02/12/2025
Ludzie często myślą, że emocje są jak burza, która trwa godzinami.
Że jak pojawi się lęk, złość czy smutek, to już „z nami koniec” na pół dnia.
A prawda jest o wiele prostsza — i dużo bardziej wyzwalająca.
Emocja sama w sobie trwa około 90 sekund.
To tylko fala chemii w ciele.
Biologiczna reakcja, która pojawia się, rośnie, opada… i mija.
Nie potrzebujesz jej zatrzymywać, nie musisz jej rozumieć.
Wystarczy pozwolić jej przejść.
To, co trwa dłużej, to nie emocja.
To opowieść, którą nad nią budujesz.
To wszystko „co jeśli”, „na pewno”, „znowu to samo”.
To analizowanie każdego słowa, każdego spojrzenia.
To wchodzenie w stare rany, w przeszłe sytuacje, w lęki, które nauczyły Cię przewidywać najgorsze.
To dopowiadanie historii, które nie mają nic wspólnego z chwilą obecną, ale mają wszystko wspólne z Twoją przeszłością.
Czasem powtarzamy opowieść tak długo, że zaczyna nam się wydawać, że to emocja nie mija.
Ale ona dawno już minęła.
Została tylko narracja, której nie zauważyliśmy.
I wiesz co jest w tym najpiękniejsze?
Że kiedy to rozumiesz — odzyskujesz kontrolę.
Nie nad emocją, ale nad tym, co robisz po niej.
Możesz powiedzieć sobie:
„To tylko fala. Pozwalam jej przejść”.
A później dodać:
„Reszta to opowieść. Nie muszę jej powtarzać”.
To jest moment, w którym zaczyna się Twoja prawdziwa siła.
Nie w tłumieniu emocji.
Nie w udawaniu, że nie czujesz.
Ale w przerwaniu tej historii, która nigdy nie była Twoim obowiązkiem.
Bo emocje są po to, by przez nas przepłynąć.
A opowieść — po to, żebyśmy zdecydowali, czy chcemy ją dalej nosić.