03/12/2025
Ludzie kładą się w Sonorze, ciało od początku ma możliwość rozluźnienia, nie musi niczego stabilizować, można wyluzować.
Jednak wiele osób po wyjściu mówi mi to samo:
„Na początku nie czułam nic. Może jakieś delikatne uczucie w nogach… ale bardziej miałam myśl: po co mi ta sesja, skoro nic się nie dzieje?”
I to jest absolutnie normalne.
Przez kilkanaście minut ciało jakby jeszcze „pilnuje się”, nawet jeśli już leży.
Oddycha, ale zachowuje pewne wewnętrzne napięcia, o których często nawet nie wiemy.
A potem, niemal zawsze, przychodzi ten moment:
Ciało zaczyna mięknąć.
Oddech sam się wydłuża.
Wewnętrzne „trzymanie” puszcza.
I wtedy ludzie opowiadają tak:
„Nagle poczułam, jak to przechodzi przez całe ciało… jakby fala od środka.”
„Czuję to w miednicy.”
„U mnie to było w klatce piersiowej.”
„A ja miałam wrażenie, że to szło aż do głowy.”
„Czułem silne wibracje w dłoniach i łydkach.”
U każdego inaczej.
U każdego wyjątkowo.
I to też ma swój fizyczny sens.
W świecie nauki istnieje koncepcja tłumienia drgań przez napięte mięśnie i tkanki.
Kiedy ciało jest napięte, nawet jeśli leży, część drgań może nie przechodzić dalej.
A kiedy ciało zaczyna się rozluźniać, wibracja ma więcej przestrzeni, żeby się „rozlać”.
Czy są badania nad tym, jak działa Sonora?
Nie.
To, co wiem, pochodzi z doświadczenia mojego i osób, które ze mną pracują.
I z tego doświadczenia płynie jedno:
Twoje ciało naprawdę potrafi się otworzyć i poczuć.
Nawet jeśli na początku mówi: „nic nie czuję”.
W Sonorze ma szansę, żeby przypomnieć sobie, jak to jest naprawdę odpuścić.