08/10/2025
Piszę ten post, bo wiem, że są tu osoby 🧡 które zmagają się z podobnymi trudnościami życiowymi jak ja.
I to, co napiszę, wierzę, że może być wspierające. Na co dzień o tym nie mówię, nie narzekam. Choroba nie zwalnia mnie z obowiązku dbania o siebie, realizacji marzeń, nauki i rozwoju. Każdego dnia wstaję i robię to, co powinnam. Czasem coś zajmuje mi więcej czasu i to jest ok.
Po ośmiu miesiącach „walki” z chorobą powoli zaczynam odzyskiwać jakość życia.
Sama myśl, że pojawiła się we mnie nadzieja na remisję, dziwi mnie samą.
- choć wiem, jak to brzmi 😅
Przez cały ten czas ciągły dyskomfort fizyczny był moim codziennym towarzyszem. Z czasem stał się też moim polem do eksperymentów ze świadomością.
Medytacja stała się moim głównym narzędziem pracy ze sobą. Na początku było we mnie dużo żalu i niezgody (serio „dlaczego ja” 😅). Umysł podążał za ciałem, wpadając w czarną matnię. I tam się trochę popluskałam.
Po jakimś czasie coś się zmieniło… znalazłam spokój.
Medytacja nauczyła mnie, że ciało może boleć, a Ty możesz mieć nawet dobry humor!
To zależy od tego, z czym się identyfikujesz i jak bardzo walczysz z tym, co jest. Im bardziej się szamoczesz, tym bardziej boli.
Ciało doświadcza choroby, ale Ty możesz pozostać obecna, spokojna, nawet pogodna. To był dla mnie mindf**k.
Szczerze mówiąc, gdyby nie moja praktyka medytacji, chyba bym zwariowała.
To doświadczenie stało się dla mnie dowodem, jak niezwykła jest praktyka medytacji!
Jak uczy nas nieulegania schematom, nawykom, impulsom. Jak olbrzymi potencjał ma nasza świadomość.
Jak medytacja otwiera bramę do wewnętrznej wolności tu i teraz, bezwarunkowo, dla każdego i w każdej sytuacji.
Choroba nie tylko zabiera, ale też daje.
Relacje, które przetrwały najtrudniejsze chwile, stały się dla mnie skarbem. Pogłębienie mojego zrozumienia praktyki medytacji jest dla mnie olbrzymim darem, którym mogę się dzielić.
Życie, mimo wszystko, ciągle płynie.
Ciao! 🌞