Barbara Anna Tyboń: retreats & rituals

Barbara Anna Tyboń: retreats & rituals kontemplatywnie; holistycznie; z uważnością i współodczuwaniem:prowadzę terapie,odosobnienia,rytuały

Ludzie chorują, ludzie umierają...my wszyscy, wszystko, co żyje: rodzi się, rozkwita, wydaje owoce (różne), przekwita, p...
28/11/2025

Ludzie chorują, ludzie umierają...my wszyscy, wszystko, co żyje: rodzi się, rozkwita, wydaje owoce (różne), przekwita, powoli lub nagle odchodzi.

Myślę, że Black Friday w jednym z emocjonalnie trudniejszych okresów w roku ma głęboki sens. Myślę, że Halloween nosi w sobie konkretny zamysł.
Obecność choinek i mikołajów już od początków listopada torpeduje naszą uwagę.
Wszystko to kieruje nas mocno na zewnątrz: ku aktywności, rozrywce, gonieniu za czymś.
Byciu poza domem, poza sobą, poza czuciem i bez możliwością zatrzymania się i refleksji.

A przecież czujemy chyba też gdzieś w sobie, że to nie czas na to.
Że te krótkie dni, długie noce, trudna pogoda i mało energii zapraszają do wnętrza.
Właśnie do czucia, bycia, refleksji.

Nie sądzę, że odpowiedzialność leży tylko po naszej stronie.
Nawyk odcinania się od naszego życia wewnętrznego* (nawyk często wielopokleniowy) splata się w przedziwnym danse macabre z tym, co obecne/dominujące w naszej kulturze i gospodarce.

(*To może wyglądać jak self-care, obowiązkowość czy wypoczynek, ale nim w istocie nie jest.)

Naprzeciw nam wychodzi w tym czasie cały sektor reklamy, sprzedaży, marketingu, branża rozrywkowa.
Potężna machina:)

Oczywiście, przekierowanie naszej uwagi ze spraw niełatwych a wspomnianych na początku tego tekstu, przychodzi łatwo.
Umysł szybko wkręca się w poszukiwanie kolejnej, wcale niepotrzebnej rzeczy, w okazję, wyprzedaż i wizję takiej czy innej łatwej nagrody.
To zrozumiałe.

Co więc jeśli nie podążanie za mainstreamowymi podpowiedziami czy raczej naciskami?

Może staroświeckie, niemodne, nie- błyszczące i nie- obiecujące szybkich rezultatów (czy zgoła żadnych) życie wewnętrzne?
Bycie ze sobą, zaglądanie w swoje uczucia, doświadczenia, myśli.
Bycie bliżej siebie. Zobaczenie, poczucie czego ja tak naprawdę potrzebuję teraz.
Co mi dobrze robi.
A co nie.

Choroba, śmierć, cierpienie przychodzi. Zatrzymuje nas, wywraca nasze kramiki i rozgania tłum kupców. Kieruje wewnętrzny wzrok ku temu, co najważniejsze.
Skutecznie odfiltrowuje powierzchowne gierki i wszystko to, czym zapychamy się i jesteśmy zapychani żeby nie widzieć, nie słyszeć i nie czuć wyraźnie: wszyscy umrzemy.

To wcale nie jest taka zła wiadomość. Przynajmniej prawdziwa.

I, gdy to się wydarza, gdzieś bliżej lub dalej od nas, to może być szansa na spotkanie z tym, co ostateczne i spojrzenie na życie z tej perspektywy.
A tu już akurat dużo dobrego może się wydarzyć.

Z 🖤

Foto tym razem nie moje, z internetu i nie znam Autora/Autorki, bardzo dziękuję za nie.

Nasze zajęcia ze studentami podyplomowymi na kierunku Uważność i współczucie niespodziewanie odbyły się pod hasłem "prze...
24/11/2025

Nasze zajęcia ze studentami podyplomowymi na kierunku Uważność i współczucie niespodziewanie odbyły się pod hasłem "przestrzeń wewnętrzna".

To ciekawe, z upływem lat coraz mniej planuję zajęcia i coraz bardziej mnie one pozytywnie zaskakują (tak, tak prowadzone przeze mnie, ale staram się podążać za duchem grupy - że tak powiem:).

No i tak: poruszaliśmy się ostatnio wokół tematu naszej przestrzeni wewnętrznej: czy w ogóle ją mamy dla kogoś, na coś; jak możemy ją pielęgnować, o nią dbać.

I, że to naprawdę wielka sprawa, że pracując głęboko z drugim człowiekiem (np.w psychoterapii) udostępniamy nasze wnętrze innej osobie.
To wielki dar, ogromne wymaganie i czasami nawet poświęcenie.

Nic nie jest dla mnie dalsze od prawdy niż stwierdzenie, że terapia to taka po prostu rozmowa.
To wcale nie jest proste i nie tylko o rozmowę chodzi.
Dlatego potrzebne jest świetne wyszkolenie, długotrwala własna terapia, superwizja oraz wiedza i doświadczenie.

Empatia, ciekawość oraz intuicja oczywiście też są bardzo pomocne.
Ale dodałabym jeszcze jeden mały - wielki składnik: pokora.

Wiem, że nie wiem wszystkiego.

Wiem, że to druga osoba szuka swojej indywidualnej ścieżki, a ja mogę tylko (aż!) jej towarzyszyć, świadkować.

Jestem świadoma swoich tendencji do wybawiania, pomagania, ratowania, łagodzenia i z czułością powstrzymuję siebie (czasami się udaje, czasami nie) przed powyższymi gdyż ufam mądrości drugiej osoby, swojej i procesu.

Pomaganie przez nie- pomaganie.

Więc jak?
Poprzez uważne, głębokie słuchanie.
Dzięki autentycznej obecności.
W komunikacji z serca do serca.
W bezwarunkowej wierze, że w każdym z nas jest dobro, mądrość i zdrowie.
Czasami po prostu nie mogą się one przejawić.

Trzeba cierpliwości, wytrwałości.
Zobowiązania, zaangażowania, bliskości w tej specyficznej relacji, która staje się nośnikiem nowych możliwości, może nawet zalążkiem nowego życia.

Cóż za odpowiedzialność!

Ogromnie się cieszę mogąc dzielić się doświadczeniem z obecnymi i przyszłymi terapeutami, coachami i nie tylko:)

💙

Jak piszą mądrzy w temacie astrologii dziś (20.11) potężny nów w Skorpionie.Dlaczego potężny?Gdyż tworzy sprzyjające war...
20/11/2025

Jak piszą mądrzy w temacie astrologii dziś (20.11) potężny nów w Skorpionie.

Dlaczego potężny?
Gdyż tworzy sprzyjające warunki do ostatecznego pożegnania tego, co w nas i naszym życiu straciło datę ważności, co nam nie służy, a co być może już od dawna targamy za sobą (niczym ciężki wór) i albo bardzo do tego przywykliśmy albo/i mamy już dość.
O ile pożegnanie i (od)puszczenie wcześniej się nie wydarzyło to właśnie teraz jest dobry moment.

Nie potrzebujesz znać się na ruchu planet ani "wierzyć" w astrologię.
Możesz potraktować to jako przypomnienie, inspirację czy po prostu materiał przydatny w zaglądaniu do swojego wnętrza.

Wróćmy zatem do metafory wora (nie jest moja, wzięłam ją bodaj od Hillmana, ale, szczerze mówiąc, nie pamiętam).

- Co ciągniesz za sobą (lub niesiesz na sobie lub dźwigasz) - coś, co kompletnie nie jest Ci już potrzebne?

Zapraszam do przeglądu swojego indywidualnego wora. Aczkolwiek jest w nim oczywiście mnóstwo zbiorowych treści, wszystko się pomieszało i może dobrze byłoby klarownie zobaczyć:

- które ograniczające lub nawet upośledzające Twoją moc przekonania pochodzą z rodziny, z kultury?

- które obciążające uczucia wcale nie są Twoje, ale nabyłaś/eś je w ramach odrabiania "emocjonalnej harówy" dla innych (rodziców, partnerów, innych osób)?

- kogo i po co chcesz ratować, chronić i zbawiać? (czyli kogo niesiesz na plecach;)

- gdzie Ty jesteś w tym wszystkim?

- jakie wiążące Cię (czytaj: pętające) zobowiązania, obietnice, kontrakty zawarłaś/eś, z kim i w jakim celu?

- czy możesz wyobrazić sobie opróżnienie wora?

- czy możesz poczuć lekkość i pustkę gdy wór przestaje być przez Ciebie ciągnięty i ciągle zapełniany?

- co zrobiłabyś/łbyś ze swoim cennym życiem bez tego obciążenia?

Zachęcam do poszukania właściwej dla Ciebie ucieleśnionej ekspresji twórczej tego tematu: maluj, rysuj, pisz, śpiewaj.
Niech przemówi prawa półkula:)

Do takiej kontemplacji zapraszam Cię dzisiaj lub w nadchodzących dniach.

Z 🤎

Foto moje: "proszę, uszanuj, że wkraczasz do uświęconego miejsca, dziękuję."
TYM MIEJSCEM JESTEŚ TY!

Jak Wam mija listopadziec?:)Ponieważ za oknem zimno i deszcz postanowiłam zrobić najlepszy możliwy użytek z tych okolicz...
16/11/2025

Jak Wam mija listopadziec?:)

Ponieważ za oknem zimno i deszcz postanowiłam zrobić najlepszy możliwy użytek z tych okoliczności...A mianowicie czytam, piszę, słucham. Oczywiście otulona kocem, ciepłym światłem i rozgrzewającym napojem.

Kontynuuję moje spotkanie z tematem bólu utraty i żałoby.
Pierwszy raz podchodzę do niego trzeźwo, praktycznie i metodycznie.
Co nie oznacza braku uczuć i wzruszeń. Przeciwnie, jest ich mnóstwo i są różnorodne: smutek,złość, bunt,niezgoda, wdzięczność, radość, czułość....

Jestem w tym miejscu, w którym cierpienie z powodu straty kogoś/czegoś ważnego otwiera mnie na pełne czucie wszystkiego.
To jak nagłe otwarcie drzwi do innego świata. Czuję trzeźwość, rześkość i stabilność ziemi pod moimi stopami.
Czuję, że spotykam się z czymś najbardziej podstawowym, nieuchronnym, naturalnym: wszystko przeminie, wszyscy umrzemy, wszystko utracimy.

A jednak jest w tym także coś uwalniającego, niosącego ulgę i klarowną perspektywę.

Jest w tej kontemplacji coś niezwykle cennego, ukryta perła, po którą mainstreamowy wzorzec zaprzeczania, tłumienia i unikania tematu nie sięga.
Perła zrodzona z przebywania w ciemności, obcowania z nią, rozpoznania jej.
Przede wszystkim w sobie.

Czuję, że pragnę zainspirować Was do odważnego pochylenia się nad tymi tematami.
Samemu czy z kimś zaufanym, kto będzie trzymał dla Was przestrzeń (lub/i trzymał za rękę;).

Nie potrafię wyrazić ile dobrego przychodzi do mnie z powodu tego, że po prostu pochylam się nad prawdą moich doświadczeń (tu: związanych z powyższymi sprawami) nasłuchując...

Czego wcześniej nie potrafiłam usłyszeć? Zobaczyć? Poczuć? Objąć? Wyrazić?
Co potrzebuję dzisiaj rozpoznać? Przytulić? Czemu dać miejsce w sobie?

Śmierć nie musi oznaczać opuszczenia (A.Gibson), a strata nie prowadzi wcale do pustki.
Przemijanie być może wcale nie jest złą wiadomością, a ból może otwierać na piękno, dobro i radość.

Takie to rozważania jesienne i na (zdecydowanie) drugą połowę życia:)

Z 💚

Foto moje.

Z ogłoszeń nieparafialnych;): od czasu do czasu mam miejsce na niskopłatną krótkoterminową  psychoterapię (stacjonarnie ...
10/11/2025

Z ogłoszeń nieparafialnych;): od czasu do czasu mam miejsce na niskopłatną krótkoterminową psychoterapię (stacjonarnie w Warszawie), jak ktoś z Was potrzebuje, a jest w trudnej sytuacji materialnej & ma pragnienie akurat ze mną pracować (z uwzględnieniem ciała, snów i twórczości) to proszę o wiadomość (batybon@gmail.com). Jak będzie dostępna taka opcja to dam znać.
To tyle.
Dbajcie o siebie czule w ten listopadowy czas.

💛

PS. Uprzejmie proszę nie udostępniać, to oferta tylko dla mojego grona odbiorców tu zgromadzonego (z większą częścią z Was tak czy inaczej kiedyś się spotkałam).

Dzisiaj pełnia w Byku.Jak co pełnię i nów zapraszam Was do kontemplacji kilku pytań.Ta pełnia niesie między innymi temat...
05/11/2025

Dzisiaj pełnia w Byku.
Jak co pełnię i nów zapraszam Was do kontemplacji kilku pytań.

Ta pełnia niesie między innymi temat ciała (i tego, czego ono potrzebuje), ziemi, zasilenia, zmysłowej przyjemności, ale także bólu, cierpienia (jako nieuchronnej części życia) oraz przemijania.

I, w kontekście święta, które dopiero co za nami, najbardziej rezonuje ze mną właśnie przemijanie.
Ale w jakiejś nowej optyce.

Pamiętacie "Małego księcia"?

Kto jest Twoją różą?
Kto jest Twoim lisem?
Kogo/co oswoiłaś/eś lub stworzyłeś/aś i przez to stałaś/eś się za to odpowiedzialny/a?

Co stanowi dla Ciebie, w tym momencie życia, niekwestionowalną wartość?
Ile czasu, miejsca, uwagi i energii dajesz na realizację tej wartości?
Jeśli spojrzysz na tych i to, co dla Ciebie najcenniejsze z perspektywy przemijania - co czujesz?
Czy możesz pozwolić temu tematowi się poprowadzić?

Jestem poruszona tym, jak w największym mroku pojawia się światło i jak na zgliszczach starego świata odradza się nowe życie.

Ten podstawowy cykl natury narodziny-życie-śmierć-odrodzenie obserwuję nie tylko na zewnątrz, ale też w naszym życiu psychicznym.

Każdy z nas jest w innym miejscu cyklu.
Ważne żeby wiedzieć gdzie i nie tracić energii na niepotrzebną walkę, by było inaczej niż jest.

Przyroda zmierza ku zimowej pauzie.
A jak u Ciebie?
Pozwolisz sobie zwolnić, odpocząć i zaopiekować się sobą?
Ciało może być w tym procesie wspaniałym przewodnikiem.
I naprawdę nie trzeba czekać, aż będzie musiało nas zatrzymać chorobą czy jakimś symptomem.

Pełnego delikatności spotkania ze sobą i z Twoim ciałem życzę Ci z 🤎

Foto moje, z dzisiaj:)

Światło i mrok.Tak rozmyślam o Halloween. Wyraźnie pamiętam czas, kiedy był po prostu Dzień Zaduszny i Wszystkich Święty...
02/11/2025

Światło i mrok.
Tak rozmyślam o Halloween.
Wyraźnie pamiętam czas, kiedy był po prostu Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych. Wspominanie bliskich i dalszych, którzy odeszli. Spotkania rodzinne na i po cmentarzu.
Czas wyjątkowy.
Jak mawiają mądrzy: oto zasłona między naszym światem a za-światami jest najcieńsza.

Teraz jest zabawa, przebrania, kościotrupy, zombiaki, pająki i świecące dynie.
To mnie jakoś rozczula.
Czuję w tym próbę oswojenia mroku, śmierci, tego, co "po drugiej stronie".
Z humorem, przytupem, muzyką.
Tak, jak w niektórych kulturach El Dia de los Muertos jest poniekąd świętem karnawałowym, radosnym, ekstatycznym.

Ciekawi mnie czy da się w tym odnaleźć równowagę: czas na refleksję, pielęgnowanie pamięci, a jednocześnie element zabawy i lekkości?
Jak nie zagubić się w mrocznych korytarzach straty i żałoby?
Ale też w jaki sposób nie odłączać się od siebie i ważnych tematów "zabawiając się w/na śmierć"?
Jak pozostać czujną, uważną, przytomną wobec dobrodziejstw tego święta, a jednocześnie nie popaść w nadmierną powagę?
I gdzie ten złoty środek dla każdej i każdego z nas się znajduje?

Nie przychodzę dziś do Was z odpowiedziami. Pozostanę przy pytaniach. Może zechcecie pochylić się nad nimi, a może nawet coś napisać:)

🧡

Foto moje:)

Wczoraj konferencja jungowska w Warszawie. Układam jeszcze myśli, integruję uczucia, ale chcę się z Wami czymś podzielić...
26/10/2025

Wczoraj konferencja jungowska w Warszawie.
Układam jeszcze myśli, integruję uczucia, ale chcę się z Wami czymś podzielić....

Uświadomiłam sobie, że szkoląc się poza Polską uczestniczę jednak w innym kontekście kulturowym. Bardzo lubię różnorodność i tą międzynarodową społeczność.
Ale doceniam też możliwość posłuchania i pobycia w tym jak psychologia analityczna przenika do polskiej ziemi.

To była dla mnie podróż. Pamiętam jak zafascynowałam się myślą Junga na studiach. Czytałam, uczestniczyłam w seminariach i konferencjach. Wtedy jeszcze nie było szkoleń terapeutycznych.
I po latach, po wielkim detour, powróciłam.
I cieszę się, że już tak wiele zostało zrobione. Ale i tak wiele przed nami.

To, co odróżnia jungowski klimat w Polsce od np.USA to z pewnością nasza historia i położenie geopolityczne. Inne są traumy Polaków i inne są ich sny. Inne historie rodzinne, inne (nie zawsze, ale często) aspiracje czy pragnienia.

Nie chcę odcinać się od polskości - jakkolwiek jest ona dla mnie trudna. (Tu przychodzi na myśl piosenka Grzegorza Ciechowskiego "Nie pytaj mnie o Polskę" - zawsze poruszająca).

Ale potrzebuję na to, co tu patrzeć z szeszej perspektywy: świata, innych kontekstów, innych historii, z metapoziomu.
Inaczej czuję, że brak mi tchu, przestrzeni, że utykam w klaustrofobii (co kojarzy mi się z szukaniem pseudo bezpieczeństwa np. w "macierzy" ksenofobii).

Wielu polskich spraw, sporów i postaw nie rozumiem, nie współbrzmię, ale wiem, że nie mogę ich ignorować.
Czuję współodpowiedzialność.
No i pracuję z osobami, które - chcą tego czy nie (tak jak ja) - uwikłane są w te nasze konteksty. To jest naprawdę inaczej żyć, czuć i myśleć tu, gdzie tuż obok toczy się wyniszczająca wojna, gdzie jest w naszych świadomościach i nieświadomości zbiorowej doświadczenie dwóch wojen światowych, powstań, gett, obozów, rozbiorów....
Oczywiście jest też światło, wzrost, transformacja.
Ale nie da się przeskoczyć specyficznie polskiego cienia i tego, co z niego współcześnie wyrasta.

I, tak, można się tym przerażać lub/i czuć odrazę.
I nie chcieć mieć z tym nic wspólnego (ale to akurat niemożliwe).
Ale można też w tym i pomimo tego szukać światła, świadomości, rozumienia, dialogu, czasami nawet przebaczenia.
Przede wszystkim uzdrowienia naszych osobistych, rodzinnych, narodowych i globalnych traum.

Uzdrowienie nie oznacza, że one znikną. Raczej chodzi o to, że podejmując się takiej trudnej i długotrwałej pracy wewnętrznej (np.w analizie czy psychoterapii) możemy mieć nadzieję, że nie będziemy działać z miejsca zranienia i w związku z tym krzywdzić dalej siebie i innych.
Że będziemy w stanie stworzyć w naszym wnętrzu i życiu kontrapunkt dla tych przeciwności, coś wartościowego, co da nadzieję być może też innym i pozwoli nam czuć: tak, warto żyć.

Trochę Wam napisałam o moich myślach pokonferencyjnych i o mojej historii. Z nadzieją, że posłuży to jako inspiracja do zatrzymania się i refleksji. Bo to cenne i potrzebne. Szczególnie w tych czasach.

💛

Foto moje

Jak co nów (i pełnię) zapraszam Was do krótkiej kontemplacji.Dziś nów w Wadze, który przynosi nam  tematy relacji (także...
21/10/2025

Jak co nów (i pełnię) zapraszam Was do krótkiej kontemplacji.

Dziś nów w Wadze, który przynosi nam
tematy relacji (także, a może przede wszystkim, tej ze sobą) oraz równowagi (wewnętrznej i tej w różnych obszarach naszego życia).

W związku z tym proponuję parę pytań do refleksji:

- gdzie w Twoim życiu brakuje teraz równowagi?
Co dokładnie jest niezrównoważone? Czego jest za dużo a czego zbyt mało?
Jak możesz przywrócić równowagę?
I czy zechcesz porozmawiać o tym z samą/ym sobą teraz?:)

- czy jesteś w stanie utrzymać w sobie dwa różne stany/uczucia? Czy potrafisz objąć w sobie światło i mrok? Czy widzisz oba te aspekty także w drugiej osobie?

- czy możesz dawać w sobie miejsce różnym potrzebom, pragnieniom, a nawet temu, że nie zawsze jest w Tobie jedna prawda?

- gdzie i kiedy przekraczasz swoją miarę i jak mogłabyś/mógłbyś odnaleźć swój indywidualny złoty środek?

- czy dostrzegasz u siebie brak równowagi w dawaniu i otrzymywaniu?
Czy możesz dokonać świadomego wyboru, by wzmocnić tą stronę, która jest słabsza?

Życzę Wam owocnych rozmyślań i wielu ciekawych odkryć 💛

Info astro M. Matuszewska 🙏
Foto moje, jesienne

Kończenie.Jak dobrze kończyć?Dla mnie (wystarczająco) dobre zakończenie to takie, które niesie w sobie jakość domknięcia...
17/10/2025

Kończenie.

Jak dobrze kończyć?

Dla mnie (wystarczająco) dobre zakończenie to takie, które niesie w sobie jakość domknięcia.
Można dać sobie czas i miejsce na pożegnanie się, zobaczenie za co jesteśmy wdzięczni i podziękowanie, a także czego zabrakło i co było nie tak - wyrażenie również tego.

Przede wszystkim jest to o tym, by móc poprzeżywać rozmaite uczucia towarzyszące kończeniu.

A jeśli chodzi o pożegnanie z drugą osobą to ważne, by ona też miała taką możliwość.

Znam sporo osób, które nie doświadczyły takich zakończeń.
Zamiast tego musiały przeżyć szok nagłych zerwań, utraty bez możliwości wyrażenia czegokolwiek często nie wiedząc nawet co się tak naprawdę stało.

Takie sytuacje trudno jest domknąć, ale nie mamy wyjścia.
Nawet, gdy drugiej osoby, której to dotyczy już nie ma potrzebujemy przeżyć to i domknąć wewnątrz siebie.
Sami czy z pomocą kogoś innego, kto wie jak to jest i co jest potrzebne.

Często obawiamy się zakończeń.
Nie kojarzą się nam one z nowymi początkami, ale raczej z rozstąpieniem się ziemi pod stopami i końcem świata.

Dobrze zajrzeć z delikatnością w te lęki.
Być może wynikają one z wcześniejszych niewystarczająco dobrych doświadczeń.
Warto dać sobie szansę na inne zakończenie.

Wierzę, że jest to możliwe.
Obserwuję ten proces w psychoterapii i cieszę się, że mogę w nim towarzyszyć.
To porusza 💙.

Foto moje, Warszawa:)

Dziś: Międzynarodowy Dzień Zdrowia Psychicznego.Z tej okazji chciałabym napisać kilka zdań na temat, który jest mało (za...
10/10/2025

Dziś: Międzynarodowy Dzień Zdrowia Psychicznego.

Z tej okazji chciałabym napisać kilka zdań na temat, który jest mało (za mało) obecny w dyskursie publicznym, ale też w kręgach profesjonalnych.

Chodzi o utrzymywanie, pielęgnowanie zdrowia psychicznego u osób, które zajmują się zdrowiem psychicznych innych osób.
Czyli psychoterapeutów. Ale myślę, że odnajdą się tu wszelkie zawody związane z pomaganiem, a nawet szerzej: lekarze, nauczyciele...

Pracując w tym obszarze od ponad 20 lat obserwuję - ze smutkiem w sercu, ale też narastającą niezgodą - jak my, terapeuci, zaniedbujemy, przekraczamy i nadużywamy siebie.

Wszystko to w dobrej wierze, z pobudek tzw. wyższych (nie mogę odmówić pomocy cierpiącemu), jak i tzw.niższych (ale jakże podstawowych: muszę zarobić na rachunki, kredyt, wydatki swoje i dzieci).

Rozumiem to dobrze.

Ale jednak zastanawiam się od dawna i rozmawiam o tym z mądrymi ludźmi:

W jaki sposób mam mieć siłę i chęć na fajne spędzenie czasu z najbliższymi gdy, po iluś sesjach, wszystko, czego potrzebuję to żeby nikt nic ode mnie nie chciał i nic nie mówił?

Jak mam zachować zdrowie psychiczne i fizyczne skoro ciągle pracuję za dużo, przekraczam moje możliwości pomieszczania emocji i traum innych ludzi?

Jakim cudem mam pozostać uważna i empatyczna dla innych jeśli permanentnie zaniedbuję swoje mniej lub bardziej podstawowe potrzeby?

Jakim kosztem daję innym głębokie słuchanie i bezwarunkową akceptację jeśli przestałam słuchać siebie?

Tych pytań mogłoby być o wiele więcej.
Jednak nie chodzi mi o dręczenie Waszych sumień:)

Chodzi mi tylko o to, żebyś zatrzymał/a się dzisiaj i poczuł/a, zobaczył/a siebie w kontekście dbałości o Twoje zdrowie psychiczne.

Żebyś konstruktywnie pomyślał/a o tym, jak i czy wystarczająco odpoczywasz, jak się zasilasz i czy dajesz sobie chociaż część tego, co dajesz swoim pacjentom/klientom.

Dzisiejsze święto może być przypomnieniem o tym, żebyś brał/a pod czułą uwagę swoją kondycję psychofizyczną w kontekście ciężkiej pracy, jaką wykonujesz na rzecz innych.

Trzymam za Ciebie kciuki! 💙

Foto moje (i mówi coś o moich sposobach zasilania siebie:)

Adres

Srodmiescie

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Barbara Anna Tyboń: retreats & rituals umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Barbara Anna Tyboń: retreats & rituals:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria

Dlaczego zajmuję się psychoterapią & rozwojem/edukacją?

Moja ścieżka prowadzi od teoretycznych pasji humanistycznych, które rozwijałam i eksplorowałam na różnych kierunkach i uczelniach, do praktyki pracy z drugim człowiekiem - czy to w kontekście uczenia i rozwoju, czy uzdrawiania. Zresztą te trzy wymiary odczuwam jako jedność i - czy prowadzę zajęcia, czy pracuję z indywidualną osobą - zawsze mam w sobie jasną, nadrzędną intencję. Intencją ta dotyczy inspirowania do wzrostu czyli do rozwoju świadomości. Od wielu lat obserwuję, w jaki sposób wzrost świadomości pozwala nam, ludziom przekraczać stare i nieaktualne już wzorce, zachowania i przekonania oraz wprowadzać więcej wolności, mądrości, życia i zdrowia we wszystkie obszary naszego życia.

Często droga naszego rozwoju zaczyna się w momencie cierpienia. Nie ma w tym nic dziwnego. Problem cierpienia (naszego czy innych) zatrzymuje nas i zaprasza do zadania sobie pytania o to, co najważniejsze, do zweryfikowania naszych celów, założeń i całego dotychczasowego życia. Jeśli w tym momencie - momencie kryzysu - nie zamkniemy się na twórczy przepływ, na możliwość uzdrawiania, rozwoju i nauki - droga ta może poprowadzić nas w miejsca (w świecie, jak i na mapie naszego serca), o których nawet nie marzyliśmy. Stajemy się odkrywcami, a gdy odkrywamy wreszcie naszą wewnętrzną, niezbywalna, podstawową madrość i drobroć nie pozostaje nam nic innego niż dzielić się z innymi. To miejsce obfitości, które, raz odkryte, nie pozwoli nam już więcej poprzestawać na żadnych substytutach.

Wspaniałą przygodą jest dla mnie towarzyszyć innym na ścieżkach, które sama przemierzałam i nadal przemierzam na różne sposoby i widzieć to światło z wewnątrz, gdy ponownie łączymy się z naszą istotą - wracamy do domu. Nie ma większej radości.

Pokładam ufność, że wzrostowi świadomości towarzyszyć będzie dokonywanie wyborów i działanie oparte o troskę o nasz wspólny świat. Jest to moim wielkim pragnieniem, by praca nad sobą przekładała się na branie odpowiedzialności za ziemię, na której i dzięki której żyjemy.