Pedagog Szczęścia

Pedagog Szczęścia Jestem Kacper i staram się szerzyć szczęście! Dobrze, że jesteś😊
Wszystko bedzie dobrze 😍
(1)

Jaka była najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszeliście?Coś co zostaje w sercu na dłuugo…
17/10/2025

Jaka była najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszeliście?

Coś co zostaje w sercu na dłuugo…

17/10/2025

Nie każdemu dane jest urodzić się w szczęśliwej rodzinie. Ale poczucie bycia kochanym należy się każdemu, bo jeśli czujesz się kochana, to możesz rozkwitać w środku ❤️

Czy elastyczność  przy dziecku jest potrzebna?Dzisiaj przypomniałem sobie, jak bardzo codzienne rzeczy potrafią być znak...
16/10/2025

Czy elastyczność przy dziecku jest potrzebna?

Dzisiaj przypomniałem sobie, jak bardzo codzienne rzeczy potrafią być znakiem miłości.

Umówiliśmy się z żoną, że dziś podzielimy się obowiązkami. Ja miałem wypełnić zaległe papiery do urzędu, a że sporo tego było, więc potrzebowałem godziny skupienia. W tym czasie ona miała zająć się naszym dzieckiem.

Wszystko szło zgodnie z planem, nawet udało jej się uspać małego, a potem, kiedy w końcu zasnął, zaczęła sobie robić burgery na obiad.
W tym samym momencie ja wyszedłem na chwilę do łazienki.

Wtedy rozległ się płacz, taki, który od razu podnosi ciśnienie każdemu rodzicowi.

Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem moją żonę, która właśnie brała pierwszy kęs swojego burgera. Bez słowa poszedłem do dziecka, bo co tu ustalać.

Uspokoiłem go, utuliłem, pobawiłem się z nim chwilę, żeby mógł się rozluźnić.
Zajęło to może dziesięć minut.
A ja wiedziałem, że w tym czasie moja żona może po prostu zjeść - w ciszy, bez pośpiechu, bez przerywania na zajmowanie się dzieckiem, a przede wszystkim
bez jedzenia wystygniętego obiadu.

Nie zrobiłem tego, żeby zasłużyć na pochwałę. Zrobiłem to, bo to też jest nasze wspólne dobro.
Bo jej spokój to też mój spokój, a co za tym idzie spokój w domu.

Jak zjadła powiedziała do mnie „dziękuję”, a to mnie zaskoczyło.
Zrozumiałem, że dla mnie to normalne, a dla niej to nie było „nic takiego”.
W końcu nikt mi nie musi dziękować za bycie z moim synem, bo go kocham.
Bo jednak dla niej, te dziesięć minut w spokoju było
czymś naprawdę ważnym.

To było dla niej uwalniające w duszy:
,,Nie muszę się wszystkim sama zajmować.”

Wtedy pomyślałem o tym, w jakim domu ja dorastałem. W domu, gdzie „dziecko to sprawa matki”, a ojciec po pracy siadał przed telewizorem.
Gdzie wystarczyło „iść do roboty”, żeby być zwolnionym z troski, z radzenia sobie z tymi bachorami.

My żyjemy inaczej, bo nie mamy idealnego planu dnia. Bywa różnie.
Po pracy po prostu jest moja kolej z dzieckiem, chyba że ustalimy z żoną jakiś wyjątek. Nie zawsze wszystko działa tak, jakbyśmy chcieli.
Jednak mamy współpracę, wzajemność i wyrozumiałość.

Bo ciepła rodzina dla nas, to nie jest sztywny podział ról.
To wspólna przestrzeń, w której jeden widzi więcej niż czubek własnego nosa.
Potrafi wyjść z siebie żeby dostrzec trud i potrzebę drugiego.

Może to nam właśnie jest bardziej potrzebne, gdy wszyscy pędzą.
Umieć zatrzymać się na tych dziesięciu minutach,
w których pozwalasz drugiej osobie złapać oddech, gdy tego potrzebuje,
a nie gdy się na to umówiliście.

Kacper 🧡

Dziś byłem u dentysty.Dla wielu to nic nadzwyczajnego,ale dla mnie, to coś ogromnego.Przez wiele lat unikałem dentysty z...
15/10/2025

Dziś byłem u dentysty.

Dla wielu to nic nadzwyczajnego,
ale dla mnie, to coś ogromnego.

Przez wiele lat unikałem dentysty ze strachu.
Z tego dziecięcego lęku, który nie mija, tylko gdzieś tam siedzi w ciele.

Pamiętam, jak jako dziecko miałem kilka bardzo nieprzyjemnych doświadczeń.
Znieczulenie, które nie zdążyło zadziałać.
Ząb wyrywany „na żywca”.
I to poczucie, że nie mogę nic zrobić, że jestem bezradny.
Oczywiście brak cierpliwości dorosłych,
brak wsparcia później i mówienie,
każdy tak ma u dentysty.
Ale najgorsze chyba jak dentysta mówił:
,,To nie powinno nic boleć”,
a potem mówi ,,no niestety myślałem,
że to inaczej pójdzie, a teraz już lepiej dokończyć”.
Ten ból zapisał się w moim ciele na długo.

Kiedy dorosłem, zrozumiałem, że ten lęk wciąż we mnie jest.
Że za każdym razem, kiedy siadam na fotelu, moje ciało sztywnieje,
serce przyspiesza, dłonie drżą,
a w głowie pojawia się tylko jedno: „Uciekaj.”

Ale uciekając nie można się uleczyć,
a jako dojrzała osoba rozumiałem,
że im dłużej czekam tym gorzej mają
się zęby, a szkoda by było wszystkie wyrwać.

Więc postanowiłem coś z tym zrobić.
Tym razem nie siłą, nie przymusem, nie na twardziela.
Tylko z łagodnością i cierpliwością,
podchodząc do siebie i swoich odczuć,
już z jako dorosły ja, z podejściem pełnym Miłości, zresztą tym samym,
które mam do żony czy do dzieci.

Zacząłem pracować ze sobą w terapeutyczny sposób.
Dawać sobie czas, uwagę, zrozumienie.
Uczyć się oddechu i Modlitwy.
Akceptacji i o rzede wszystkim i zaufania, że mogę czuć lęk, a mimo to działać.

Dziś, po ponad roku odkąd wróciłem do dentysty regularnie,
usłyszałem od lekarza:
„Po panu nie widać żadnej traumy.”

Uśmiechnąłem się, bo w środku poczułem dumę nie z dorosłego mnie,
ale z tego małego chłopca, który wtedy się bał.

A który dziś w końcu mógł usłyszeć:
„Super się spisałeś, wszystko poszło świetnie.”

A poza tym oczywiście polecam szukać dentysty, który wzbudza Twoje zaufanie.

U mnie jest jeszcze dużo do leczenia,
Tylko już nie muszę o tym myśleć ze strachem.
Jeśli boicie się tak jak ja to wiem,
że jest dla Was nadzieja.

Pozdrawiam Kacper
,,Dzielny Pacjent” 😂🧡

„Dzieci, których nikt nie wybiera”Była kiedyś kobieta, która pracowała w sierocińcu.Na początku wybierała do opieki te d...
15/10/2025

„Dzieci, których nikt nie wybiera”

Była kiedyś kobieta, która pracowała w sierocińcu.
Na początku wybierała do opieki te dzieci, które były pogodne, uśmiechnięte, wdzięczne - takie, które łatwo było pokochać.
Ale pewnego dnia zobaczyła, że są też inne…
Ciche i smutne, jakby niewidzialne.

Zrozumiała wtedy coś prostego, a zarazem wielkiego:

„Każdy potrafi pokochać to, co piękne.
Ale jaka Miłość musi być w człowieku, żeby umieć kochać tych mniej obdarowanych urodą.”

Od tego dnia otaczała troską właśnie te dzieci, których nikt nie wybierał.
Te, których spojrzenia unikał świat,
i to w ich oczach znalazła najwięcej światła.

Dziś - w Dniu Dziecka Utraconego myślę o wszystkich dzieciach, których nie mogliśmy przytulić tak długo, jak chcieliśmy.
O tych, które odeszły zbyt wcześnie i o tych, których imion nikt nie wypowiada.
Ale też o rodzicach, którzy noszą w sercu cichą tęsknotę.

Bo miłość nie kończy się na długości życia.
Miłość trwa nawet wtedy, gdy nie ma już słów, dotyku, obecności.

Nie ma dzieci „brzydkich”, „nieudanych”.
Są tylko dzieci kochane.
Na zawsze.

Kacper 🧡

Załóż mu czapkę, bo go przewieje.Ten tekst słyszeli już chyba wszyscy rodzice w Polsce. Znacie to, prawda?Ostatnio odwie...
15/10/2025

Załóż mu czapkę, bo go przewieje.

Ten tekst słyszeli już chyba wszyscy rodzice w Polsce. Znacie to, prawda?

Ostatnio odwiedziła nas przyjaciółka, też młoda mama.
Nasze dzieci urodziły się tydzień po sobie, więc mamy o czym gadać.
I między jednym tematem a drugim, zeszło na temat… czapeczki.

Opowiedziała mi coś, co mnie bardzo poruszyło.
Babcie jej synka reagują całkiem inaczej gdy są razem na wspólnych wyjściach.
Mówi, że jej teściowa często poprawia ją w kwestii dziecka:
„Załóż mu czapkę, bo go zawieje.”
„Zasuń mu na uszy, bo wystają.”
I niby nic niby złego, bo to z troski.
Ale w środku, jak to mówi, robi jej się gula.
Bo te słowa, choć wypowiedziane z dobrych intencji, potrafią ją zawstydzić.

A z drugiej strony, jej własna mama - nigdy nic nie komentuje.
Nie mówi, żeby założyła czapeczkę, że kurtka za zimna.
I kiedyś zapytała ją wprost:
„Mamo, dlaczego nigdy mi nie mówisz, żeby ubrać dziecko cieplej, ani nie komentujesz gdy nie zakładam mu czapki?”

A ona odpowiedziała coś, co totalnie mnie poruszyło i natchnęło do przekazania tutaj.

„Bo ja Tobie ufam, córcia. Wiem, że chcesz najlepiej dla swojego dziecka i podejmujesz najlepsze decyzje.
Dla mnie jesteś świetną matką.
Wierzę, że wiesz, co jest najlepsze dla Twojego dziecka.
Jak będziesz potrzebować mojej rady, to mnie zapytasz.”

Jak to usłyszałem, to poczułem, silne poruszenie w sercu, jakaś łezka w oku.
Bo nikt nigdy tak do mnie nie powiedział, poza moją żoną. A może właśnie w głębi duszy potrzebujemy coś takiego usłyszeć.

Za to wiele osób czuje się w obowiązku, żeby mi podpowiedzieć:
jak ubierać, jak nosić, jak karmić,
bo „słyszeli w telewizji, że to źle”.

Dopiero wtedy zrozumiałem, dlaczego ten tekst o czapce tak potrafi wkurzyć.
Bo on nie jest o czapce.
On jest o zaufaniu,
a właściwie o jego braku.

To tak, jakby ktoś powiedział:
„Nie wiesz, co robisz? Jak tyś go ubrała.”
,,Nawet nie wiesz jak dziecko ubrać na dwór.”
„Nie jesteś wystarczająco dobrym rodzicem.”

A przecież my, rodzice i tak w środku często mamy wątpliwości.
Czy robimy dobrze,
czy reagujemy właściwie,
czy nasze dzieci czują się przy nas bezpieczne.

Kiedy ktoś jeszcze nas poprawia, nawet z dobrego serca,
to ta mała szpileczka wbija się głębiej, niż myśli.

Tak jak się strofuje niezdarne dziecko.

Trzeba mieć otwartość na rady, szczególnie my przy pierwszym dziecku, często pytamy,
ale co z tymi nie proszonymi?

Dlatego może, zanim powiemy komuś „załóż czapkę”,
zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy:
czy ta osoba nie potrzebuje bardziej usłyszeć:

„Wierzę, że wiesz, co robisz.”
„Ufasz sobie. To wystarczy.”

Bo może właśnie to jedno zdanie
potrzebne jest komuś bardziej niż ta czapka.

Więc trzymajcie się ciepło,
każdy z czapeczką lub bez.

Kacper 🧡

Muszę przyznać, że czasami ostatnio mi tego trochę brakuje. Rodzina, dziecko, praca i różne małe sprawy, które odciągają...
14/10/2025

Muszę przyznać, że czasami ostatnio mi tego trochę brakuje. Rodzina, dziecko, praca i różne małe sprawy, które odciągają od Tego co najważniejsze.
A to sprawia, że jeszcze bardziej cenię spokój 🧡
Cieszę się, że mogę zwolnić i złapać oddech.

14/10/2025

Haha jakie to piękne. Uroczo się kończy 😍😍😍

14/10/2025

Świat jest piękniejszy 🧡🧡

Czy Twoje dzieciństwo ma wpływ na Twoje rodzicielstwo?Ci, którzy są tu ze mną dłużej, wiedzą, że nie zawsze byłem szczęś...
14/10/2025

Czy Twoje dzieciństwo ma wpływ na Twoje rodzicielstwo?

Ci, którzy są tu ze mną dłużej, wiedzą, że nie zawsze byłem szczęśliwy.
Pochodzę z rodziny, w której miłość nie miała wielkiej wartości.
W której częściej było słychać krzyk niż słowo „kocham cię”.
W tle był alkohol, więzienie, chłód emocjonalny, rozbita rodzina.
Przez długi czas myślałem, że to właśnie jest „normalne życie”.

Dziś wiem, że nie było, ale wiem też, że da się żyć inaczej.

Bo dzisiaj żyję szczęśliwie.
Jestem mężem i ojcem, który uczy się każdego dnia kochać po nowemu.
Wychowuję syna w domu, w którym jest spokój, bliskość i bezpieczeństwo.
To super, ale to nie stało się samo z siebie.

To był proces.
Trudny, czasem bolesny, ale potrzebny.
Musiałem przejść przez terapię, przyznać się do zranień, które nosiłem w sobie.
Przeczytałem mnóstwo książek i ebooków, które otworzyły mi oczy i dały znaleźć sens.

Musiałem zrozumieć, że to, co dostałem w dzieciństwie, nie musi być tym, co dam swojemu dziecku.
Dzisiaj to moja siła, bo im więcej przejdziemy sami, to oszczędzimy tego swoim dzieciom.

Wiele razy w rodzicielstwie odpalają mi się stare schematy, taki
głos w głowie, który mówi „nie przesadzaj”, „po co się cackasz”, „nie bądź miękki”.
Na szczęście wtedy przypominam sobie jedno:

to nie są już tamte czasy.

Nie muszę powtarzać tego, co było.
Już nie muszę żyć chłodem, który kiedyś mnie otaczał.
Dziś wiem, że dobro nie jest słabością.
Że można być czułym i silnym jednocześnie,
można wychowywać dziecko z miłości, a nie z lęku.

Dlatego tak często o tym mówię, bo wiem, że wielu z Was nosi podobne historie.
Wiem, że wielu z Was zastanawia się, czy da się dać szczęśliwe dzieciństwo swojemu dziecku,
skoro samemu się takiego nie miało.
Da się.
Nie od razu, ale krok po kroku, można nauczyć się nowej miłości.

Jeśli czujesz, że to, co wyniosłeś z domu, czasem Cię boli,
że wracają emocje, które trudno zatrzymać,
to wiedz, że to nie jest koniec drogi.
To może być początek Twojego nowego dzieciństwa.
Tego, które dajesz już nie sobie z przeszłości, tylko swojemu dziecku.

Dlatego jeżeli czasami myślisz o sobie źle, wątpisz czy jesteś dobrym rodzicem, albo czy będziesz to chce Ci powiedzieć:
Twoja przeszłość Cię nie definiuje :))

Bo przerwanie schematu to też forma miłości.
Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić swoje 💛

Nasza pierwsza rocznica ślubu, jak ją świętowaliśmy i dlaczego nie wyszło? Albo może wyszło 😊Z moją żoną mieliśmy genial...
13/10/2025

Nasza pierwsza rocznica ślubu, jak ją świętowaliśmy i dlaczego nie wyszło?
Albo może wyszło 😊

Z moją żoną mieliśmy genialny plan.
Tak genialny, że aż za bardzo.

Chcieliśmy połączyć chrzest naszego syna z rocznicą ślubu. Jednego dnia - dwa święta, dwie okazje, dwa razy mniej stresu. Sprytne, prawda?

Plan wyglądał pięknie:
Rodzice wpadaj na kawę przed chrzcinami, msza, rodzinna restauracja, potem odwiedziny w kościele, gdzie braliśmy ślub, a na koniec herbata we dwoje - tak jak kiedyś lubiliśmy zanim pojawił się mały.

Ale, jak to w życiu bywa, plan planem, a rzeczywistość rzeczywistością.

Zanim zaczęliśmy cokolwiek świętować, przyjechali dziadkowie.
Z najlepszymi intencjami, do ukochanego wnusia, spędzić z nim czas.
3 godziny przed mszą, zgodziliśmy się, no bo rządka przyjeżdżają.

Wiecie jak to bywa, wszyscy są dorośli, niby nie dzieje się nic złego, to po prostu Wy, wasi rodzice i wasze dzieci.
No i emocje Was wszystkich.
Cos było w tym wszystkim co powoli zabierało z nas energię w niewidoczny sposób.

Potem kościół, czas wypełniony emocjami, logistyką i próbami utrzymania dziecka w jednym miejscu.
Oczywiście dokoła komentarze: a weź zapnij pod szyję, a czapeczka krzywo, a w kurtce powinien być, nie lepiej bez.
Każdy chce pomóc, każdy się chce przydać,
a my jakoś w tym wszystkim chcemy nie zwariować.
Ceremonia super, dla nas piękna.

A po wszystkim: obiad, rozmowy, życzenia, zdjęcia.
Chociaż był to w końcu czas na luzie, to jednak
okazało się, że to wszystko kosztowało nas dużo energii kosztuje.
I w pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie z żoną i zrozumieliśmy jedno:
Nie mamy już siły, oboje to po sobie widzieliśmy i zaakceptowaliśmy nasz los.

Zamiast romantycznego wieczoru poszliśmy do domu.
Nakarmiliśmy syna, położyliśmy go spać i sami padliśmy obok siebie.
Z przytulenia zrobiła się nasza kanapka dociążeniowa i cale to przebodzcowanie w końcu mogło z nas ujść.

Leżeliśmy w ciszy, aż się naładowało i wtedy zapytałem:
„Co dzisiaj najbardziej Ci się podobało?”
Opowiedziała mi, potem ja jej. Apotem ona zapytała:
„A nie chcesz mnie zapytać, co było trudne?”

Zdziwiłem się, przecież to miał być miły dzień, po co wracać do trudnych rzeczy?
Ale zapytałem i wtedy ona powiedziała wszystko, spokojnie, z serca.
A ja tylko słuchałem.

Na koniec powiedziała coś, co mnie o niej nowego nauczyło.
„Dziękuję Ci, że mogę Ci mówić też o trudnych rzeczach. Nawet w taki sposób, bo potrzebowałam się z tego wygadać.”

Przypomniało mi się przecież, że chcieliśmy świętować ze sobą rozmawiając na głębokie tematy, znów zajrzeć do swojego serca i podzielić się czymś co nie jest łatwe.

A po takim dniu z rodziną może się tego uzbierać.
Wtedy zrozumiałem, że nasza rocznica jednak się udała.
Po tym przytulaniu i rozmowie poczuliśmy się odprężeni i w takiej intymnej bliskości.

A potem obejrzeliśmy jeszcze odcinek The Chosen, więc właściwie to prawie jak kino 🤣🧡

Sorki za przydługą historię, może nie jest jak z Hollywood, ale dla mnie jest warta opowiedzenia 😊

Błogosławionego życia synu 😊🧡Wierzę, że będzie Dobre 👍
12/10/2025

Błogosławionego życia synu 😊🧡
Wierzę, że będzie Dobre 👍

Adres

Warsaw

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Pedagog Szczęścia umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram