24/10/2025
🟠 Październik jest miesiącem świadomości ADHD.
Ważny głos, zostawiam do namysłu.
Wyskakuje mi ostatnio dużo postów o ADHD, a ja mam wówczas w głowie tych kilku pacjentów, którym ADHD „minęło” po terapii EMDR (dla równowagi, byli też tacy, którym nie minęło).
ADHD i PTSD to dwa odrębne zaburzenia. ADHD jest neurobiologicznie uwarunkowane i wpływa na koncentrację i impulsywność, a PTSD jest reakcją na traumatyczne doświadczenie.
W teorii łatwo odróżnić.
W praktyce mają wiele pokrywających się objawów w obszarze samoregulacji, niepokoju psychoruchowego, nadpobudliwości, poziomu stresu i lęku, trudności z koncentracją, czujności, impulsywności…
I znowu, teoretycznie objawy ADHD powinny występować od czasów dzieciństwa, a PTSD od czasów traumy, tylko…
👉 ta trauma może być wczesna, relacyjna, rozciągnięta w czasie
👉 czasem pacjent tak bardzo chce diagnozy, że jego pamięć zaczyna działać wybiórczo i przypomina sobie te zdarzenia, które pasują do objawów
👉 często osoby z ADHD też mają w wywiadzie różne traumy, np. przemoc fizyczną, psychiczną czy seksualną ze strony rówieśników, partnerów, rodziny, bo – obiektywnie – trudniej im koegzystować z innymi i innym z nimi, a ich zachowanie może stanowić wyzwalacz agresji u osób niedojrzałych, zaburzonych, sfrustrowanych czy po prostu chcących wykorzystać impulsywność.
Pewną nadzieją na dobrą diagnozę są testy komputerowe oceniające problemy z uwagą, impulsywność, nadaktywność i czas reakcji, np. Moxo, ale znowu, po pierwsze wcale nie każdy dorosły z podejrzeniem ADHD je robi, a po drugie one nie mierzą „poziomu ADHD”, a właściwości psychiczne, na które stan emocjonalny też może wpłynąć…
Nawet kryterium „leki na ADHD pomogły” nie jest do końca wiążące, bo przy okazji część stabilizuje trochę nastrój.
Do czego zmierzam?
Że czasem ADHD mimo starań diagnosty bywa fałszywą diagnozą, być może łatwiejszą do przełknięcia dla pacjenta niż świadomość, jak bardzo został nadużyty i skrzywdzony.
I nie bardzo rozumiem dyskusję o ADHD pt. „geny czy środowisko?”. Oczywiście, ze geny (choć częstsze występowanie u wcześniaków wskazuje też na rolę okresu pre- i perinatalnego) i oczywiście, że środowisko od samego początku kształtuje nasilenie objawów i mechanizmów radzenia sobie z nimi, a nawet ekspresję genów. Takie trochę wyważanie drzwi otwartych od kilkudziesięciu lat…