28/11/2025
Ludzie chorują, ludzie umierają...my wszyscy, wszystko, co żyje: rodzi się, rozkwita, wydaje owoce (różne), przekwita, powoli lub nagle odchodzi.
Myślę, że Black Friday w jednym z emocjonalnie trudniejszych okresów w roku ma głęboki sens. Myślę, że Halloween nosi w sobie konkretny zamysł.
Obecność choinek i mikołajów już od początków listopada torpeduje naszą uwagę.
Wszystko to kieruje nas mocno na zewnątrz: ku aktywności, rozrywce, gonieniu za czymś.
Byciu poza domem, poza sobą, poza czuciem i bez możliwością zatrzymania się i refleksji.
A przecież czujemy chyba też gdzieś w sobie, że to nie czas na to.
Że te krótkie dni, długie noce, trudna pogoda i mało energii zapraszają do wnętrza.
Właśnie do czucia, bycia, refleksji.
Nie sądzę, że odpowiedzialność leży tylko po naszej stronie.
Nawyk odcinania się od naszego życia wewnętrznego* (nawyk często wielopokleniowy) splata się w przedziwnym danse macabre z tym, co obecne/dominujące w naszej kulturze i gospodarce.
(*To może wyglądać jak self-care, obowiązkowość czy wypoczynek, ale nim w istocie nie jest.)
Naprzeciw nam wychodzi w tym czasie cały sektor reklamy, sprzedaży, marketingu, branża rozrywkowa.
Potężna machina:)
Oczywiście, przekierowanie naszej uwagi ze spraw niełatwych a wspomnianych na początku tego tekstu, przychodzi łatwo.
Umysł szybko wkręca się w poszukiwanie kolejnej, wcale niepotrzebnej rzeczy, w okazję, wyprzedaż i wizję takiej czy innej łatwej nagrody.
To zrozumiałe.
Co więc jeśli nie podążanie za mainstreamowymi podpowiedziami czy raczej naciskami?
Może staroświeckie, niemodne, nie- błyszczące i nie- obiecujące szybkich rezultatów (czy zgoła żadnych) życie wewnętrzne?
Bycie ze sobą, zaglądanie w swoje uczucia, doświadczenia, myśli.
Bycie bliżej siebie. Zobaczenie, poczucie czego ja tak naprawdę potrzebuję teraz.
Co mi dobrze robi.
A co nie.
Choroba, śmierć, cierpienie przychodzi. Zatrzymuje nas, wywraca nasze kramiki i rozgania tłum kupców. Kieruje wewnętrzny wzrok ku temu, co najważniejsze.
Skutecznie odfiltrowuje powierzchowne gierki i wszystko to, czym zapychamy się i jesteśmy zapychani żeby nie widzieć, nie słyszeć i nie czuć wyraźnie: wszyscy umrzemy.
To wcale nie jest taka zła wiadomość. Przynajmniej prawdziwa.
I, gdy to się wydarza, gdzieś bliżej lub dalej od nas, to może być szansa na spotkanie z tym, co ostateczne i spojrzenie na życie z tej perspektywy.
A tu już akurat dużo dobrego może się wydarzyć.
Z 🖤
Foto tym razem nie moje, z internetu i nie znam Autora/Autorki, bardzo dziękuję za nie.