Gabinet Psychoterapii Optimum Jarosław Wesołowski

Gabinet Psychoterapii Optimum Jarosław Wesołowski Psychotraumatologia | Psychoterapia | Depresja | Stany lękowe | Terapia par | Uzależnienia | DDA | DDD

(...)"...Przecież to zły rodzic jest, skoro jego miłość potrzebuje się jeszcze rozwijać. Jeśli uważa, że jego relacja z ...
30/10/2025

(...)
"...Przecież to zły rodzic jest, skoro jego miłość potrzebuje się jeszcze rozwijać. Jeśli uważa, że jego relacja z dzieckiem nie jest doskonała i można dalej starać się ją pogłębiać. Dobry rodzic kocha dziecko najmocniej jak się da. Bo tylko tak się da: albo idealnie, albo wcale.
To nieprawda. Każda miłość wymaga zadbania o nią. Każda wymaga tego, żeby ją pogłębiać i pielęgnować. W relacjach z ludźmi, a w bliskich relacjach z ludźmi nieustannie się ścieramy, zderzamy ze sobą, oddalamy od siebie i zbliżamy na nowo. Pielęgnujemy i naprawiamy relację nie dlatego, że jest zła tylko dlatego, że jest wrażliwa i pełna życia. Potrzebuje podlewania i troski jak każde inne życie...".

Agnieszka Stein

vfot Connor Moyle

Miłość, więź nie są zerojedynkowe. To nie tak, że miłość jest albo jej nie ma i tyle. Jest bardzo duża przestrzeń pomiędzy na to, żeby budować wspólnie na fundamencie tego, co było na początku.
Miłość rodzicielska, więź wydaje mi się też być czymś co wyrasta w kontakcie z realnym człowiekiem. Zanim urodził się mój syn czekałam na spotkanie z nim, czułam radość, że będzie ze mną. Ale uczucie, które mi towarzyszyło nie było więzią, ale raczej tęsknotą za jakimś wyobrażeniem. Za poczuciem dziecka złożonym z różnych moich wcześniejszych doświadczeń z dziećmi. Dopiero po narodzinach mogliśmy zacząć się poznawać, uczyć siebie nawzajem, przeżywać wspólnie ważne dla nas wydarzenia. Mogłam pokochać to rzeczywiste, konkretne dziecko. Takie jakie jest.
Miłość rodzica do dziecka nie różni się jakoś drastycznie od miłości między partnerami w związku. Czy kochasz swoją kobietę, swojego mężczyznę tak samo jak pierwszego dnia? Czy wasza miłość w ogóle się nie pogłębiła i nie rozwinęła? Czy to nie robi różnicy ile lat jesteście razem? Ile trudności udało wam się pokonać? Ile razy płakaliście jedno przy drugim czy przeżywaliście szczęście?
Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy zakochany człowiek nie robi nic, żeby dbać o swoją miłość? Nie troszczy się o drugiego człowieka, nie stara się poznawać go, odkrywać, nie spędza z nim czasu? Czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że taki związek ma szansę się rozwijać a może nawet przetrwać?
Tymczasem miłość rodzicielska jest nierzadko rozumiana jako nierozumny instynkt. Rodzi się dziecko, matka lub ojciec widzą je pierwszy raz i już cała możliwa miłość jest im dana gotowa i w ostatecznej postaci. I biada temu, kto ośmieli się powiedzieć, że to dopiero początek, że miłości trzeba się uczyć, że trzeba ją pielęgnować.
Przecież to zły rodzic jest, skoro jego miłość potrzebuje się jeszcze rozwijać. Jeśli uważa, że jego relacja z dzieckiem nie jest doskonała i można dalej starać się ją pogłębiać. Dobry rodzic kocha dziecko najmocniej jak się da. Bo tylko tak się da: albo idealnie, albo wcale.
To nieprawda. Każda miłość wymaga zadbania o nią. Każda wymaga tego, żeby ją pogłębiać i pielęgnować. W relacjach z ludźmi, a w bliskich relacjach z ludźmi nieustannie się ścieramy, zderzamy ze sobą, oddalamy od siebie i zbliżamy na nowo. Pielęgnujemy i naprawiamy relację nie dlatego, że jest zła tylko dlatego, że jest wrażliwa i pełna życia. Potrzebuje podlewania i troski jak każde inne życie.

Agnieszka Stein

vfot Connor Moyle

29/10/2025

Każda szkoła terapeutyczna ma swój własny mit wyjątkowości.
Niepisaną obietnicę: to my wiemy, co naprawdę działa...

Gestalt mówi: jesteśmy bardziej autentyczni, w kontakcie, w ciele..

Humaniści: my widzimy człowieka, nie diagnozę...

Integratywni: laczymy to, co najlepsze...

Psychodynamiczni: rozumiemy to, czego inni nie widzą - nieświadome...

EFT: my umiemy naprawiać więź...

CBT: ja to mam solidne podstawy naukowe....

I tak rodzi się subtelna iluzja, że nasz sposób pracy jest bardziej ludzki, bardziej prawdziwy, bardziej skuteczny.

Czy to źle? Nie.
Każdy potrzebuje mitu, który nadaje sens temu, co robi. Ale w terapii to mit, który trzeba przekroczyć. Bo w chwili, gdy terapeuta zaczyna naprawdę słuchać, nie jest już humanistą ani analitykiem.
Jest po prostu człowiekiem wobec drugiego człowieka.

Pytanie tylko ilu terapeutów naprawdę umie zejść z piedestału swojej szkoły?

29/10/2025

Nawet człowiek mający wiele kontaktów z innymi ludźmi, szczęśliwy w małżeństwie, odczuwa izolację emocjonalną. Jest ona trudna do zniesienia dla każdego, ale staje się prawdziwym nieszczęściem, jeżeli idzie w parze z lękiem i niepewnością w ocenie swojej osoby. Ta właśnie sytuacja w naszych czasach prowadzi zdrową jednostkę do szukania z niej wyjścia w zwiększonej potrzebie miłości. Człowiek, który jest kochany, czuje się mniej izolowany, mniej zagrożony wrogością i bardziej pewny siebie.

Miłość uległa w naszej kulturze przewartościowaniu ze względu na żywotne funkcje, jakie pełni. Tak jak i sukces, staje się ona złudzeniem, iluzorycznym lekarstwem na wszystkie problemy. Miłość sama w sobie nie jest złudzeniem, choć w naszej kulturze służy najczęściej za parawan dla spełnienia pragnień nie mających z nią nic wspólnego.
Staje się jednak złudzeniem, gdy oczekujemy od niej więcej, niż może nam dać.

Z kolei rola miłości w naszym systemie wartości służy do ukrycia tych czynników, z których wynika nasze nadmierne na nią zapotrzebowanie.
Stąd powstaje dylemat, przed którym człowiek staje - a wciąż mam na myśli człowieka zdrowego - dylemat polegający na tym, że potrzebuje on bardzo wiele miłości, którą niewzykle trudno zdobyć.

Przedstawiona sytuacja stanowi podatny grunt dla rozwoju nerwicy.
Te same czynniki kulturowe, które u człowieka zdrowego wywołują zachwiane poczucie własnej wartości, utajone wrogie napięcie, niepokój, współzawodnictwo prowadzące do obaw i wrogości, zwiększoną potrzebę zadowalających stosunków z innymi ludźmi, wpływają na neurotyka w o wiele większym stopniu; prowadząc do nasilenia powyższych obajwów - do zdruzgotania poczucia własnej wartości, chęci niszczenia, lęku, zwiększonej rywalizacji wywołującej silny lęk i impulsy destrukcyjne oraz nadmiernej potrzeby miłości.

Karen Horney – Neurotyczna osobowość naszych czasów

Kadr z filmu "Mężowie i żony", reż. Woody Allen

(...)"...Inną wersją tego samego wymagania jest żądanie od ludzi zrozumienia. Ona może sobie pozwolić na głęboko ponury ...
28/10/2025

(...)
"...Inną wersją tego samego wymagania jest żądanie od ludzi zrozumienia. Ona może sobie pozwolić na głęboko ponury nastrój czy krańcowe rozdrażnienie – ze strony innych należy jej się i wtedy zrozumienie. Jednostka która w „miłości” upatruje wszechstronne przezwyciężenia swoich konfliktowych problemów, obraca potrzebę doznawania uczucia na domaganie się wyłącznie i bezwarunkowego oddania. Osoba separująca się od otoczenia, a więc pozornie niczego nie wymagająca, stawia wszakże jedno żądanie: aby jej niczym nie zaprzątano, aby jej dano „święty spokój”. Wydaje jej się, że niczego nie chce od innych, a zatem ma w każdej sytuacji prawo być pozostawiona w spokoju. Ten „święty spokój” zazwyczaj należy odczytać jako wyjęcie spod prawa krytyki, wolność od cudzych oczekiwań, obowiązku podejmowania wysiłków – nawet wówczas, gdyby te ostatnie miały być dokonywane w jej własnym interesie...".

Karen Horney, Nerwica a rozwój człowieka

Ludzie, którzy muszą mieć zawsze rację, uważają, iż nie powinni podlegać krytyce, doświadczać braku zaufania ani podejrzeń czy jakichkolwiek indagacji. Ci, którzy są opanowani żądzą władzy, zasługują ich zdaniem na ślepe posłuszeństwo. Inni jeszcze, traktujący życie jak grę, w której ludzie są obiektem zręcznych manipulacji, uzurpują sobie prawo do oszukiwania innych, ich samych natomiast oszukiwać nie wolno. Ci którzy obawiają się stawić czoła swoim konfliktom, uważają się za uprawnionych do „wywinięcia się” czy „ominięcia” swoich problemów. Osoba agresywnie eksploatująca innych, przeprowadzająca swoją wolę metodą zastraszenia, uzna za głęboko niesłuszną propozycję uczciwej umowy na prawach równości. Jednostka arogancka i mściwa z tendencją do obrażania innych, ale potrzebująca ich uznania, zasługuje w swoim mniemaniu na „nietykalność”. Jej wolno popełniać w stosunku do innych takie czy inne wykroczenia, ludzie zaś nie mają prawa wtrącać się do tego, co ona robi. Inną wersją tego samego wymagania jest żądanie od ludzi zrozumienia. Ona może sobie pozwolić na głęboko ponury nastrój czy krańcowe rozdrażnienie – ze strony innych należy jej się i wtedy zrozumienie. Jednostka która w „miłości” upatruje wszechstronne przezwyciężenia swoich konfliktowych problemów, obraca potrzebę doznawania uczucia na domaganie się wyłącznie i bezwarunkowego oddania. Osoba separująca się od otoczenia, a więc pozornie niczego nie wymagająca, stawia wszakże jedno żądanie: aby jej niczym nie zaprzątano, aby jej dano „święty spokój”. Wydaje jej się, że niczego nie chce od innych, a zatem ma w każdej sytuacji prawo być pozostawiona w spokoju. Ten „święty spokój” zazwyczaj należy odczytać jako wyjęcie spod prawa krytyki, wolność od cudzych oczekiwań, obowiązku podejmowania wysiłków – nawet wówczas, gdyby te ostatnie miały być dokonywane w jej własnym interesie.

Karen Horney, Nerwica a rozwój człowieka

27/10/2025

W 1937 roku psychoanalityk i fizyk Robert Waelder omówił dwa terminy, którymi od czasu do czasu posługiwał się Freud – związane ze sobą pojęcia wieloprzyczynowości oraz wielofunkcyjności. Społeczność analityczna z wdzięcznością przyjęła je jako sposób opisywania zjawiska, które praktycy obserwowali od długiego czasu. Wieloprzyczynowość odnosi się do obserwacji, że istotne psychologiczne problemy bądź tendencje mają więcej niż jedną przyczynę; w istocie, większość z nich ma bardzo złożoną etiologię. Objaw, który jest na tyle ważny, że ktoś udaje się do terapeuty, na ogół jest rezultatem wielu różnych, współdziałających ze sobą czynników, takich jak konstytucja jednostki, natura emocjonalna, historia rozwoju, kontekst społeczny, identyfikacje, zbieżność zachowania i wzmocnień, wyznawane wartości i bieżące stresy. Wielofunkcyjność odnosi się zaś do faktu, że każda istotna tendencja psychologiczna pełni więcej niż jedną nieświadomą funkcję, na przykład redukuje napięcie, odbudowuje poczucie własnej wartości, wyraża postawę, która jest niechętnie widziana w rodzinie danej osoby, pozwala unikać pokusy i komunikuje coś innym.

Nancy McWilliams „Psychoterapia psychoanalityczna”, przekład: Anna Sawicka-Chrapkowicz
fot Alberico Iusso

Z przekonaniem, polecam.
24/10/2025

Z przekonaniem, polecam.




‼️Rozpoczęliśmy konsultacje do DWULETNIEJ stacjonarnej grupy psychoterapeutycznej. Serdecznie zapraszamy do udziału. Grupa przeznaczona jest dla osób, które doświadczają trudności w budowaniu bliskich związków z innymi ludźmi i są gotowe się temu przyjrzeć w bezpiecznej i zaciekawionej atmosferze.

Terapia grupowa opiera się na założeniu, że nasze problemy zarówno świadome jak i nieświadome po pewnym czasie uwidocznią się w grupie, w kontaktach z pozostałymi uczestnikami i z prowadzącymi.
Grupa terapeutyczna stwarza możliwość przyjrzenia się własnym wzorcom kontaktowania się z ludźmi, tego jak budujemy z nimi relacje i może się przyczynić do ich zmiany na bardziej satysfakcjonujące. Grupa może być też źródłem wsparcia, możliwości doświadczenia wspólnoty, przywrócenia nadziei, możliwości samopoznania.

Zapraszamy osoby, które:

✅ chciałyby mieć bardziej satysfakcjonujące relacje i związki,

✅ chciałyby rozwijać swoje umiejętności interpersonalne, lepiej wyrażać swoje uczucia i potrzeby,

✅ czują się osamotnione i niezrozumiane, chcą poznawać powody swoich trudności i uczyć się o relacjach,

✅ doświadczają silnego lęku przed oceną,
mają tendencję do dopasowywania się do innych i są tym zmęczone,

✅ boją się bliskości,

✅ unikających konfrontacji lub zbyt szybko ulegających impulsom,

✅ obawiają się swojej lub innych złości,

✅ są ciekawe jak są odbierane przez inne osoby oraz jaki jest ich wpływ na relacje,
✅ mierzą się z obniżonym nastrojem.

Spotkania grupy są zaplanowane na wtorki od 18.15 do 20.00
Czas trwania: 18 listopada 2025 - 8 grudnia 2027
Miejsce: Gdynia, 10 Lutego 27/2
Prowadzące: Anna J.Ziółkowska i Anna Orzołek
Koszt udziału: 190 zł

Zapisy:

Wszystkie osoby zainteresowane udziałem w grupie, zapraszamy na konsultację przed jej rozpoczęciem. Umówienie wizyty odbywa się poprzez formularz kontaktowy na stronie www.gcpg.pl/zapisy lub telefonicznie 791160281.

Prowadzące:

Anna J. Ziółkowska - psychoterapeutka, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończyła czteroletnie szkolenie Studium Psychoterapii oraz Studium Psychoterapii Grupowej przy Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie, 3-letni Core Training ISTDP (Intensive Short Term Dynamic Psychotherapy) Warszawa/Berlin, 2-letnie szkolenie psychoterapeutyczne NARM® (NeuroAffective Relational Model) dedykowane do pracy z traumą, podyplomowe studia na Uniwersytecie SWPS „Uważność i współczucie. Podstawy, psychoterapia i badania” oraz szkolenie nauczycielskie z MBCT (Mindfulness Based Cognitive Therapy) organizowane przez Fundację Rozwoju Mindfuness i Oxford Mindfulness Centre. Doświadczenie kliniczne uzyskała na oddziale psychiatrycznym w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym im prof T. Bilikiewicza w Gdańsku. Zawodowo związana z Uniwersytetem SWPS oraz Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie gdzie prowadzi psychoterapię grupową, Grupy Otwarcia® oraz zajęcia na Studium Psychoterapii. Współpracuje również z Fundacją Rozwoju Mindfulness.
Prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową w nurcie psychodynamicznym. Członkini Polskiego Stowarzyszenia Integracji Psychoterapii. Założycielka Gdyńskiego Centrum Psychoterapii Grupowej.

Anna Orzołek- studia psychologiczne na Uniwersytecie Gdańskim. Drogę edukacji psychoterapeutycznej przeszła w Krakowskim Centrum Psychodynamicznym oraz w Szkole Psychoterapii Grupowej w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie.

Pracuje w obszarze pomocy psychologicznej od ponad dziewięciu lat - początkowo w Centrum Interwencji Kryzysowej, a aktualnie w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Gdańsku.
Zajmuję się psychoterapią dorosłych, młodzieży oraz grupową.

24/10/2025

Ludzie, którzy muszą mieć zawsze rację, uważają, iż nie powinni podlegać krytyce, doświadczać braku zaufania ani podejrzeń czy jakichkolwiek indagacji. Ci, którzy są opanowani żądzą władzy, zasługują ich zdaniem na ślepe posłuszeństwo. Inni jeszcze, traktujący życie jak grę, w której ludzie są obiektem zręcznych manipulacji, uzurpują sobie prawo do oszukiwania innych, ich samych natomiast oszukiwać nie wolno. Ci którzy obawiają się stawić czoła swoim konfliktom, uważają się za uprawnionych do „wywinięcia się” czy „ominięcia” swoich problemów. Osoba agresywnie eksploatująca innych, przeprowadzająca swoją wolę metodą zastraszenia, uzna za głęboko niesłuszną propozycję uczciwej umowy na prawach równości. Jednostka arogancka i mściwa z tendencją do obrażania innych, ale potrzebująca ich uznania, zasługuje w swoim mniemaniu na „nietykalność”. Jej wolno popełniać w stosunku do innych takie czy inne wykroczenia, ludzie zaś nie mają prawa wtrącać się do tego, co ona robi. Inną wersją tego samego wymagania jest żądanie od ludzi zrozumienia. Ona może sobie pozwolić na głęboko ponury nastrój czy krańcowe rozdrażnienie – ze strony innych należy jej się i wtedy zrozumienie. Jednostka która w „miłości” upatruje wszechstronne przezwyciężenia swoich konfliktowych problemów, obraca potrzebę doznawania uczucia na domaganie się wyłącznie i bezwarunkowego oddania. Osoba separująca się od otoczenia, a więc pozornie niczego nie wymagająca, stawia wszakże jedno żądanie: aby jej niczym nie zaprzątano, aby jej dano „święty spokój”. Wydaje jej się, że niczego nie chce od innych, a zatem ma w każdej sytuacji prawo być pozostawiona w spokoju. Ten „święty spokój” zazwyczaj należy odczytać jako wyjęcie spod prawa krytyki, wolność od cudzych oczekiwań, obowiązku podejmowania wysiłków – nawet wówczas, gdyby te ostatnie miały być dokonywane w jej własnym interesie.

Karen Horney, Nerwica a rozwój człowieka

23/10/2025

💡 9 m i e j s c n a t e r a p i ę n i s k o p ł a t n ą 💡

Uczestnictwo w rocznej psychoterapii prowadzonej przez psychologów, psychoterapeutów i stażystów szkoleniowych, pod superwizją doświadczonych specjalistów, ma solidne naukowe podstawy? Oto, co potwierdzają badania prowadzone przez psychoterapeutów i superwizorów Sopot Centrum:

📚 Badanie Kalita & Chrzan‑Dętkoś (2018)

W artykule autorzy analizują programy terapeutyczne prowadzone przez stażystów:

🌱 Opisują staż jako efektywną i ekonomiczną metodę zwiększania dostępności psychoterapii w Polsce.
🌱 Terapia prowadzona przez osoby po około dwóch latach szkolenia, działających pod nadzorem, może przynosić korzyści porównywalne do terapii prowadzonych przez ekspertów, ale przy niższych kosztach dla pacjentów.

🛠 Dlaczego to ważne?
✅ Terapia nie powinna być "luksusem" w sensie ekonomicznym, - wyższa dostępność – więcej osób może skorzystać z terapii
💸 Niższy koszt – niższa cena przy zachowaniu jakości
🔐 Wysoka skuteczność – stażyści pod opieką superwizorów zapewniają skuteczną pomoc

🌱Link do badania w komentarzu

(...)Randkoholizm ratuje życie?Tak, to rodzaj mechanizmu obronnego, oczywiście dysfunkcyjnego. Jeśli te osoby nie podejm...
22/10/2025

(...)
Randkoholizm ratuje życie?
Tak, to rodzaj mechanizmu obronnego, oczywiście dysfunkcyjnego. Jeśli te osoby nie podejmą leczenia, czyli nie odkryją prawdy o sobie i nie nauczą się zaspokajać tej potrzeby w zdrowy sposób, to mogą umrzeć. Problem tkwi w tym, że jeśli się nie miało uwagi i poczucia ważności, to nie tylko odczuwa się ich głód, ale też nie potrafi przyjmować tego, co mogłoby go naprawdę zaspokoić. Czyli nie potrafi się poczuć ważnym i dostrzeganym w zdrowy sposób. Nie umie się ani dawać, ani przyjmować miłości. A jeśli nadal z uporem randkujemy, lekarstwo staje się trucizną i dochodzi do dehumanizacji...".

Zwierciadło
Rozmowa z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim
Beata Pawłowicz 3 kwietnia 2024

Randka to obietnica miło spędzonych chwil. Do monotonii bycia z kimś na co dzień wprowadza element hazardu, ekscytację, ba, nawet pozór robienia czegoś z sensem. A zarazem zabija bliskość, bez której nie ma co mówić o związku, tylko o układzie. Dlaczego nie warto w nim tkwić – wyja....

21/10/2025

"Pacjent narcystyczny nie chce wchodzić w relację opartą na wymianie, gdzie nieuchronnie splatają się aspekty złe i dobre, nie chce więc także wnikać w umysł drugiej osoby. Słynie z braku prawdziwej empatii. Potrafi okazać pozorną troskę na poziomie tekstów z kartek z życzeniami, ale tak naprawdę broni się przed głębszym zaangażowaniem w relację. "

Christopher Bollas: Trzy struktury charakteru – narcystyczna, borderline, maniakalno – depresyjna. Przekład: Danuta Golec. Oficyna Ingenium. Warszawa 2021
fot Sueda

✨"...W procesie zdrowienia, nie chodzi o aktywne „poszukiwanie” gotowych odpowiedzi czy prostych rozwiązań.Jest to proce...
20/10/2025

✨"...W procesie zdrowienia, nie chodzi o aktywne „poszukiwanie” gotowych odpowiedzi czy prostych rozwiązań.

Jest to proces stopniowego odkrywania tego, co już w nas istnieje, ale zostało ukryte, odcięte lub zniekształcone przez doświadczenie urazu...".
(...)

✨ W procesie zdrowienia, nie chodzi o aktywne „poszukiwanie” gotowych odpowiedzi czy prostych rozwiązań.

Jest to proces stopniowego odkrywania tego, co już w nas istnieje, ale zostało ukryte, odcięte lub zniekształcone przez doświadczenie urazu.

Nieświadomość „mówi” do nas poprzez sny, przejęzyczenia czy reakcje emocjonalne - to w tych nieoczywistych obszarach możemy znaleźć ślady tego, co domaga się uznania, uwagi, doświadczenia i akceptacji.

🌿 Wychodzenie ze skutków traumy nie polega na wymuszeniu zmiany, ale na stworzeniu przestrzeni, w której to, co było niewypowiedziane, zablokowane-mogło się ujawnić i zostać dostrzeżone.

Czasem to, czego szukamy, znajduje nas wtedy, gdy jesteśmy gotowi usłyszeć.

"...Dziesięć lat temu zacząłem grupową terapię. Zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, co najmniej od dwóch lat miałe...
15/10/2025

"...Dziesięć lat temu zacząłem grupową terapię. Zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, co najmniej od dwóch lat miałem objawy bezgorączkowej grupy, której mój doktor nie potrafił wyleczyć. W końcu po trzykrotnych wszechstronnych badaniach powiedział mi, że przyczyna jest najprawdopodobniej psychosomatyczna i poradził, żebym z moimi kłopotami udał się do psychologa, bo może to okaże się skuteczne. Z grubsza w tym samym czasie nasiliły się problemy związane z moim pierwszym małżeństwem i doszedłem do wniosku, że jestem zdezorientowany i nie potrafię uporządkować ich bez pomocy z zewnątrz – właściwie, jak pamiętam, myślałem wówczas, że brakuje mi narzędzi intelektualnych, żeby zrozumieć, co się dzieje. Teraz zdaję sobie sprawę, że brakowało mi również pewnych doświadczeń emocjonalnych, które musiałem zdobyć w grupie, żeby móc rozwiązać nękające nas problemy.

Oczywiście wkraczałem w Cudowny Świat Terapii bez wielkiego entuzjazmu. Przeciwnie, z normalną brytyjską rezerwą podchodziłem do wszystkiego, co się kojarzy z całym tym Psychiatrycznym Interesem. Niemniej, mimo że traktowałem rzecz sceptycznie – mógłbym nawet powiedzieć z nieufnością – zacząłem chodzić na spotkania grupy terapeutycznej. […] I tak co tydzień późnym czwartkowym popołudniem w dziesięć osób półtorej godziny siedzieliśmy w kręgu i po prostu rozmawialiśmy – przez następne trzy i pół roku! Naturalnie ludzie w grupie przez ten czas się zmieniali; gdy jedni czuli, że już mogą odejść, na ich miejsce przychodzili nowi chętni...".
(...)

John Cleese, Żyć w rodzinie i przetrwać, R. Skynnera i J. Cleese

Sprawdź naszą ofertę grup terapeutycznych . Do koku z nich prowadzimy konsultacje.

Dziesięć lat temu zacząłem grupową terapię. Zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, co najmniej od dwóch lat miałem objawy bezgorączkowej grypy, której mój doktor nie potrafił wyleczyć. W końcu po trzykrotnych wszechstronnych badaniach powiedział mi, że przyczyna jest najprawdopodobniej psychosomatyczna i poradził, żebym z moimi kłopotami udał się do psychologa, bo może to okaże się skuteczne. Z grubsza w tym samym czasie nasiliły się problemy związane z moim pierwszym małżeństwem i doszedłem do wniosku, że jestem zdezorientowany i nie potrafię uporządkować ich bez pomocy z zewnątrz – właściwie, jak pamiętam, myślałem wówczas, że brakuje mi narzędzi intelektualnych, żeby zrozumieć, co się dzieje. Teraz zdaję sobie sprawę, że brakowało mi również pewnych doświadczeń emocjonalnych, które musiałem zdobyć w grupie, żeby móc rozwiązać nękające nas problemy.

Oczywiście wkraczałem w Cudowny Świat Terapii bez wielkiego entuzjazmu. Przeciwnie, z normalną brytyjską rezerwą podchodziłem do wszystkiego, co się kojarzy z całym tym Psychiatrycznym Interesem. Niemniej, mimo że traktowałem rzecz sceptycznie – mógłbym nawet powiedzieć z nieufnością – zacząłem chodzić na spotkania grupy terapeutycznej. […] I tak co tydzień późnym czwartkowym popołudniem w dziesięć osób półtorej godziny siedzieliśmy w kręgu i po prostu rozmawialiśmy – przez następne trzy i pół roku! Naturalnie ludzie w grupie przez ten czas się zmieniali; gdy jedni czuli, że już mogą odejść, na ich miejsce przychodzili nowi chętni.

Mniej więcej po roku zrozumiałem, że przeżywam najciekawsze doświadczenie w całym swoim dorosłym życiu.
[…]
Dzisiaj, gdy upłynęło ponad pięć lat od zakończenia terapii, mogę powiedzieć bez żadnych zastrzeżeń, że to, czego nauczyłem się w grupie, ogromnie mi pomogło. Od tego czasu jestem znacznie bardziej zadowolony z życia. Doświadczenia grupowe uwolniły mnie oczywiście od wszelkich dolegliwości fizycznych, jakie mi doskwierały, a także wydatnie zmniejszyły napięcie psychiczne. Myślę, że dzięki grupie potrafię lepiej niż przedtem wczuwać się w innych ludzi i czasami chyba nawet skuteczniej niż dawniej pomagać przyjaciołom. Terapia dała mi dużo również w sprawach zawodowych, umożliwiając lepszy wgląd w postaci kreowane przeze mnie na scenie. Dzięki niej mój umysł stał się znacznie bardziej otwarty i zacząłem całkiem inaczej patrzeć na zachowania ludzi w sferze społecznej i politycznej, co – jak mi się wydaje – nadało sens sprawom, których poprzednio w ogóle nie mogłem zrozumieć. Lecz za największą korzyść, najważniejszą rzecz, dzięki której odzyskałem radość życia, uważam to, że wszystkie problemy przeżywam teraz znacznie łagodniej i łatwiej sobie z nimi radzę. Jest nieomalże tak, jakby to był jedynie nikły ślad ich poprzedników, bowiem metody, jakich nauczyłem się w grupie, pozwalają mi – skoro już jakiś problem powstanie – rozwiązać go o wiele prościej i skuteczniej.

John Cleese, Żyć w rodzinie i przetrwać, R. Skynnera i J. Cleese

Sprawdź naszą ofertę grup terapeutycznych . Do kilku z nich prowadzimy konsultacje.

Adres

Sobieskiego 227
Wejherowo
84-200

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 08:00 - 20:00
Wtorek 08:00 - 20:00
Środa 08:00 - 20:00
Czwartek 08:00 - 20:00
Piątek 08:00 - 14:00

Telefon

+48721730777

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Gabinet Psychoterapii Optimum Jarosław Wesołowski umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Gabinet Psychoterapii Optimum Jarosław Wesołowski:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram