23/11/2025
W przestrzeni gabinetu od lat towarzyszę kobietom, które doświadczyły utraty dziecka w okresie prenatalnym.
Historie te pozostają nienaruszone i chronione tajemnicą relacji terapeutycznej. To, co zostaje tu opisane, nie stanowi ich zapisu, lecz próbę uchwycenia wspólnego doświadczenia dla wielu kobiet, które doświadczenie to nosi w sobie w poczuciu osamotnienia.
Strata prenatalna rzadko znajduje w społecznym dyskursie należne jej miejsce. Często pozostaje poza słowem, w przestrzeni w której trudno nadać znaczenie temu, co się wydarzyło. Brak języka sprawia, że wiele kobiet pozostaje z uczuciem, iż ich żałoba nie jest widziana ani rozumiana.
Po utracie ciąży ciało przez pewien czas funkcjonuje w stanie zawieszenia między obecnością a nieobecnością. Proces biologiczny nie kończy się w momencie utraty, gdyż organizm wciąż reaguje, jakby próbował utrzymać kontakt z życiem, które ustało. Poziom hormonu ciążowego obniża się stopniowo, a inne układy hormonalne, w tym prolaktyna i oksytocyna, nadal pozostają aktywne. Ciało wciąż odpowiada na rytm, który nie znajduje już swojego celu. W ten sposób tworzy się napięcie między tym, co fizjologiczne, a tym, co wydarza się w przestrzeni psychicznej.
Ciało zachowuje pamięć bycia miejscem życia, a umysł konfrontuje się z jego utratą.
W tym bolesnym rozdźwięku pojawia się napięcie, które często przybiera formę winy lub poczucia braku kontroli.
Utracie towarzyszy szerokie spektrum różnorodnych emocji i wewnętrznych stanów. Nierzadko pojawia się również doświadczenie utraty zaufania do własnego ciała, które miało chronić i podtrzymywać życie. To moment głęboko dotykający tożsamości kobiety-moment w którym ciało (wcześniej źródło życia) staje się przestrzenią jego braku.
To doświadczenie, które sięga samego rdzenia tożsamości. Dotyka najgłębszych warstw poczucia siebie i tego, kim się jest w relacji ze swoim ciałem, z własną kobiecością, z możliwością tworzenia i podtrzymywania życia. W tym miejscu często pojawia się utrata zaufania do własnej integralności, a wraz z nią trudność w odzyskaniu poczucia ciągłości między ciałem a psychiką.
Ciało, które stało się pustym domem. Nie jest to metafora poetycka, lecz próba oddania stanu, w którym ciało zachowuje pamięć o obecności, a psychika uczy się żyć w jej braku. W tym sensie żałoba po dziecku staje się również żałobą po części siebie-po tej, która zaczęła stawać się matką. To doświadczenie pozostawia w psychice miejsce w którym trudno się odnaleźć: moment stania w pustym domu, gdzie każdy gest i wspomnienie przypominają o życiu, którego już nie ma.
Kobieta, która stoi w pustym domu, nie potrzebuje zapewnień ani obietnic o lepszej przyszłości. Potrzebuje, aby ktoś uznał, że to życie, które odeszło, istniało naprawdę. Potrzebuje, aby ból, którego doświadcza, został potraktowany z godnością i bez prób zaprzeczania.
To moment, w którym kobieta przestaje być tą, którą była przed ciążą, lecz nie staje się również matką, którą zaczynała się stawać.
Znajduje się w przestrzeni przejściowej w stanie tożsamościowego zawieszenia, gdzie dotychczasowe struktury „Ja” ulegają rozszczepieniu, a nowe nie zdążyły jeszcze się uformować.
To obszar pomiędzy byciem a nie-byciem, w którym ego traci swoje kontury, bo ciało pamięta, że było domem, lecz umysł nie ma już dla tej pamięci przedmiotu odniesienia.
To stan zbliżony do liminalności-doświadczenia progowego w którym człowiek pozostaje „pomiędzy formami”, pozbawiony stabilnego języka dla własnego istnienia.
To nie tylko utrata dziecka, lecz także utrata wersji siebie, która rodziła się wraz z nim.
W tym zawieszeniu trudno rozpoznać siebie i równie trudno nazwać to, kim się jest, bo tożsamość matki nie zdążyła jeszcze w pełni zaistnieć, a tożsamość sprzed ciąży została już przekroczona.
Poczucie winy, które często pojawia się po utracie, jest jednym z najbardziej złożonych wymiarów żałoby.
W tym doświadczeniu aktywizuje się superego, wewnętrzna instancja psychiczna, która w swoim surowym wymiarze domaga się kary za to, co uznaje za „niedopełnione”. To głos, który nie pochodzi z zewnątrz, lecz z wnętrza psychiki i który jednocześnie rani oraz podtrzymuje więź z utraconym dzieckiem. Cierpienie staje się więc doświadczeniem podwójnym: z jednej strony utrwala ból i poczucie winy, a z drugiej-zachowuje relację z dzieckiem, które odeszło. Ból nie jest wówczas tylko objawem, lecz także formą pamięci i sposobem w jaki psychika zachowuje więź, której nie można już przeżyć w realności.
W ostatnim czasie w Polsce dostrzega się potrzebę formalnego i społecznego uznania doświadczenia utraty ciąży. Obowiązujące przepisy pozwalają kobietom, które jej doświadczyły, uzyskać potwierdzenie straty, prawo do czasu żałoby i do symbolicznego pożegnania dziecka niezależnie od momentu w którym ciąża została przerwana. Takie zmiany, choć nie pomniejszają bólu, mają znaczenie społeczne: potwierdzają, że strata prenatalna nie jest „mniejszą” stratą, lecz wydarzeniem, które wymaga troski, uznania i obecności.
W swoim gabinecie mam drobne pamiątki dla rodziców, wykonane przez wolontariuszy Fundacja Tęczowy Kocyk Fundacja ta wspiera rodziców po stracie dziecka, tworząc dla nich zestawy pamiątek: małe czapeczki, kocyki, motyle, które towarzyszą pożegnaniu i stają się realnym znakiem istnienia.
Motyl, wykorzystywany jako symbol w Fundacji przypomina, że każde istnienie, choć krótkie, zostawia po sobie ślad i wymaga uhonorowania.
Dla wielu kobiet i par posiadanie takiego przedmiotu jest ważnym elementem procesu żałoby. Istnieje potrzeba uznania, że to dziecko istniało i było częścią ich życia.
Każda strata jest doświadczeniem jednostkowym, którego nie da się porównać ani zmierzyć. Nie istnieje miara bólu ani obiektywne kryterium, które określałoby jego „zasadność”. Cierpienie nie zależy od tygodnia ciąży, lecz od głębokości więzi, która zdążyła się uformować.
Jeśli towarzyszy kobiecie po poronieniu (jako bliski, jako lekarz, jako terapeuta, jako przyjaciółka lub członek rodziny), warto pamiętać o prostych, ale zasadniczych granicach. Nie zadawaj pytań o to, który to był tydzień. Ta wiedza nie jest Ci potrzebna. Choć w dobrej wierze, nie pocieszaj słowami: „jesteś młoda, jeszcze będziesz mieć dzieci” ani nie próbuj porównań typu: „lepiej, że stało się to teraz, niż później”, " weź się w garść, w domu czekają na Ciebie dzieci."
Takie zdania, choć często wypowiadane w dobrej wierze, nie przynoszą ulgi i zatrzymują proces żałoby. Pomniejszają ból i odbierają znaczenie doświadczeniu, które już samo w sobie jest wystarczająco trudne.
To, czego potrzebuje kobieta po utracie dziecka, to uznanie jej żałoby bez warunków, bez porównań i bez prób tłumaczenia.
W obliczu utraty najbardziej leczy obecność drugiego człowieka i żywego świadkowania bólu bez prób zaprzeczania mu.