01/12/2025
Czasem budzisz się rano i czujesz, że coś jest nie tak. Niby masz dom, pracę, partnera, dzieci… wszystko „powinno” być dobrze. A jednak w środku czai się smutek, który nie ma imienia. Pustka, której nie potrafisz wytłumaczyć.
I wtedy zaczynasz myśleć, że to z tobą jest coś nie tak. Że przesadzasz. Że powinnaś być wdzięczna.
Ale prawda jest zupełnie inna.
Pod tą dorosłą, silną wersją Ciebie żyje mała dziewczynka. Taka, o której świat dawno zapomniał, a Ty sama próbowałaś uciszyć ją „rozsądkiem”.
To ta czteroletnia dziewczynka, która stała pod ścianą, gdy mama krzyczała… A Ty nie wiedziałaś, co zrobiłaś nie tak. Stoisz tam do dziś - ze ściśniętym gardłem i poczuciem winy, które nigdy nie należało do Ciebie.
To ta ośmioletnia dziewczynka, która słyszała, że „ma nie przeszkadzać”, choć pragnęła tylko przytulenia.
To ta dziesięciolatka, która drżała, kiedy tata podnosił głos… A kiedy pas spadał na skórę, uczyła się najgorszego kłamstwa: „Nikt mnie nie uratuje.”
To też dwunastolatka, która w szkolnej ławce udawała, że ją to nie obchodzi, kiedy rówieśnicy wyśmiewali jej włosy, ubrania albo sposób mówienia.
To czternastolatka, której najlepsza przyjaciółka nagle przestała się odzywać i nie powiedziała dlaczego, a Ty nauczyłaś się wtedy, że bliskość jest ryzykiem.
To szesnastolatka, która zaufała chłopakowi, a on opowiedział innym Wasze sekrety. I w jednej chwili uwierzyłaś, że nie jesteś wystarczająca, że miłość rani, że lepiej nic nie czuć.
Te wszystkie wersje Ciebie istnieją nadal. Oddychają w Twojej klatce piersiowej. Drżą w Twoim brzuchu. Krzyczą we łzach, które nie chcą spaść. One nie zniknęły- zostały zamrożone w czasie.
I dziś, kiedy czujesz nieszczęście, smutek, pustkę, lęk przed bliskością, lęk przed zmianą, lęk przed stratą, to one wołają o pomoc.
Nie dlatego, że jesteś „zepsuta”.
Dlatego, że jesteś poraniona.
I tylko powrót do przeszłości, do źródeł bólu, może przynieść Ci ulgę. Tylko wtedy, gdy przytulisz te małe części siebie, gdy pozwolisz im płakać, mówić, oddychać, gdy powiesz im: „Już jestem. Teraz ja Cię uratuję” - dopiero wtedy wraca spokój.