04/07/2025
Po 5 latach i 3 miesiącach kończy się moja praca psycholożki w szpitalu. To nie była moja decyzja – nie przedłużono ze mną umowy.
To dla mnie trudne. Trudne, bo to strata pracy, strata finansowa, ale też strata możliwości wspierania tych z Was, które bardzo na to wsparcie czekały – po porodzie, po stracie, podczas pobytu dzieci na oddziale pediatrycznym.
To również strata codziennych spotkań z kobietami i z ludźmi, których tam poznałam – kobietami i rodzinami, ale też personelem.
Dla wielu pracowników moje stanowisko było trudne do zrozumienia.
Czasami czułam się jak ktoś, kto przeszkadza albo zabiera przestrzeń, dając wsparcie innym.
Ale mimo to – cieszy mnie, że w wyszkowskim szpitalu jest miejsce dla cudownych lekarzy, położnych, pielęgniarek, salowych. Spotkałam tam wiele pięknych osób, z ogromnym sercem.
To naprawdę pokrzepiające – wiedzieć, że jesteście tam.
Wiem też, jak bardzo trudne bywa funkcjonowanie w sztywnym, hierarchicznym systemie. I Wam również bywa tam bardzo trudno.
Zostajecie w moim sercu.
Minęło już kilka dni i zaczynam powoli łapać dystans.
Widzę, że ta zmiana otwiera przestrzeń na coś nowego. Na coś, na co może wcześniej nie byłam gotowa.
Nie wiem jeszcze dokładnie, dokąd mnie to zaprowadzi, ale czuję w sobie zgodę, żeby iść dalej.
Jeśli jesteś jedną z tych osób, które czekały na moje wsparcie – proszę, odezwij się. Nadal jestem. Nadal pracuję jako psycholożka. Nadal mogę Ci towarzyszyć.
Zmienia się dużo w moim życiu, ale nie zmieniam tego, kim jestem i dlaczego robię to, co robię.
Z wdzięcznością – za to, co było. I z ufnością – do tego, co dopiero się wydarzy.