26/09/2025
Tak, w psychologii też bywa za późno
W czasach, gdy tak wiele mówi się o tym, że „można wszystko”, wiem, że ten post może nie zostać dobrze odebrany. A mimo to — muszę go napisać. To moja osobista spowiedź.
Bo, proszę Państwa, w medycynie bywa za późno. Bywa moment, w którym nie da się już wyleczyć – zostaje jedynie opieka paliatywna.
W psychologii… też bywa za późno.
I nie mówię tu o 80-latkach z zaburzeniami osobowości. To „za późno” może nadejść dużo szybciej.
Piszę o tym, bo w tym miesiącu trafiło do mnie dwóch dorosłych mężczyzn. Każdy z nich ma około 30 lat. Każdy z nich ma zdiagnozowane zaburzenia osobowości. I w obu przypadkach — życie potoczyło się źle z jednego powodu: rodzice podjęli kiedyś jedną decyzję. Jedną decyzję, która pociągnęła kolejną. I kolejną.
Nie da się ich dziś „wyleczyć”. Trzeba by ich po prostu… wychować jeszcze raz. Od nowa.
To mężczyźni, którzy nie mają żadnych ograniczeń, a jednocześnie – nie mają też oparcia w sobie samych.
Jeden z tych przypadków poruszył mnie szczególnie — bo wczoraj rozmawiałam z jego rodzicami.
Ten chłopak dawał znaki.
Tylko nikt nie powiedział tego rodzicom wprost.
A może powiedział, ale nie tak, by chcieli usłyszeć.
Jako dziecko był społeczny – rozmawiał chętnie z dorosłymi, ale nie miał żadnych kolegów. Dorośli mówili, że „jest taki mądry, że inne dzieci go nie rozumieją”.
Nie znalazł przyjaciół w liceum. Nie znalazł ich też na studiach.
Znalazł ich dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy się upił.
I gdy zaczął kraść pieniądze z domu.
Wtedy miał kolegów na pęczki.
W wieku 8 lat mama widziała w nim za mądre dziecko dla rówieśników.
W wieku 30 – egoistę, który nie dostrzega potrzeb innych.
A przecież w wieku 8 lat wciąż było nie za późno, żeby go tego nauczyć.
W wieku 30 — trzeba już sięgnąć dna.
Drugi pacjent to inna historia. Dziś przebywa w szpitalu psychiatrycznym. To jego czwarta hospitalizacja.
Uważa, że jest chory, próbuje się leczyć „po swojemu”, ale te próby kończą się źle.
Oficjalnie — ma tylko zaburzenie osobowości.
Nieoficjalnie — stracił stery w swoim życiu.
Drodzy rodzice, proszę: słuchajcie psychologów.
Nie dlatego, że mamy zawsze rację. Ale dlatego, że jesteśmy czasem ostatnim przystankiem przed czymś, czego już nie da się naprawić.
Myślę dziś o mamie, która dzwoni i mówi z oburzeniem, że adaptacyjną opinię jej dziecku wystawiono „za wcześnie”. Że dziecko „na pewno nie jest głęboko autystyczne”. Że opinia jest „nierzetelna”. Że się z nią „nie zgadza”.
Rozumiem ten bunt. Naprawdę.
Usłyszeć, że z dzieckiem jest problem — to bardzo trudne.
Ale jeszcze trudniejsze jest mieć w domu 30-latka, który od pięciu lat nie pracuje, sika do łóżka, bo „nie chce mu się wstać”, i nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie.
Tak.
W psychologii bywa za późno.
I wtedy naprawdę zostaje już tylko opieka paliatywna.