02/10/2025
Nie spotkałam się jeszcze z tekstem, który by lepiej opisywał potrzebę i korzyści płynące z masażu głowy i powiązanych z nią struktur. Zapraszam do lektury, bo warto 🙌✨
NA POMOC CIAŁU!
Wstrząs głowowy cz. II
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy napięcie jest w nas nieustannie, podskórnie obecne, stale wysyłając nam przypomnienia o swojej obecności. Grożące palcem, że za chwilę rozwinie się ono w objawy. Kiedy czujemy, że nasz kark nieprzyjemnie się obkurcza i za nic nie możemy zatrzymać tego procesu. Albo gdy czujemy jak lędźwie spazmatycznie skracają się po jednej ze stron i zaraz rozbolą nas plecy. Kiedy myśli torpedują nas i już wiemy, że alert w umyśle za nic nie pozwoli nam zasnąć. I nawet zamykając powieki w poszukiwaniu uspokojenia nasze wewnętrzne oczy są szeroko otwarte, niespokojnie rozglądające się wkoło. Ten stan, kiedy jest nam niewygodnie w sobie, gdy wszystko w nas jest kanciaste, sztywne i nie pasujące do reszty. I chcemy się od tego odciąć. I szukamy dróg ucieczki…
Właśnie tak czuje się człowiek, który opuścił ciało i musiał zaufać kontrolującej opiece umysłu. Który nie doświadczył wystarczająco obecnych, opiekuńczych ramion, by móc zaufać swojemu ciału i odpowiadać na jego potrzeby zanim wygenerowane zostaną objawy. Taka osoba czuje się skazana na swoje ciało i na dolegliwości z niego płynące, nie mając w kontakcie, że za nimi ukryty jest cały wachlarz wypartych emocji. Równocześnie rok za rokiem narasta wewnętrzne poczucie, że jest coraz gorzej i nie mamy wpływu na to, co dzieje się w ciele. A ono, dzikie i obce, "atakuje" nas jeszcze bardziej wyrafinowanymi objawami. Z dnia na dzień narasta w nas bezradność i frustracja wobec miażdżącego zacisku u podstawy czaszki czy zbyt ciasnej klatki piersiowej, która nie pozwala wziąć tyle powietrza, ile byśmy chcieli. Bezradność, która przeradza się we WŚCIEKŁOŚĆ wobec ciała i w końcu utrwala się w postaci ZASTYGŁEJ WROGOŚCI względem niego. I gdy ponownie następuje eskalacja symptomów wydaje się, że jedyne upływ czasu jest ratunkiem. Czekamy aż objawy się wyciszą. Czasem przespana noc przynosi ulgę. Niekiedy leki czy sport dają wytchnienie. Ale nasze sposoby działają coraz słabiej. I tak żyjemy ze stałą obawą, że dolegliwości znowu powrócą, a my będziemy chodzić z napięcia po ścianach….
Nie mamy, a właściwie nie znamy sposobów, by się sobą zająć i ukoić. Wiemy, jak się skontrolować, stłumić i wytrzymać, tego nauczyliśmy się dawno temu. Umysł, który przejął funkcje opiekuńcze, nie jest w stanie realnie zająć się ciałem. Oto iluzja upada. ROZBUDOWANA KONTROLA NIE ZAPEWNI DOSTĘPU DO ROZLUŹNIENIA.
O powodach przepełnienia napięciem mogliście Państwo czytać w części pierwszej (link na końcu artykułu). Dziś idziemy o krok dalej odpowiadając na pytanie, jak sobie pomóc? Bo potrzeba pomocy, tej realnej, dosłownie namacalnej i odczuwalnej. Tak jak konieczne jest zrozumienie, dlaczego jestem w stałym stanie pobudzenia (reaktywności nerwowo- mięśniowej), nie umiem puścić i odpocząć, tak konieczne jest praktyczne nauczenie się opieki nad sobą.
Im bardziej aktywny, pobudzony, kontrolujący umysł, tym bardziej napięte, sztywne, a ostatecznie pełne objawów ciało. Uspokajając umysł rozluźnimy ciało. Ale przecież ta droga działa w obie strony. Wpływając na ciało możemy wyciszyć umysł i pozwolić mu w końcu zająć właściwą pozycję: UWAŻNEJ OBECNOŚCI ZAMIAST KOMPULSYWNEJ KONTROLI. Mamy ku temu przynajmniej dwie ścieżki bezpośredniej pomocy. Pierwsza to zajęcie się pancerzem mięśniowym. Druga to pozwalanie na stopniowe przeżywanie uczuć zapisanych w ciele i nawiązanie z nim wzajemnej, przyjaznej relacji.
Pracując z PANCERZEM MIĘŚNIOWYM, równocześnie pracujemy z PANCERZEM CHARAKTEROLOGICZNYM, a więc siatką uwarunkowań wynikających z doświadczeń z przeszłości, która sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy i reagujemy tak, jak reagujemy. Niosąc w sobie zapis wstrząsu głowowego potrzebujemy podjąć konkretne kroki, by nawiązanie relacji z ciałem było możliwe i by stało się ono ponownie naszym DOMEM.
Dziś przed nami praktyka, która mam nadzieję będzie torować drogę do życzliwego kontaktu z ciałem, a z czasem pozwoli puszczać zatrzymane w nim napięcia.
KIERUNEK ZDROWIENIA: DOKĄD ZMIERZAĆ?
Tak jak nasze środowisko wewnętrzne jest w stanie równowagi zwanej homeostazą, nasz układ nerwowo-mięśniowy również potrzebuje prawidłowego napięcia. Zdolność do EUTONII to możliwość wpływu na rozluźnienie własnego ciała tak, aby uzyskać optymalny stan spoczynkowy. Jest to przeciwwaga dla chronicznego napięcia mięśniowego. Ta umiejętność wymaga od nas kontaktu ze sobą, uwrażliwienia na bodźce płynące z ciała, podążania za nim tak, by uzyskać stan głębokiego odczucia ciężaru ciała poddanego grawitacji. Na zajęciach bardzo często opisuję to w taki sposób:
„Połóż się na ziemi i oddaj jej swój ciężar. Pozwól jej Cię potrzymać. Ty już nie musisz trzymać. Zaufaj. Odczuj, że ona tam jest, że podpiera Twoje plecy, pośladki i głowę. Warstwa po warstwie roztapiaj swoje napięcia, oddawaj zawieszenia, pozwól sobie być bez zbroi. Pozwól sobie odczuć swoją miękkość i płynność wobec twardości i stałości ziemi”
W każdej przyjętej pozycji można do siebie tak mówić: siedząc, stojąc, leżąc. Oddawać i rozpuszczać napięcia, które trzymają "pamiątki" z naszej przeszłości.
PRAKTYKA 1 „Pohuśtajmy się”
Na początku proponuję Państwu praktykę z ręcznikiem. Sam dotyk może wywoływać zbyt dużo niepokoju. Na rysunku widzicie Państwo najpełniejszą, ale i najtrudniejszą wersją rozluźnienia, bo dotyczy ona samej głowy. Zanim jednak się nią zajmiemy, oswójmy ciało i umysł zaczyniając od takiej części nas, którą możemy łatwiej puścić np. nogę. Pozwólmy by druga osoba włożyła ją w ręcznik na wysokości Achillesa, delikatnie unosząc 2-3 centymetry nad ziemię. Powoli niech zacznie nią bujać. Asystujący powinien czuć zwiększający się ciężar. Niech zmienia on tempo i kierunek ruchu tak, by pomagać nam w uświadomieniu jak bardzo „pomagam”. Kiedy rozpoznamy tę praktykę i nabierzemy do niej zaufania, będzie o wiele łatwiej puszczać głowę.
PRAKTYKA 2 „Odciążanie głowy” (rysunek).
Gdy jesteśmy w roli pomagającego zrolujmy ręcznik tak, by był dość cienką taśmą i włóżmy go pod potylicę Ćwiczącego. Napnijmy ręcznik lekko w stronę sufitu, ale niech głowa dalej pozostanie w kontakcie z podłożem. Zacznijmy przetaczać głowę poprzez naprzemienne prostowanie rąk raz w jedną, raz w drugą stronę. Wolno, spokojnie badając ograniczenia, sztywności, bóle, niepokoje. W tych pierwszych chwilach Ćwiczący niech zgłasza wszystkie niedogodności np. zagięte ucho pod ręcznikiem, by znaleźć dla siebie pełny, możliwy komfort. Szukajmy takiego ruchu w jego częstotliwości i skali, by jak najbardziej wpływał rozluźniająco na osobę, którą się zajmujemy.
Na niektórych dobrze działa na przykład szybsze tempo. Sprawdzajmy, co ułatwia puszczenie głowy, powierzenie jej ciężaru i ODPOCZYWANIE. Z czasem to doświadczenie pozwoli pełniej otworzyć się na swoje potrzeby. Będziemy chcieli, by się nami więcej zajmowano. Właśnie to stanowi kolejny krok do przywracania jakości ZAUFANIA w kontakcie z innymi ludźmi.
Oczywiście na naszej ścieżce huśtania mamy miednicę i klatkę piersiową, które będą zachwycone, jeśli je również pobujamy! Wszędzie tam możemy podłożyć ręcznik, dać ciału odciążenie i pokołysać nim. Pamiętajmy byśmy jako asystujący robili to z ugiętych kolan, a nie z pochylonego kręgosłupa.
Z czasem, kiedy możemy oddawać nasze ciało w pracy z ręcznikiem i przynosi nam to ulgę, możemy zechcieć, by potrzymano naszą głowę w dłoniach. Być może poczujemy jak bardzo potrzebuje ona dotyku, głaskania czy rozmasowania. Dobry, wrażliwy masażysta, który zajmie się naszą głową jest na wagę złota!
Może dopiero po takiej praktyce dla ciała, poczujecie się Państwo gotowi, by naprawdę uziemić głowę we własnych rękach. Być może właśnie teraz będziecie mogli oddać ją w czyjeś ręce równocześnie się nie odcinając. Rozumiejąc siebie możemy łatwiej przyjąć wszystkie przez lata odrzucone aspekty self. Ciężar uwewnętrznionego obiektu pierwotnego musi WYBRZMIEĆ i znaleźć PRZECIWWAGĘ w AKTUALNYCH doświadczeniach pozwalających na budowanie zaufania. Z czasem opierając głowę o czyjeś plecy poczujemy ciężar rozluźnionej głowy i kojący spokój w środku wynikający z możliwości poddania się: JA NIC TERAZ NIE MUSZĘ. SĄ INNI, KTÓRZY MNIE TRZYMAJĄ, A JA MOGĘ PUSZCZAĆ!
Powodzenia!
Marzena
A więcej znajdziecie Państwo w książce lub audiobooku „Psychoterapia przez ciało”, link w komentarzu.