o procedurach, o bezpieczeństwie, a jednocześnie mamy w sobie emocje. I czasem ta bezsilność wyraża się w słowach, które nie są przemyślane. To nie usprawiedliwia, ale tłumaczy, dlaczego takie sytuacje w ogóle się zdarzają. Właśnie dlatego tak ważne są szkolenia, wsparcie psychologiczne i uczenie przyszłych położnych, jak rozmawiać z rodzicami w żałobie. Milczenie, obecność, uścisk dłoni – to zawsze lepsze niż niefortunne zdanie, które zostaje jak rana.
FTK: Co chciałabyś przekazać rodzicom, którzy byli w takiej sytuacji?
Położna: Że nie są sami. Że nawet jeśli świat nie rozumie ich bólu, to ich strata jest prawdziwa i ważna. I że w sercach personelu medycznego też zostaje pamięć o ich dziecku. Każde z tych dzieci było wyjątkowe – i zasługuje, by o nim mówić z miłością i szacunkiem.
wśród fanów